= 3.=

86 10 0
                                    

Obudził mnie przeraźliwy dźwięk budzika. Nie miałam innego wyjścia jak wstać. Niechętnie poczłapałam do szafy by coś na siebie włożyć. I tu zetknęłam się z dylematem, którym nigdy wcześniej nie zawracałam sobie głowy, a mianowicie w co się ubrać. Po długim namyślę postawiłam na krótkie, jeansowe spodenki i koszulę z motywem moro. Na moje nieszczęście okazało się że posiadam równie zasobną kosmetyczkę, tak więc zaszalałam i moje usta przyjęły barwę ognistej czerwieni. Jak na ironię kolor nazywał się Russian Red.

W jadalni czekała już moja nowa rodzinka. Na mój widok zareagowali całkiem normalnie. Diana jak dobra mamusia ucałowała mnie w czoło i zaprosiła do stołu. W tym momencie moje ciśnienie zaczęło się podnosić. Nie wierzę jak można odgrywać taką szopkę. Usiadłam jednak posłusznie nie chcąc z rana robić burzy.

Posiłek mijał w milczeniu. James to jest mój tatuś czytał poranną gazetę sącząc kawę. Diana co jakiś czas zerkała na mnie i uśmiechała się uprzejmie. Ciszę zakłócał jedynie duży zegar na ścianie, co dodatkowo potęgowało moją złość.

- Jak co się spało kochanie?- zapytał zza płachty papieru ojczulek. I to wystarczyło by doszczętnie mnie wkurwić.

- Jak śmiesz?! Nawet nie raczysz spojrzeć zza tej przeklętej gazety! Jak możecie udawać że wszystko jest ok jak wcale tak nie jest?! Mam dość! Aaa i nie jestem twoim kochanie! Zrób se własne dzieci! - oboje spojrzeli na mnie zdziwieni.

Jak można tak udawać? Okłamywać samego siebie? Udają popapraną rodzinkę jak by ktoś ich nagrywał!

Chwyciłam torbę i wybiegłam z domu. Byłam wściekła. Dobrze wiem, że nic złego nie zrobili, ale... w sumie to zrobili. Porwali mnie z kraju , pozbawili rodziny i próbują okłamywać samych siebie. Marni agenci bez własnego zdania wykonujący jedynie rozkazy. Nienawidzę ich i tego zwalonego kraju.

Przed willą stało czarne Porsche. O auto opierał się ciemno włosy mężczyzna. Nie był już tak oficjalnie ubrany jak ostatnio. Ponownie otworzył drzwi pozwalając wsunąć mi się na skórzane siedzenie.

- Skąd ten grymas na twojej buźce misiaczku?- uśmiechną się łobuzersko wsiadając na fotel kierowcy

- Odpuść sobie pajacu- wysyczałam przez zęby

- Jak agresywnie...- chłopak delikatnie nachylił się w moją stronę i złapał za kosmyk włosów- Wiesz że jesteś śliczna jak się denerwujesz?

- Uważaj bo jak się wkurwię to zostanę Miss Świata i okolic- chwyciłam za rękę Willa odpychając ją jak najdalej ode mnie.

Na mój gest ponowne na jego twarzy zagościł uśmiech. Dupek.

***

Po paru minutach podjechaliśmy pod duży budynek szkoły.

- Będę o 15 i nie próbuj głupich sztuczek- rzucił chłodno Will gdy wychodziłam z samochodu.

Ten koleś jest jakiś dziwny. Najpierw zagaduje jak gwałciciel potem jak by mówił do śmiecia...

Ale mniejsza o to. Stałam przed dużym, lekko przeszklonym budynkiem. Moja nowa szkoła. Moja pierwsza szkoła.

Ruszyłam przed siebie. Na dziedzińcu, gdzie siedziała prawie cała szkoła wszystkie oczy zwrócone były na mnie. Czy ci ludzie nie mają nic innego do roboty?

Na szczęście dotarłam do drzwi. Złapała za klamkę i pociągnęłam. Niestety wejście do szkoły skutecznie utrudniała mi czyjaś dłoń. Podniosłam swoje zacne oczęta na szczerzącego się blondyna.

- Cześć piękna

Spojrzałam na niego pytająco i teatralnie rozejrzałam się od okoła wywołując tym samym śmiech chłopaka.

- Jesteś rozkoszna. O ciebie chodziło ślicznotko.- przybliżył swoją twarz do mojej. Blisko. Za blisko jak na pierwsze spotkanie. Dobrze zdawałam sobie sprawę z tego, że właśnie oczy całej szkoły zwrócone są na naszą dwójkę. Tego mi było trzeba. Kolejnego idioty- króla szkoły.

- A ty nadal wyglądasz idiotycznie- uśmiechnęłam się rozkosznie. Nie chciałam dać za wygraną.

- Zadziorna... lubię takie- wymruczał chłopak, ale tak by publiczność słyszała. Dodatkowo złapał mnie za biodra przyciągając do siebie.

- Puść mnie jak nie chcesz, żebym wybiła ci ząbki kochasiu- na moje słowa chłopak wyszczerzył się jeszcze bardziej, a uścisk na moich biodrach zacisną się mocniej.

Z opresji postanowiła wybawić mnie blondynka chwiejąca się na 20 centymetrowych szpilkach ubrana w pasek od spodni to znaczy spódniczkę.

Dziewczyna podeszła do nas i zaczęła mną szarpać.

- Jak śmiesz dotykać Luka. On jest mój!- chciało mi się śmiać na widok grymasu, w który usiłowała ułożyć się jej twarz. Podniosłam jedynie ręce w geście obronnym odsuwając się od chłopaka.

- Spokojnie kotku. Ta nowa się do mnie przystawiała,ale panowałem nad sytuacją- w tym miejscu prychnęłam- Przecież wierz, że nikt cię nie zastąpi- powiedział chłopak kładąc ręce na jej pupie. Miałam prychnąć po raz kolejny, ale postanowiłam skorzystać z sytuacji i uciec do szkoły. Ja chyba naprawdę trafiłam do jakiegoś wariatkowa.

Udałam się do sekretariatu po plan, a następnie do mojej szafki po książki.

***

Lekcje minęły spokojnie. Okazał się że nie jestem taka tępa jak się wydawało. Co prawda nie obyło się bez dziwnych sytuacji. Na chemii były pierwiastki, a ja podałam jako przykład "przepis" na bardzo skuteczną bombę domowej roboty. Chemiczka proponowała co prawda wizytę u psychologa ale obyło się bez większych problemów.

Stałam o 15 w miejscu gdzie umówiłam się z Willem. Spóźniał się.

- Co robisz tak sama ślicznotko?- zza moich pleców usłyszałam głos blondyna.

- Stoje, a nie widać- odpowiedziałam nie odwracając wzroku od parkingu.

- Może mógłbym ci umilić jakoś czas kwiatuszku?- poczułam jak jego dłoń ląduje na moim pośladku. Spiłem się lekko i przeklinałam w duszy Willa.

- A ty nie masz przypadkiem dziewczyny?- starałam się ignorować nie chcianą łapę i nie dać wyprowadzić się z równowagi.

- Możesz nią być jak chcesz- jednym sprawnym ruchem chłopak obrócił mnie w swoją stronę i przycisną do swojego ciała.

- Podziękuje-uśmiechnęłam się po czym zaczęłam się wyrywać. Niestety silne ręce Luka uniemożliwiały mi to. Swoją postawą wywołałam tylko jego śmiech. Nachylił się w moją stronę.

- Zaraz będziesz krzyczała moje imię słońce- szepnął i ugryzł płatek mojego ucha.

Usłyszałam pisk opon zatrzymującego się obok nas samochodu. Luke został ode mnie odepchnięty. To był Will. Mężczyzna popchną jeszcze parę razy blondyna, a następnie wymierzył słuszny cios w twarz.

- Jak jeszcze raz ją dotkniesz to stracisz zęby.- wysyczał brązowooki- Wsiadaj Mija- tym razem zwrócił się do mnie.

Nawrócić zabójcęWhere stories live. Discover now