66. (nie do końca) Lonely Hearts Club cz. 1

Zacznij od początku
                                    

- Esme, wyglądasz... po prostu n i e z i e m s k o – przywitała ją, ciężko oddychając. Co było nie tak z jej przeklętymi płucami? Całym jej ciałem wstrząsnął atak bolesnego kaszlu.

Usta Esme ułożyły się w uroczy uśmiech, ale w jej ciemnych oczach natychmiast zagościł strach, gdy Lara z trudem próbowała zaczerpnąć oddech.

- To nie brzmiało dobrze. – Turczynka pokręciła głową.

- Ech, zaraz będzie lepiej. To... - kolejna seria kaszlnięć – nic takiego.

Po chwili oddech Lary nieco się wyrównał, chociaż w jej płucach nadal pobrzmiewały niepokojące, drażniące świsty.

I właśnie wtedy zauważyła Haidera.

Blondyn przedzierał się przez tłum, rozpychając wszystkich na boki. Jego wyraz twarzy wręcz krzyczał „złe nowiny".

- Co jest? – zapytała z niepokojem Lara.

- Mam... bardzo... złe newsy... - wysapał, zmęczony po długim biegu.

- Co to za masowe problemy z oddychaniem – mruknęła pod nosem ruda. – No, mów – zachęciła go, kiedy już się nieco uspokoił.

- Okej, to tańczyłem grzecznie z Gabrielle. Tak jak kazałaś, starałem się odwrócić jej myśli od Cade'a i ją rozweselić, wszystko szło jak po maśle. Wtedy zauważyłem Mel i Taquera chichoczących na boczku. Usłyszałem w ich rozmowie imię Coral, więc uznałem, że warto się dowiedzieć, co mówią o tej mendzie. Wybacz, uległem impulsowi stalkingu.

Lara przewróciła oczami, ale machnęła ręką, dając mu znak, by mówił dalej.

- No i poszliśmy za nimi, podsłuchując ich zgrabnie. Wtedy zaczęli mówić o Coral i Cadzie – efektowna pauza. – Jako o parze.

- Co kurde? – Gdyby Lara piła herbatę, oplułaby nią całą szkołę. – O czym ty, kurwa, mówisz?

- Ja też byłem wstrząśnięty – zapewnił ją Haider. – Dlatego, niczym rasowy stalker, włączyłem się do rozmowy, dając im zapewne wyraźnie do zrozumienia, że przed chwilą ich podsłuchiwaliśmy.

- W tym przypadku dyskrecja to nie priorytet – mruknęła Lara. – No dobra, mów dalej.

- No i ja takie „wtf, to oni są parą?" A ta mała tandetna menda rzuca coś mendnego, ja się z g r a c j ą odgryzam. – Lara uśmiechnęła się na zaakcentowanie słowa „gracja", znaczącego to samo, co imię Grace. – No dobra, przechodząc dalej, powiedziała, że tak, są razem oficjalnie od dwóch dni.

- Nie wierzę w to – jęknęła Lara, załamana.

- Uwierz. Przytulali się na parkiecie i to tak wiesz, mniej przyjacielsko niż Briade wtedy.

- Oni nie przytulali się przyjacielsko! – zaprotestowała gwałtownie Lara. – Oni... oni przytulali się, jakby zaraz miał się skończyć świat czy coś takiego, to było przepiękne i w żadnym stopniu nie przyjacielskie!

- No tak, ale to Briel zna od zawsze. I ponoć powiedział Mel, że Gabrielle jest dla niego, cytując, „jak siostra".

- Co za nieogarnięta menda, przecież wyznał mi, że ją kocha – mamrotała Lara wściekle. – Jak ja go dorwę... - urwała. – Gdzie jest Gabrielle? Jak zareagowała?

- Wyglądała, jakby miała się zaraz poryczeć – poinformował ją Haider. – Pobiegła do łazienki.

- Nie dziwię się – mruknęła pod nosem. – Okej, czas na interwencję w trybie alarmowym.

Lonely Hearts ClubOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz