#18

1.2K 97 2
                                    


Po kolacji wigilijnej, rozdaliśmy sobie prezenty. Od cioci i wujka dostałam perfumy, od dziadków sweter świąteczny, a od małej Sky laurkę z choinką na której były napisane życzenia.

Rodzice sprawili mi największą niespodziankę, ponieważ podarowali mi małego pieska. Mały biały kundelek, skradł serce nie tylko mi, ale też całej obecnej rodzinie. Z racji tego że była to dziewczynka nazwałam ją Daisy. Pieskowi, przygotowałam posłanie w moim pokoju. Dałam jej jeść, i nalałam wody do miseczki.


Następnego dnia, po śniadaniu panował tłok. Wszyscy dorośli wybierali się wieczorem, na bal świąteczny, ze względu na Boże Narodzenie. Ja nie szłam, bo wieczór chciałam spędzić razem z Sophią i Victorią.

Mama i ciocia, pojechały do kosmetyczki, chciały mnie wyciągnąć, ale się nie dałam. Wolałam spędzić czas z wujkiem, tatą i dziadkiem oglądając telewizję.

Siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy film Kevin sam w domu. Na moich kolanach spała, Daisy którą lekko głaskałam. Była taka malutka i krucha.

Ze względu na to że każdy widział Kevina, już z milion razy, przegadaliśmy cały film. To o szkole, to o balu. Jednym słowem o wszystkim.

-Nie będziesz bała się zostać sama w domu Cheryl?- zapytał się dziadek.

-Nie jestem mała, dziadku.

-Dla nas zawsze będziesz małą dziewczynką- powiedział dziadek, uśmiechając się do mnie. Nagle przyszła do nas mała Sky, z uśmiechem na ustach.

-Tato! Mam nową przyjaciółkę!- powiedziała.

-Na prawdę?- zapytał zdziwiony- Jak ma na imię?

-Harper!

-A gdzie ona jest?- zapytał wujek Ethan, sadzając dziewczynkę na kolana.

-Na polu. Lepiłyśmy bałwana! I igloo!- mówiła dziewczynka, z wielką radością.

-Zaraz będziemy się zbierać Sky- powiedział dziadek, na co posmutniała.

-Mogę się iść jeszcze pobawić z Harper?- wydęła wargi. Jej tata, pokiwał głową na co dziewczynka szybko zeskoczyła mu z kolan. Chwyciła za kurtkę, czapkę i rękawiczki po czym wyszła na pole.

-Dzieci mają bujną wyobraźnię- powiedział wujek Ethan.

-Tak właściwie, Harper to siostra mojego kolegi. Miszka na przeciwko nas- powiedziałam.

-Kolegi?- powiedział z uśmiechem wujek, na co ja tylko westchnęłam.


Była już prawie 19. Powoli zaczęłam zbierać się do Sophie. Wszyscy jakieś 30 minut temu, pojechali, więc byłam sama w domu. Postanowiłam włączyć muzykę na cały regulator. Oczywiście w głośnikach zabrzmiał 5 Seconds of Summer .

Był to mój ulubiony zespół. Od zawsze marzyłam, żeby iść na ich koncert, ale jak się dowiadywałam, że w danym miejscu będą grać koncert biletów już nie było. Za tydzień właśnie miał być ich koncert, w Manchesterze. Było mi smutno, że wszystkie bilety były już wyprzedane. Może następnym razem mi się uda.


Wzięłam prysznic, i umyłam włosy. Chodziłam od pokoju do łazienki w samej bieliźnie nucąc lecące piosenki. Gdy wysuszyłam włosy, nagle zobaczyłam Nicka w progu drzwi. Chłopak stał, i bacznie się mi przyglądał od góry do dołu. No tak byłam w samej bieliźnie. Podbiegłam do źródła głośnego dźwięku, i wyłączyłam muzykę.

-Jesteś normalny?!- krzyknęłam na niego.

-Dzwoniłem, ale nikt nie otwierał a drzwi były otwarte- uśmiechał się cwaniacko, patrząc ciągle na moje ciało. Szybko podeszłam do szafy, i wyjęłam z niej dużą koszulkę, która sięgała mi do połowy ud. Brunet, się zasmucił, ale za to ja uśmiechnęłam się do niego dumnie.

-Mam coś dla ciebie- powiedział podchodząc bliżej. Strzeliłam mu, pytające spojrzenie.

Z kurtki wyciągnął kopertę.

-Chyba nie dajesz mi pieniędzy- powiedziałam ze śmiechem. Nick nic nie powiedział. Nadal się na mnie patrzył.

Zaczęłam otwierać kopertę. Moje oczy, mimowolnie się rozszerzyły, gdy ujrzałam bilety. Bilety na koncert 5 Seconds of Summer.

-Jak..- powiedziałam z niedowierzaniem.

-Kupiłem je wcześniej. Nie raz mi mówiłaś, że bardzo chciałaś ich zobaczyć na żywo, ale nie miałaś okazji. Widzisz.. teraz masz- uśmiechnął się. Momentalnie, rzuciłam się na Nicka.

-Dziękuję- powiedziałam cicho. Przeszły mnie ciarki na plecach, bo poczułam oddech Nicholasa, na mojej szyi- Ja też coś dla ciebie mam- powiedziałam po czym podeszłam do biurka, i z szuflady wyjęłam prezent dla niego. Chłopak był lekko zaskoczony. Podałam, mu małe pudełeczko.

Nicholas, otworzył wieczko. Nie mogłam wyczytać jego wyrazu twarzy ponieważ w pokoju było ciemno, a jedynym źródłem światła były oświetlające latarnie uliczne.

-Znak nieskończoności?- zapytał, na co mu przytaknęłam. Widziałam że się uśmiechnął- Czemu to jest przedzielone?

-Bo to jest dla dwóch osób.

-Kto ma drugą połowę?- zapytał, zakładając bransoletkę.

-Ja- powiedziałam. Jego wzrok przeniósł się na mnie. Przybliżył się do mnie. Byliśmy na tyle blisko, że nasze klatki piersiowe się stykały.

- Myślisz,że jest coś, co trwa wiecznie?- zapytał, a ja nie wiedziałam o co mu chodzi, więc po prostu przytaknęłam- Miłość jest nieskończona, jak nieskończone jest gwiaździste niebo, jak nieskończone jest wiecznie nieukojone morze- powiedział, po czym wpił się w moje usta.

Don't leave meWhere stories live. Discover now