Staję przed dużym lustrem i patrzę w swoje odbicie. Przyglądam się każdemu detalowi twarzy z osobna. Każdemu pieprzykowi, znamieniu, cebulce wlosowej.. tyle mam jeszcze to poprawienia. Daleko mi do ideału, ale z każdym dniem jestem coraz bliżej swojego celu: stać się zbliżonym do perfekcyjnej osoby. I tu nie chodzi tylko o wygląd. W to wliczając się również uczucia i psychika. Niektórzy stojąc przed lustrem mówią sobie: jestem piekny, idealny, wszystko we mnie jest dobre.. . Ja natomiast zastanawiam się, co by tu można było ulepszyć. W duchu powtarzam sobie: ten pieprzyk jest zły, to nie pasuje..

Ściągam bluzę i koszulkę. Od razu czuję lekki chłód. Czuję się lepiej.. .
Gdy rozebralem się już całkiem, wchodzę pod prysznic. Pozwalam strórzkom wody przebiec się po moim ciele. To uczucie jest nie do opisania. Dosłownie czuję, jak cała złość, moje problemy spływają ze mnie. Zatracam się w tym uczuciu i pozwalam poszybowac moim myślą chen daleko. Wyobrażam sobie swój rodzinny dom, lato na Maderze. Barwne kwiaty, morska bryze, żywe lasy i zakurzone ulice. Mnie, stojącego samotnie z piłką po środku dziurawego placu.. ale szczęśliwego. Radujacego się z każdej sekundy spędzonej z piłką, na świeżym powietrzu, z dala od codziennych problemów: biedy, alkoholu i głodu.

