Rozdział 33 "Nareszcie wolna"

Start from the beginning
                                    

- Zatrzymałaś ją. - szepnął.

- Zdziwiony?

- Skąd. Wiedziałem, że ją zatrzymasz. - uniósł się dumnie.

- Narcyz. - szturchnęłam do łokciem w bok.

- Cóż, ciesze się, że ją zatrzymałaś. Ale zrobiłaś to bo, Ci się podobała, czy z grzeczności, czy może...

- Chyba Cię kocham. - szepnęłam, spuszczając głowę.

Tom przysunął się do mnie i chwycił za dłoń. Odwzajemniłam uścisk. Trzymaliśmy się za dłonie wpatrzeni w kominek, przynajmniej ja. Tom, prawie cały czas patrzył na mnie, co nie powiem lekko mnie peszyło.

- Alice.

- Hm?- spojrzałam na niego.

Marvolo złapał mnie za podbródek drugą ręką. Jego twarz zaczęła się niebezpiecznie do mnie zbliżać. Po zaledwie kilku sekundach poczułam jego miękkie wargi na swoich. Zamknęłam oczy i oddałam pocałunek. Chwilę później całowaliśmy się po francusku. Pierwszy raz się tak z kimś całowałam i było nawet miło. Riddle puścił moją dłoń i położył ją na talii. Powoli zaczęliśmy opadać na kanapę, Kiedy Tom leżał na mnie, oderwaliśmy się od siebie. Byłam cała zarumieniona. A Tom uśmiechał się łobuzersko.

- Jesteś piękna. - szepnął.

- Dziękuje. - powiedziałam zawstydzona. Czarnowłosy wpatrywał się we mnie jak w obrazek, a ja w niego. Nic nie widziałam w jego oczach, jedynie obojętność.

- Tom?

- Tak?

- Czemu za każdym razem kiedy patrze Ci w oczy widzę w nich tylko...

- Obojętność? - dokończył.

- Tak.

- Wybacz, to już przyzwyczajenie, rzadko kiedy pokazuje emocje. Ale nie odbieraj tego jako coś złego. Kocham Cię Alice. - pocałował mnie w czoło.

- Ja Ciebie też. - delikatnie oddałam pocałunek w usta.

Czarnoksiężnik pogłębił go. Całowaliśmy się jeszcze kilkanaście minut, w przerwach Tom mówił, że jestem piękna oraz, że jestem najlepszym co go po życiu spotkało. Robiłam się senna i skończyło się na tym, że usnęłam w komnatach Salazara.

~POV Tom~

Alice usnęła. Wziąłem ją delikatnie a ręce i przeniosłem do sypialni. Położyłem jej drobne ciało na miękkiej, jedwabnej pościeli, po czym przykryłem kołdrą. Sam usiadłam na po drugiej stronie i obserwowałem ją. Miałem tylko nadzieje, że nie będzie miała dzisiaj koszmaru.

Jest piękna i taka niewinna. A ja kompletne przeciwieństwo. Moje ręce są splamione krwią setki tysięcy ludzi i potrafię żałować, żadnego z nich. Co ona we mnie widzi?

Wpatrywałem się w jej spokojną twarz, nie zauważyłem kiedy sam zacząłem się do siebie uśmiechać. W kącie pokoju zauważyłem jakiś ruch.

- Salazarze, to ty?

Przemknięcie, jakby cieniu. Wyciągnąłem, zdobytą od pewnego zmarłego już ucznia różdżkę i wycelowałem w cień. Przypominała trochę Alice.

- Wyjdź i nie rób z siebie pośmiewiska. - powiedziałem zimnym tonem.

- Nie mogę, jestem tylko cieniem. - odpowiedział mi dziwny głos, jakby echo.

Skoro to cień, to szybko go spławię. Rzuciłem zaklęcie oświetlające, a cień znikł.

~POV Alice~

False Accusations/Niewinna [Zakończone]Where stories live. Discover now