= 17.=

52 7 2
                                    

Tak hipotetycznie jakbyś została zmuszona  do opuszczenia rodzinnego kraju, a twój nowy ochroniarz okazał by się pierdolonym zjebem i najebany w trzy dupy chciał cię zgwałcić, co byś zrobiła? No napewno nie opatrzyła mu rozjebanej podczas porachunków głowy i siedziała w tym samym domu gdzie wyrzej wymieniony oprawca. Jaki nasuwa sie wniosek? Jesteś totalnie zjebana Jana.

Jest piąta. Piąta nad ranem. Z uwagi na to iż siedze w salonie już od jakiś 4 godzin popijając kakao stwierdzam, że godząc się na burdel jaki w moim życiu wywołała ta przeprowadzka wyrządziłam sobie niemiłosierną krzywdę.

Bo mogłam kurwa siedzieć grzecznie w Rosji nie wadząc nikomu. Ale nie trzeba było się słuchać panów w mundurach i spełniać jakieś głupie umowy z przed lat.

Skończyło się. Nie ma tak dobrze. Już nie chce być dobra.

Siedząc kilka godzin z kubkiem w rękach, w ciemnościach myślałam. Wow, szok, myślałam. Doszłam do wniosku, że mi sie to cholernie nie opłaca. Skończę szkołę, opłacą mi studia i będę musiała być przykładną obywatelką. Nie doczekanie wasze.

Przy okazji, jak tak sobie siedziałam, dowiedziałam sie kim jest ten cały"GJ". A wiec nie znam go/jej, jednak miałam dostemp do pełnej dokumentacji w domu. Raz przy przegladaniu poczty natrafiłam na list w sprawie ropy. Jako adresat był właśnie "GJ". Ot cała tajemnica.

Usłyszałam szczebiot otwieranych zamków w drzwiach. Zwróciłam głowę w stronę hollu prowadzącego pomiedzy kuchnią, a salonem na schody. Po krótkim wyszeptaniu niezrozumiałego bełkotu przedemną znaleźli sie obściskujący "rodzice".

Bawili się w najlepsze, powoli dobierajac się do siebie. Wydaje mi się, że byli zalani. Odchsząknełam by zaznaczyć swoją obecność.

Kobieta zwruciła głowę w moją stronę. Ustała sztywno gdy dotarło do niej, że nie są sami. Nastepnie uderzyła męża w ramęi, gdy nadadal przysysał się do jej szyji.

- Pomuc w czymś?- zapytała chcąc wygladać na przytomna myślami

- A wygladam jakbym potrzebowała waszej pomocy?

- O Jana promyczku, nie śpisz? Gdzie jest Will? Miał cię pilnować- po zauwarzeniu mojej obecności mężczyzna postanowił równierz właczyć sie do rozmowy zaciągając koncówki wyrazów.

- U mnie w pokoju

Kobieta zapaliła światło rażąc tym wszystkich po oczach. Zmarszczyła brwi bacznie mi się przyglądajac

-Boże, dziecko! Ty masz krew na bluzce- podbiegła do mnie chwiejac się na obcasach. Mimowolnie spojrzałam w te miejsce. Faktycznie byłam ubrudzona  w okolicach lewego obojczyka- Nic ci nie jest?

- Nie nic. To nie moja- musiałam sie ubrudzić kwią Willa.

- Gdzie Will? Czemu nie jest z tobą? -ciagneła dalej Diana

- U mnie w pokoju. Rozciełam mu glowę i leży przy łóżku- wzruszyłam ramionami i wstałam kierujac sie z kubkiem do kuchni.

-Co? Jak to rozciełaś mu głowę?

- Normalnie-  z zamiarem ignorowania kolejnych pytań podeszłam do zlewu umyć naczynie

Po wyłaczeniu wody usłyszałam jak moi towarzysze wchodzą po schodach, najprawdopodobniej kierując sie do mojego pokoju. Dochodziła szusta wiec ponownie usiadłam w fotelu czekajac na dalszy rozwój akcji.

Po 10 minutach w hollu pojawiła się Diana. Miała zamiar zacząć cos mówić, ale zaprzestała swojej decyzji stwierdzajac, że i tak ją zignoruje. Machneła ręką, poczym ponownie udała się na piętro.

Gdy zajmowałam sie lekturą porannej prasy w naszym domu pojawili sie dwaj mężczyźni w garniturach i sanitariusze. Skierowałam ich do mojego pokoju. Majac dość tej szopki poszłam pobiegać.

________________________________

Trzy tygodnie nad morzem z rodzicami w jednym pokoju i znikomym internetem. Błagam niech ktoś mi kupi bilet do domu.

Jak wam mijają wakacje? Mam nadzieję, że są lepsze niż moje.

A i czy ktoś wogóle zauważył nową okładkę? Mogę się przyznać, że mojego autorstwa. Chyba nie jest aż taka najgorsza...

➡⭐+kom. 😊😙

Nawrócić zabójcęWhere stories live. Discover now