Mój oddech wyraźnie przyspieszył. Każdy kolejny wdech jest głębszy i szybszy. Opieram się rękami o ścianę na przeciwko mnie i patrzę na swoje mokre stopy. Coś złego się ze mną dzieje, tylko nie wiem co. Zawsze rozumiałem swoje ciało, każdy jego odruch, choć często je ignorowalem. Tym razem nie jest inaczej. Zamykam oczy i odchylam głowę tak, by woda z deszczownicy lała się prosto na moją twarz.
- Cris? Cris jesteś tam? - rozpoznaje głos Oli, która puka do drzwi.
Chwilę się waham, czy jej odpowiedzieć. Ale po niej mogę spodziewać się wszystkiego. Jeszcze wywarzy mi tu drzwi i wparuje jak poparzona.
Zakręcam wodę i patrząc na ogród przez szklana ścianę dzielącą mnie ze światem zewnętrznym odpowiadam:
- Tak. Jeszcze tak.
- A długo masz zamiar tam siedzieć? Masz.. gościa. - Co?gościa? Mówiłem im, że jak coś nie ma mnie w domu.
- Daj mi dwie minutki. - odpowiadam
- Okej. Czekamy w salonie... Tylko na prawdę się pośpiesz.
Wychodzę z pod prysznica i wycieram się ręcznikiem. Z szuflady w rogu wyciągam bokserki i wkładam je. Hmm.. nie wziąłem ze sobą czystych ubrań. Muszę zadowolić się tym, co mam. Po cichu liczę, że nie jest to ktoś ważny, ale z drugiej strony jak okaże się, że jakiś niewielki ktosiek zawraca mi gitarę będę nieźle wkurwiony.
Zakładam na siebie szary szlafrok i wychodzę z łazienki. Zaraz pójdę na górę się przebrać.
Gdy wchodzę do salonu nie mogę uwierzyć własnym oczom. Przede mną stoi Karolina.
- Ktoś może mi łaskawie wyjaśnić, co ona tutaj robi?! - pytam się machajac ręką w kierunku młodej kobiety.
- Zadzwoniłem po nią, bo.. - Marcelo zaczyna coś mówić, ale młoda lekarka mu przerywa.
- Bo martwi się o ciebie. - Karolina bierze mnie za rękę i sadza na fotelu. Będę musiał sobie poważnie porozmawiac z nią i z tą małpą.
Po chwili przykłada rękę do mojego czoła.
- Jesteś lekko rozpalony, ale nie ma tragedii. - z torebki wyciąga bezdotykowy termometr i celuje nim w moją głowę. - Tak jak myślałam. 38 stopni. Dam Ci coś na zbicie temperatury, to może zagrasz jutro w pierwszej połowie. - zaczyna grzebać w torebce
- Żadnych tabletek i innej chemii. - mówię od razu. Nie nawidze tych wszystkich lekarstw. Jestem zwolennikiem metod naturalnych. W końcu takie są najlepsze, ale nie zawsze wystarczające.
- Czyli mam rozumieć, że chcesz czopka?
- Sama se wsadz czopka... - chcę coś dodać, ale Marcelo mi przerywa.
- Później sobie poflirtujecie. Teraz zajmijcie się gorączka.
- Hmm.. w takim razie jedyne co mogę Ci zaproponować to napar z kwiatu lipy i wiązówki, czarnego bzu i liści malin. Do tego dojdą okłady i MOŻE ci przejdzie. Nic nie obiecuję.
- Mam silny organizm. Poradzilby sobie bez tego wszystkiego.
- No jasne. Noc z Iriną od razu postawilaby cie na nogi. - po tych słowach Brazylijczyk odkasluje. Karolina o niczym nie wie, więc nic się nie stało. Nie zrobiła tego specjalnie. A może ja po prostu ją tak bronie? Tylko czemu..
- Okej.. połączymy przyjemne z pożytecznym. Ten twój kryty basen ma regulacje temperatury wody? - dziewczyna zmienia temat.
- Pomyśl. - mówię głosem wypranym z uczuć. - No pewnie ze ma, to przecież logiczne. Zmiana temperatury poprawia krążenie. - dodaję po chwili.
- No jakbym nie wiedziała. - Karolina mówi to sarkastycznie. - Woda musi mieć o 2 stopnie mniej, niż temperatura twojego ciała. Marcelo?- patrzy wymownie na piłkarza.
- Już się robi. - mężczyzna udaje się do pomieszczenia z basenem.
- To ja lecę przygotować ten napar. Potrzebna mi do tego kuchnia.
- Czuj się jak u siebie. - Widzę na jej twarzy triumfalny uśmiech.
- Przed tym, jak pójdziesz spać wetrę Ci w skórę maść rozgrzewajaca.
- Nie musisz zostawać tu tak długo. - mówię.
- Lepiej, żebyś dzisiaj sam nie spał. W razie czego musimy szybko reagować. Jeśli Ci to nie przeszkadza zostanę na noc. - po tych słowach wchodzi to kuchni. Najwyraźniej nie czekała na moją odpowiedź czy tym bardziej pozwolenie.
- O to nie musisz się martwić. Nasza trójka chyba wystarczy gdyby się coś stało. Prawda? - Oliwia wskazuje na siebie, Ali i Zayna - Pokażesz nam co mamy zrobić wyrazie czego... nie martw się ogarniemy to jakoś. I tak mieliśmy zostać na noc.
- Żadne z was chyba nie skończyło medycyny! Po obserwuje was i się zastanowię. - słyszę jak krzyczy z kuchni.
- Powiedz, że tutaj nie zostanie. - szepcze do mnie Oli.
- Nie wyrzucę jej stąd, ale to nie oznacza, ze trochę się nad nią nie poznecam. - mówię z lekkim uśmiechem. - po jakimś czasie sama będzie chciała iść.
- Im szybciej tym lepiej. - mówi i w tym pomencie rozlega się dzwonek do drzwi
- Kto to?
- A bo ja wiem. - odpowiadam
- Sprawdzę. - odzywa się Marcelo i idzie otworzyć drzwi.

Jestem kim jestem, i nic tego nie zmieni...Where stories live. Discover now