- Miło Cię widzieć. - rzekłam mało entuzjastycznie w stronę obrazu, który odsunął się kilka sekund później. Przechodząc przez przejście dla świętego spokoju mruknęłam: - idiotyczne to hasło.

- Cóż za uśmiech. - zażartował na mój widok Load, od razu do mnie podskakując i wyrywając mi kota z rąk. - Jak Ty z nią wytrzymujesz? - zapytał się go, głaszcząc jego futerko. Jak na złość, Miki mruknął mu z aprobatą.

- Zdrajca. - szepnęłam w ucho pupila, po czym zwróciłam się do swojego przyjaciela. - Percy-cwel-Weasley stwierdził, że dzisiaj jest idealny dzień, aby mnie zaczepić. Ale nieważne, dokopałam mu i...

- Czy Ty uderzyłaś kolejnego Weasley'a w tym miesiącu? - zapytał lekko przerażony Johny, przerywając moją wypowiedź. - Źle się to dla Ciebie skończy.

- Spokojna Twoja idealnie ułożona grzywa! Mówiąc "dokopałam mu" miałam na myśli zdisowanie gościa. - uśmiechnęłam się pokrzepiająco. - To gdzie zajmiemy się Twoim problemem? - zapytałam, zmieniając temat.

- Idziemy do mojego dormitorium. - wskazał kierunek ręką. Pierwsze co usłyszałam po przekroczeniu progu to:

- Gitara siema - zakrzyknął jeden z przyjaciół Johny'ego, który akurat u niego siedział (wydaje mi się, że jest z Gryffindoru. - Ej, stary wiesz może gdzie jest mó... - zatrzymał się w połowie słowa, gdy zobaczył, że towarzyszę jego kumplowi. - O kurwa, czyżby to była sławna, ostra i niepokonana Maya Trevelyn, której boyfriendem jest prawie największe cipozjum Hogwartu? - że co proszę? Co za bezczelny małpiszon! Przyspieszyłam kroku i, wyciągając rękę do przodu, docisnęłam chłopaka do ściany.

- Jeszcze raz takie słowa skierowane w moją stronę, a na własnej skórze przekonasz się o słuszności cech: ostra i niepokonana, robaku! - syknęłam mu prosto w twarz. Poczułam dłoń Johny'ego na moim ramieniu.

- Chillera, Mayu! On po prostu ma niewyparzoną mordę.

- Widzę właśnie. - mruknęłam i cofnęłam się dwa kroki.

- Jaka dzika kuna. - powiedział cały czerwony kumpel Loada. - Jestem Dr Czerwo. - przedstawił się i wyciągnął rękę do "szufli". Niby powinnam ją złamać, ale coś mi mówiło, że jeszcze polubię tego gościa, a poza tym chciałam się dowiedzieć, czy naprawdę mojego chłopaka nazywają "cipozjum" (debilne określenie) po kątach. Więc postanowiłam pozwolić mu na wykonanie braterskiej "szufli". - Dobra ziomera.

- Wiadomo. - powiedział Johny, wskazując mi swoje łóżko. Usiadłam.

- Zaraz mi wszystko poopowiadasz, stary, tylko pozwól mi zadać Twojemu kumplowi jedno pytanie.

- Jasne. - rzekł krótko.

- Dlaczego... w ten... sposób nazwałeś mojego chłopaka? - określenie, które padło wcześniej z ust Dr Czerwo nie chciało mi przejść przez gardło.

- Yyym... Bo tak go nazywają inni? A z resztą nie dziwię im się, on zachowuje się jak kompletna ciota! - popatrzyłam na niego spode łba. - No może jest z nim trochę lepiej od czasu, kiedy jesteście razem. Znaczy wiesz... ludzie go lubią, ale to nie zmienia faktu, że drastycznie się różnicie, mordeczki. - zakończył swoją wypowiedź. Zamyśliłam się na chwilę i kilka razy przeczesałam włosy ręką.

- Nie podoba mi się to... Bo coś w tym kurwa jest. Teraz to nieważne. - machnęłam ręką. - Dzięki, Doktorze Czerwo?

- Do usług. - wstał, poklepał przyjaciela po barku, po czym wyszedł, trzaskając za sobą drzwiami.

- Opowiadaj! - zachęciłam Johny'ego, głaszcząc mojego kota, którego wciąż trzymał w swoich rękach. - chłopak podrapał się niepewnie po karku.

Heavy // with Draco MalfoyWhere stories live. Discover now