= 10.=

84 11 0
                                    

Siedzieliśmy w aucie... Siedzieliśmy długo w aucie... Pierdolone korki!
A na dodatek ten idiota po lewej nie chce powiedzieć gdzie jedziemy. Nie odpowie normalnie na pytanie tylko sie głypio szczerzy.

Wziełam głęboki wdech aby się uspokoić. Z niechęcia chwyciłam w swoje łapki telefon i weszłam na portal społecznościowy. Robiłam to tylko jak naprawde bardzo mi się nudziło. "Ci na górze" stwierdzili że karzda normalna nastolatka ma takie coś. Była to dla mnie nowość, bo wcześniej nie mogłam i nawet nie chciałam.

Zatrzymaliśmy się. Ostrożnie podniosłam wzrok z nad urządzeni, aby upewnić się, że nie stoimy w korku.

Nie jestem pewna czy wolałam dalej siedzieć w internecie czy wyjść na zewnątrz. Za oknem był wielki budynek z dumnym napisem SZPITAL. No nie wierze. Zaczełam łączyć fakty i jedyne co mam wspulnego ze szpitalem to ofiara. Chyba on żartuje.

Drzwi od mojej strony otworzyły się. Spojrzałam zdziwiona na Willa ściskającego klamkę.

- No dawaj- wyciągnoł dłoń w moją strone

- No chyba nie- założyłam ręce na pierś i odwruciłam się tylem do chłopaka, znaczy na tyle ile mogłam zrobić to w samochodzie.

- No to chyba będę musiał ci pomuc- poczułam jak ręce Willa ściskają mnie pod pachami i wyciągają na zewnątrz. Niestety.

- Nie ide- złapałam za klamkę by ponownie uciec do auta jednak usłyszałam dźwięk zamykanych dzrwi. Posłałam brunetowi mordercze spojrzenie -Ja ci jeszcze dzisiaj zrobie krzywde- ostrzegłam

- Idziemy księżniczko- wybełkotał dławiąc się śmiechem. To nie było śmieszne. Naprawdę byłam zdolna zrobić mu krzywdę

Po przejści niezliczonej ilości korytarzy wreszczcie zatrzymalismy się przed białymi drzwiami. Otworzyłam usta chcąc ostrzec, że tam nie wejdę, ale nie zdąrzyłam. Drewniana powłoka uchyliła się, a ja zostałam popchnięta w strone wnętrza pokoju. Chciałam sie jeszcze wycofać ale zaliczyłam zderzenie z klatką brązowookiego.

Zobaczyłam jak blondyn leży na jednym ze szpitalnych łóżek i w najlepsze gawędzi sobie z kolesiem, którego już wcześniej pare razy widziałam w szkole. Swoją drogą trudno było nie zauwarzyc kogoś kto co chwila ma inny kolor włosów.

Luke nie wyglądał na bardzo poturbowanego. Jedyne co zauważyłam to pare siniaków na szyi, w miejscu gdzie wcześniej znajdowały się moje palce. Chłopak zobaczywszy nas beszczenie sie uśmiechną.

- Kogo moie śliczne oczy widzą?

- Z tym, że śliczne bym polemizowała

- Mia chciała by ci coś powiedzieć- oznajmił Will chcąc jak najszybciej zakończyć swoje zadanie

- Ja?- spytałam z udawanym ździwieniem na co brunet posłał mi ostrzegawcze spojrzenie. Nie no chyba on serio nie myśli, że przeproszę tego idiote

- Wow. Wide, że masz prywatnego kucyka Pony- wymyśliłam na poczekani. Niebieskowłosy podniusł wzrok, który dotychczas utkwiony w czymś bardzo ciekawym za oknem, na mnie i uśmiechnął się. Zakładam, że jego zrąbana główka uznała to za komplement.

- Nie to chciałaś powiedzieć- wycedził przez zęby Will. Zdecydowanie facet się za szybko denerwuje.

- Jak nie to, to ja już nie wiem.- wyrzuciłam ręce w powietrze.

- Chyba powinniśmy zostawic was samych- Brunet spojrzał na kolorowego. Nie, nie zrobisz mi tego Will.

Mężczyźni zaczeli kierowac sie do wyjscia.

Nie rób tego. Prosze nie- wewnętznie krzyczałam. Patrząc na postacie w progu. Drzwi zatrzasneły się- Oh, umrzyj Will

Spojrzałam na bawiacego się telefonem Luka.

- To co takiego chciałaś mi powiedzieć?- usmiechną się w moim kierunku

- Zapomnij, że cie przeprosze

- No to sobie ze mną posiedzisz prawda?

Dziwnym trafem mój wzriok trafił na leżącą nieopodal strzykawkę z bliżej nie znanym mi lekiem. A może by tak... Nie nie myśl o tym Jana.

Odwruciłam sie do okna, żeby tylko na niego nie patzreć. Był dość chłodny dzień. Zanosiło sie na deszcz. To całkiem dobrze, bo lubie deszcz.

Moje rozmyślania nad pogodą przerwał dźwiek otwieranych drzwi. Mometalnie odwruciłam się mając nadzieje, że ten pajac się opamiętał i po mnie wrócił. W progu stała pielęgniarka z metalową tacką w rękach.

- Musi pani wyjść. Zaraz będzie obchód.- rzuciła w moim kierunku. Miałam ochote wycałować tą kobietę.

Jak najszybciej wyszłam z sali. Spojrzałam przelotnie na Luka. Chyba nie był zadowolony z mojego odejścia. Sory, ale nie tym razem kotku.

Na jednym z plastikowych krzeseł zauważyłam Willa.

- Idziemy z tąd- brzmiało to troche jak rozkaz

- Załatwiłas już wszysttko?- chłopak był ździwiony tak szybkim załatwieniem sprawy

- Oczywiście- odpowiedziałam słodkim, niewinnym głosem- A teraz zawijamy się.

Szłam szybko przed siebie. Nie byłam nawet do końca pewna czy Will nadal jest za mną. Odetchnełam z ulgą gdy opadłam za skóżany fotel w samochodzie.

- Nie przeprosiłaś go prawda?- kurde czy on naprawde nie wie kiedy odpuścić?

- Oczywiście, że nie. A teraz jedźmy stąd.- chłopak tylko przewrócił na to oczami, ale już po chwili usłyszałam pracujący silnik.

- Mam dla ciebie niespodziankę

Nawrócić zabójcęWhere stories live. Discover now