Spacerowałam po ogrodzie kiedy nagle dostałam piłką w tył głowy.Obróciła się.Przede mną stała Marika.
-Cześć.
-Cześć.
-Co robisz tutaj sama?
-Rozmyślam.
-Nad czym?
-Marika! Na kolacje!-Zawołał jakiś głos.
-Już idę.Do zobaczenia.-Pobiegła do domu.Usiadłam na ławce i patrzyłam przed siebie.
Las jest niesamowity choć tajemniczy.Ktoś usiadł obok mnie.
-Choć do środka.
-Nie.
-Alena.
-Jeff.-Spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki.
-Idziemy.-Wziął mnie na ręce.Zaniósł mnie prosto do pokoju.Usiadł na krawędzi łóżka.
-To z Jordan to był wypadek.
-Wiem.
-Jeżeli...-Przerwałam mu wbijając się w jego usta.Złapał mnie za biodra i przesunął na środku łóżka.Przerwał i wstał.Poderwałam się do góry.Usiadłam.
-Nie chcesz?
-Chce.
-To choć.
-Nie.-Podeszłam do niego.
-Nic jej nie będzie.
-Skąd wiesz?Może jednak będzie.
-Spytaj ginekologa.
-A ty pytałaś ?
-Tak.
-I co powiedział?
-Że mi to pomoże przy porodzie.-Uniósł mnie za biodra i położyła na pościeli.
-Czyżbyś kłamała ?
-Ja? Nie.-Ściągnął ze mnie spodnie oraz bieliznę.Przejechał palcami po mojej kobiecości.
Zadrżałam.Zdjął swoje spodnie z bokserkami.Przejechał wargą po moim brzuchu.Przykrył nas pościelą.Przekręcił nas tak,że ja byłam na górze.Złączył nasze usta.
Ktoś zaczął pukać.Jeff zaczął głośno warczeć.Drzwi zaczęły się otwierać.Wilson zakrył mnie.
-A co wy tu robicie?!-Nina założyła ręce na biodra.
-Nie wiesz,że się nie przerywa?!
-Wiem,ale ty niestety braciszku nie wiesz.
-O co chodzi?
-Jest rada.-Zostawiła nas samych.
-Przecież ona miała być dopiero za tydzień.
-Nie przejmuj się tym.Zaraz wrócę i dokończymy to.-Zaczął się ubierać.Pocałował mnie w czoło i wyszedł.Po tym jak się ubrałam zeszłam do sali.No co chce wiedzieć o co chodzi.Przystanęłam przy dużych drzwiach i przystawiłam ucho.
-Alfo! Musimy.
-Nie zgadzam się !!
-Ależ ....
-Nie!
-Tu chodzi o bezpieczeństwo dziecka.
-Ja jemu te bezpieczeństwo zapewnię.
-A co jeśli.....
-Nie martw się na zapas Kari.Wszystko w swoim czasie.
-Chce aby było dziecko i zarówno Luna....
-Możesz już wejść Alena.-Stałam w miejscu.Dopóki nie otworzył drzwi.Poszłam za nim.Wszyscy siedzieli oprócz mnie na nie chciałam,ale i tak Jeff wziął mnie na kolana.
-O co chodzi?-Spojrzałam na zebranych.
-Wśród nas jest szpieg,który powiadamia kogoś z zewnątrz o przebiegu Luno twojej ciąży.Dzięki temu wiedzą co się dzieje z dzieckiem.
-Czego oni od niego chcą!
-Będzie niezwykłe,bo ma ono zapewnić pokój pomiędzy watahami.Zjednoczyć je
-Brednie.
-Alfo.To jest...
-Nie ważnie.
-To jest ważnie,bo chodzi o moje dziecko.
-Nasze.
-Co z tym zjednoczeniem?
-Dotąd watahy były w ciągłych konfliktach,ciągłych wojnach,dlaczego to ma się zmienić
za sprawą dziecka.
-Bo ona będzie miała do odegrania pewną rolę w której udowodni czego jest warta.
-Jak małe dziecko może tego dokonać?
-Ona nie będzie wtedy już dzieckiem.
-Koniec tego! Nie będziesz opowiadał durnych bajek.-Wstał i pociągnął mnie za sobą.
Rzuciłam tylko spojrzenie mężczycnie.
-Dlaczego uważasz,że to bajki?
-Nikomu nie udało się tego dokonać nawet za sprawą żołnierzy,których było potąd.-Przejechał ręką poziomo.-A ona będzie sama .
-Nie będzie.Ja jestem z nią .
-Ja też.
-Wiesz nie mam siły na to wszystko idę do siebie,a ty rób co tam chcesz.-Wspięłam się po schodach.Gdy dotarłam do pokoju poszłam wziąć prysznic.Drzwi kabiny się otworzyły wszedł Jeff.Objął mnie w pasie.
-Mieliśmy coś dokończyć.
-Wyleciało mi z głowy.Przypomnisz mi co to było?
-Oczywiście.-Uniósł mnie i przypiął do ściany .Całował z pasją i pożądaniem.Oddałam się tej rozkoszy.Nawet nie pamiętam jak znależliszmy się na łóżku.
CZYTASZ
Zabójczy sekret 1& 2(KOREKTA)
Werewolf17-letnia Alena Redd pochodząca z Transylwanii, przeprowadza się do ojca, do Pensylwanii.Tam poznaje tajemniczego Jeffa Wilsona .Niespodziewanie zakochują się w sobie .Dziewczyna odkrywa ,że Jeff i jego rodzina to wilkołaki.Do tego wszystkiego jej...