Stoły Ślizgonów wręcz odżyły, dzięki naszej radości. Słyszałam same gwizdy, oklaski i pochwały, nie licząc Gryfonów, którzy buczeli z zazdrości. Rozpierała mnie duma - miałam w tym swój niemały udział.

- Jednakże, moi mili, jestem zmuszony przyznać dodatkowe punkty niektórym Gryfonom.

Ach, no tak! Debilna Złota Trójca, czyli Ciotter, Weasley i Granger. Do tego jeszcze ten ich przydupas - Nill? Nie wiem jak ma na imię... Jak tylko go zobaczyłam, wiedziałam, że za Chiny nie zapamiętam jak się nazywa - "uratowali" nasze tyłki... Odkrycie spisku profesora Quirrella; powstrzymanie go, odnalezienie Kamienia Filozoficznego, i coś tam. Nawet nie chce mi się tego komentować.
Dziadziuś rozdał już te "zasłużone" dodatkowe punkty i dodał:

- A więc zgodzicie się ze mną, że po raz kolejny należy zmienić wystrój!
Zasrane Gryfony w szał, a ja ze wściekłości uderzyłam pięścią w stół.

***

Z całych sił biegłam do pociągu. Zabini już wcześniej zajął się moimi bagażami, ale, o dziwo, to nie o nich zapomniałam, a o Mikim! Jak mogłam zapomnieć o moim pupilu?

Weszłam zdyszana do - uwaga, uwaga - nie przedziału, a wagonu! Stwierdziliśmy, że jest nas dość dużo, a każdy chciał z każdym pogadać, więc zarezerwowaliśmy sobie wcześniej znacznie więcej miejsca (ileż przy tym było zachodu z prefektami). Moje miejsco było koło Blaise'a i Bay.

- Martwiliśmy się już, że nie zdążysz! - zawołał do mnie Simon.

- Tak łatwo się mnie nie pozbędziecie. - odparłam. Nie udało mi się powstrzymać przebiegłego uśmiechu. Pocałowałam swojego chłopaka w policzek, po czym zajęłam miejsce obok niego, wtulając się w jego ramię.

- Uwielbiam jak tak robisz. - szepnął mi do ucha.

- A ja uwielbiam Ciebie.

Przez pierwsze kilka godzin wspominaliśmy wszystkie komiczne i upakarzające momenty z całego roku szkolnego. Potem zauważyłam, że Zabini zasnął, a Bay właśnie skończyła czytać jakąś mugolską książkę.

- Co tam czytałaś? - zagadnęłam zaciekawiona.

- Biografię TOP'u, to...

- Zespół, Twenty One Pilots, wiem, wiem. - dokończyłam za nią.

- Lubisz ich? Ja ich kocham. - To tłumaczy te martensy...

- Nie wiem, czy ich... ale podoba mi się parę ich kawałków: "Ride", "Stressed Out"... Na ogół słucham raczej ostrzejszego gatunku muzyki.

W pewnym momencie do naszej rozmowy dołączyła Natalie. Chyba ze dwie godziny zeszło nam na gadaniu o mugolskich zespołach. Nagle drzwi się otworzyły; stał w nich Harry. Gdy zobaczył nas wszystkich, speszył się i zawrócił.

- A on tu czego chciał? - zapytał Malfoy, który siedział gdzieś z tyłu.

- Chciał zobaczyć jak się bawią lepsi. - odpowiedziała mu Pansy przymilającym tonem. Dobra, jeszcze rozumiem, że jest tu Draco, bo przyjaźni się z Blaisem, no ale Pansy? Kto ją tu do cholery zaprosił?! Właściwie, to pewnie dlatego, że ta laska się do niego łasi jak głupia...
Popatrzyłam za okno i dostrzegłam znajome tereny.

- Zbliżamy się, kochani!!! - zawołałam. Może trochę za głośno, bo Zabini gwałtownie się przebudził, no ale nie chciałam, żeby ktoś przegapił powrót do domu.

- Dzięki, Trevelyn. Dzięki Tobie dotrzemy do domu głusi. - przyczepiła się do mnie jakaś rudowłosa koleżanka Johny'ego.

- No widzisz? Dotrzemy do domu. Zawdzięczasz mi wiele, kochaniutka. - odparowałam jej zgryźliwie.

Jak już wysiedliśmy z pociągu, zaczęły się grupowe uściski. Padały typowe: "Będę tęsknić.", "Będę pisać.", "No przecież się spotkamy w wakacje.". No właśnie, trafione w sedno, przecież z większością się zobaczę nie raz przez te dwa miesiące.
Stwierdziliśmy z Blaisem, że oficjalnie przywitamy się z naszymi rodzicami. Na mnie wypadło najpierw, bo rodzice Zabiniego czekali tuż pod drzwiami Expressu.

- Mamo, ojcze, wiem, że kojarzycie Mayę Trevelyn, ale chciałem ją Wam teraz oficjalnie przedstawić jako moją dziewczynę. - powiedział dumnie chłopak do swoich rodzicieli. Trochę chyba przegiął z tą powagą, ale kij z tym, to pewnie przez nerwy.

- Miło mi państwa znów zobaczyć. - przywitałam się, podając grzecznie dłoń. Stwierdziłam, że wyglądają na miłych.

- Nam również. - zwrócił się w moją stronę jego ojciec. - No, nasz mały Diable, niezłą sobie wyhaczyłeś pannę. - to już skierował do syna, ale oczko puścił do mnie. Uśmiechnęłam się.

- No już, ojcze! Robisz mi obciach. Chętnie byśmy jeszcze z Wami pogawędzili, ale Mayi zależy, abym ja również poznał jej rodziców. - po tych słowach mama i ojciec Zabiniego pomachali nam, a my udaliśmy się w kierunku mojej rodziny.

- Mame i tate, poznajcie Blaise'a Zabiniego, mojego chłopaka - wskazałam iście teatralnych gestem na mojego towarzysza. - Pewnie słyszeliście o nim nie raz, nie dwa, ale teraz macie okazję zobaczyć go na własne oczy. - dodałam rozbawionym głosem.

- Ach, no to jest dopiero przystojniaczek! - powiedziała mama.

- Bardzo miło mi panią poznać. - mama wyciągnęła ku niemu dłoń, a on ją pocałował.

- No i do tego taki dżentelmen. - Dobrze, zaplusował. Wkraść się w łaski sławnej tłumaczki języka niemieckiego nie jest wcale tak łatwo. Zabini uśmiechnął się do mojej mamy w podzięce. I zwrócił głowę w stronę mojego taty.

- Pana również zaszczyt poznać. Podziwiałem w Londynie i okolicach wiele pańskich budowli. - Mocno uścisnął dłoń mojego taty. Nie wiem jak on to robi, ale idzie mu świetnie... Chociaż ten tekst brzmiał całkiem zabawnie.

- Dzięki Wam za ciepłe słowa w stronę Zabiniego. Ale muszę mu pozwolić wrócić już do jego rodziców. Nie mogą przecież czekać wieczność, prawda? - zapytałam retorycznie, po czym się uśmiechnęłam do wszystkich i pożegnałam czule z chłopakiem.

Heavy // with Draco MalfoyWhere stories live. Discover now