Rozdział 12 "Komnata Tajemnic"

Mulai dari awal
                                    

- Wiesz znam jedno miejsce, a nawet dwa, w którym możemy porozmawiać. Jedno bardziej przytulne, drugie mniej.

- Pokój Życzeń odpada.

- Domyśliłem się. Ale mówiłem o czym innym. Jednak, czemu nie mogliśmy się spotkać w Pokoju życzeń?

- Teraz dyrektor nie pozwala chodzić pojedynczo, no chyba że w bardzo wyjątkowych sytuacjach.

- Czemu?

- Zabito mugolaczkę. - powiedziałam cicho.

- Co? Naprawdę? Ale kto?

- Nie wiem! Ale najpewniej zaklęciem, bo nie było żadnych ran, ani nic takiego.

- Czyżby historia się powtarzała? Znowu? - wtrąciła Marta.

- To nie możliwe. Bazyliszek nie żyje, to po pierwsze, po drugie Komnata nie została otwarta. - zaprotestowała brunet.

- Jaka komnata?

- Zobaczysz. Chodź. - wyciągnął dłoń, za którą szybko chwyciłam. Podeszliśmy do kranów. - Powiedz „Otwórz się", ale w wężomowie.

Zrobiłam jak kazał. Jeden z kranów zniknął pod podłoga, a reszta rozsunęła się, ukazując wielką, czarną dziurę, prowadzącą na dół.

- Wskakuj. - powiedział niebieskooki.

Przełknęłam głośno ślinę i zanim zdążyłam wskoczyć, spojrzałam na Martę.

- Będziesz mnie kryła? Powiedziałam obrazom, że poszłam z Tobą pogadać. - ta w odpowiedzi kiwnęła głową. Wzięłam głęboki wdech, Tom puścił moją dłoń, a ja skoczyłam.

W końcu wylądowałam po „przejażdżce", co było przerażające, naprawdę nigdy nie lubiłam zjeżdżać w długich tunelach. Rozejrzałam się dookoła. Stałam na wielu małych kosteczkach, po chwili koło mnie pojawił się Tom, który uśmiechnął się do mnie. Szłam za nim do wielkich okrągłych drzwi z wyrytymi wężami. Spojrzałam na czarnowłosego i już wiedziałam, że tu też muszę użyć wężomowy, co też zrobiłam. Przed nami ukazał się długi korytarz z wodą po bokach oraz posągami węży. Na samym końcu był także posąg, ale o wiele większy. Przedstawiał Salazara z otwartymi ustami. Przed nim leżały kości, wielkiego zwierzęcia, zgadywałam, że bazyliszka.

- To jest właśnie Komnata Tajemnic. - powiedział Tom uśmiechając się. - Przywodzi wspomnienia.

- Miłe?

- Tak i nie. To tutaj ten Potter mnie zniszczył. - nie mal, że wysyczał ostatnie zdanie.

- A mówiłeś o jakimś przytulnym miejscu. -zmieniłam temat.

- A tak chodź. - chwycił moją rękę i razem podeszliśmy do końca chodnika, który woda oddzielała od posągu Slytherina. - Czy mogę pożyczyć Twoją różdżkę? - kiwnęłam głową i podałam mu ją.

Chłopak wyczarował niewielki most na drugą stronę.

- Niestety, teraz potrafię tylko tyle. - posmutniał lekko i oddał mi różdżkę.

Przeszliśmy przez usta podobizny, a tam były dwa korytarze. Jak powiedział Tom, jeden był dla bazyliszka, a drugi prowadził do komnaty Salazara. Tam też ruszyliśmy. Na drodze stanął nam duch. Merlinie to był...

- Witaj Salazarze. - skłonił się lekko brunet.

- Tom Marvolo Riddle. A raczej jego wspomnienie. Co Cię tu sprowadza z tą nie znaną mi dziewczyną?

- Slitherinie, pozwól że przedstawię Ci Alice Riddle. Nie jest to moja córka, wnuczka, ani prawnuczka. Jednak jest to twoja dziedziczka.

- A jak to udowodni? - spojrzał na mnie.

- Alice, pokaż różdżkę. - szepnął Tom. Wyciągnęłam z szaty różdżkę z bardzo dziwną, ale i ciekawą rączką, przedstawiającą głowę, z której ust wychodził wąż. Założyciel przyjrzał się jej dokładnie, a potem powrócił wzrokiem na mnie.

- W takim razie Witam Cię w mojej komnacie Alice. - uśmiechnął się duch i zaprowadził nas do pięknego, wielkiego pokoju.

Ciemna, drewniana podłoga w większości była zakryta ciemno-zielonym dywanem. Był tam także komin oraz kanapa. Po drugiej stronie stały szachy w barwach domu Slytherinu oraz drzwi prowadzące do sypialni. Było jeszcze kilka par drzwi. Jedne prowadziły do kuchni inne do łazienki, kolejne do lochów i ostatnie do biblioteki szkolnej*. Wraz z Riddlem usiedliśmy na kanapie. W kominku od razu zawitał ogień. A na ławie pojawił się dzbanek z herbatą, cukier, dwie filiżanki oraz ciasteczka w kształcie węża. Filiżanki od razu napełniły się gorącym wywarem.

- A więc o czym chciałaś porozmawiać?

- No właśnie o tym co się stało. O tym morderstwie.

- Hm?

- Wszyscy myślą... to znaczy prawie wszyscy, głównie to z innych domów, myślą że to ja zabiłam tę dziewczynę. Ale to nie prawda. Ja nawet jej nie znałam. Wszyscy mówią, że historia znowu się powtarza, że trzeba coś zrobić, bo zginie więcej mugolaków. Mówią, że staje się taka jak ty itp. - głos mi się powoli załamywał, a moje starania powstrzymania łez poszły na marne. Ja nie wiem co mam robić. Chciałam być zwykłą nastolatką, kiedy tu trafiłam myślałam, że wpasuje się w normę i nikt nie będzie mnie wyśmiewał, ale tutaj ludzie się mnie boją, a nawet planują jak się mnie pozbyć. - łzy skapywały do mojej herbaty.

- No już, spokojnie. Uspokój się. - Tom objął mnie delikatnie, a ja wtuliłam się w jego tors. Tak tego było mi trzeba. Po tych wszystkich obrazach i usłyszanych nie chcący spiskach. Musiałam się komuś wypłakać i do kogoś przytulić. Niby mogłam go dotknąć i tak dalej, ale czułam jakbym przytulała się do powietrza.

- Szkoda, że nie możesz być żywy. - wyszeptałam w jego tors.

- W sumie to mogę. - odpowiedział opierając podbródek o moją głowę.

- Naprawdę? - spojrzałam na niego.

- Yhm. Ale żeby to się stało, muszę poświęcić czyjeś życie. - powiedział ponuro, a wtedy i ja spochmurniałam.

_________________________________________________

*Komnat Salazara została wymyślona przeze mnie, więc takie miejsce w filmie, ani książce nie istnieje.

No i koniec z dobrymi wieściami. Czy Alice będzie w stanie poświecić czyjeś życie, aby Tom mógł żyć? I kto jest mordercą w szkole? Jak myślicie? Możecie pisać teorie spiskowe w komentarzach i nie zapominajcie o gwiazdkach.

WAŻNE!!!!

Dzisiaj rano wyjeżdżam i wracam najpewniej w  niedzielę wieczorem, więc wątpię że coś wstawię przez te dwa dni, ale mam nadzieje, że do głowy wpadnie mi dużo pomysłów, będę miała ze sobą notatnik, więc będę wszystko zapisywała XD.


False Accusations/Niewinna [Zakończone]Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang