- Mówisz o...

- O tej rudej sierocie, która ciągle łazi za kopniętą blondynką z rozdwojonymi końcówkami. Na jej miejscu wstydziłabym się pójść do fryzjera. Nie uważasz, że jestem ładniejsza? Nawet kolana mam fajniejsze.

- Możemy zmienić temat? - Nieśmiało spuścił wzrok, jakby bardzo nie chciał spojrzeć jej w oczy. - Oni wcale nie są razem... Ale nieważne. Skoro już tu jesteś, możemy o czymś porozmawiać?

Valeria posłusznie skinęła głową, chociaż podświadomie spodziewała się najgorszego. Nawet nie zdziwi się, jeśli Ilustrator lada chwila obrzuci ją szkicami Volpiny, wyszepcze dziesięć poematów o Volpinie, pokaże jej pierścionek zaręczynowy dla Volpiny, w końcu jest taka wspaniała, że byle frajer postrzega ją jako miłość swojego życia. Powoli zaczynała być zazdrosna o samą siebie. Niedługo skończy równie marnie, jak Adrien.

- Pamiętasz, jak opętała cię Akuma?

- Skąd o tym wiesz?

- Nieważne. Powiedzmy, że tam byłem. - Chłopak coraz bardziej mieszał się w swoich słowach. - Pamiętasz?

- Tak, wtedy przyszła do mnie ta ruda świnia i...

- Pomińmy temat rudej świni, w porządku? - poprosił. - Tamtego dnia uwolniłaś się bez niczyjej pomocy. Ladybug oczyściła Akumę, ale to ty przedarłaś się przez ścianę cienia.

- Niezupełnie - wyznała dziewczyna z lekkim oporem. - Nathan... wiesz, ten kretyn... on trochę mi pomógł. Gdyby nie on, nie pokonałabym Faiblesse.

Nie wiedzieć dlaczego, na twarzy Ilustratora powstał delikatny rumieniec. Valeria uniosła brwi ze zdziwienia. Chwaliła kogoś innego, tymczasem wyglądał, jakby to on był odbiorcą komplementu. A podobno to płeć żeńska jest dziwna. Pff.

- On jest nieistotny. Zrobiłaś to sama. Jeżeli nie miałabyś takiej mocy, jego słowa na nic by się zdały. Też tak mam, wiesz? Mogę to kontrolować. - Wyznał, przybierając poważny ton głosu. - Jak myślisz, co to oznacza? Dlaczego mamy nad tym władzę, a inni nie umieją się wydostać? Czy to o czymś świadczy?

Dziadek nie zdążył udzielić jej odpowiedzi, a nikt inny nie posiadał takich informacji. Kiedyś pytała o to Vulpii'ego, ale on tylko machnął ręką i poszedł spać. Chyba że... Nigdy nie poruszała tego tematu z byłym kwami Mistrza Fu. Skoro dziadek dysponował największą wiedzą o miraculach, Weiji również musiał coś wiedzieć.

- Może. Dowiem się - wyszeptała dziewczyna, zwracając wzrok ku niebu. - Powinnam wracać.

- Możesz zostać tu ze mną - zaproponował. - Chyba do nikogo ci się nie spieszy, prawda?

- Dylan jest przewodniczącym, ma parę rzeczy na głowie. Nie może cały czas ze mną siedzieć.

- Skoro go nie ma, ja mogę dotrzymać ci towarzystwa. I tak nikt na nas nie czeka. Poza tym, muszę ci coś wyznać. Nathanael wcale nie jest z Pearl. On tylko... Ja tylko...

Ilustrator bardzo chciał coś powiedzieć, ale przerwało mu donośne skrzypnięcie. Dylan zamknął za sobą drzwi, z obojętnym wyrazem twarzy podchodząc do Valerii. Nathanael spuścił głowę, zastanawiając się, jak wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji. Był gotów wyznać prawdę o swojej tożsamości, tymczasem temu pedantowi od siedmiu boleści przypomniało się, że nie przyszedł na bal sam.

- Tu jesteś. Szukałem cię. Wybacz, musiałem ogarnąć sprawę z wyborem na królową balu. Alix sfałszowała głosy i wychodzi na to, że koronę w żeńskiej kategorii dostanie Kim - oznajmił, po czym przeniósł wzrok na chłopaka. - O, proszę. Postanowiłaś zaprzyjaźnić się z kimś większego kalibru?

Zapamiętaj |Miraculous| ✔Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora