= 15.=

57 7 1
                                    

Zimny dreszcz przeszył moje ciało. Poczułam jak wszystkie wizje się zpełniają. To było by zbyt proste na wielbiciela. Zamknełan oczy próbując uspokoić oddech. Namarne.

Nie byłam bezpieczna. Nie byłam zdana na siebie i swoje zdolności. Niemyśląc zawiele zbiegłam schodami na parter. Nikogo tam niezastałam. Na blacie w kuchni leżała karteczk zawiadamiająca mnie o kolejnym "wypadzie" moich rodziców.

Nie było ich często, ponieważ oprócz nianczenia mnie mieli również prace. Tą normalną. Byli agetami i jeździli na misje czy inne gówno. Czasami nie było ich kilka dni więc łatwo było wydedukować iż nie jest to romantyczny wieczór.

Upewniwszy się, że drzwi jak i wszystkie okna są zamknięte uzbroiłam alarm i wróciłam do pokoju. Siediałam na środku łóżka i zastanawiałan się co teraz.

Nie znam żadnego GJ. Znaczy pewnie znam,ale nie pamiętam. Mógł to być karzdy. Ten ciemny świat zna nie jedną sztuczkę i zmiana wyglądu jest błachostką. Nie trudno o dobry kamuflaż czy chociażby operacje plastyczną. Ludzie mający cel są zdolni do wszystkiego, wliczając w to mnustwo poświęceń.

Zerwałam się z materaca i upadłam na kolana przy meblu. Wyciągnełam spod niego średniej wielkości karton. Zdjełam wieczko i spomiędzy starych ciuchów przywiezionych przeze mnie tutaj, wyjełam sejf. Pośpiesznie otworzyłam metalowy sarkofag.

W środku znajdowały się rzeczy według mnie najwarzniejsze. Zdjęcia z małą mną, z moim ojcem, Nikołajem. Był też pierścionek zaręczynowy mojej mamy i listy, które napisała na różne warzne okazje w moim życiu wrazie jak by jej zabrakło. Ogółem mnustwo sentymentalnych cosiów.

Wsadziła rękę głębiej. Opuszkami palcy wyczułam zimny metal. Szybko wyciągnełm owy przedmiot.

O tak. Moje maleństwo. Spojrzałam na pistolet w moim ręku. Pasował idealnie. Mój wierny przyjaciel. Tyle ofiar i rozlanej krwi...

Zatrzasnełam sejf i umieściłam go na poprzednim miejscu. Ponownie znalazłam się na łóżku. Pistolet schowałam pod poduszkę, a sama się na niej ułożyłam. Nie była to późna godzina ale wolałam łudzić się, że sen rozwiąże wszystkie problemy(a głównie te związane z moją psychiką)

***

Usłyszałam szmer, który mnie wybudził. Zamrugałam parę razy by przyzwyczaić oczy do półmroku panującego w pokoju.

I znów. Teraz był wyraźniejszy. Rozwarzałam właśnie sprawdzenie czy aby nikt nie prosi sie o darmową porcję śrótu gdy dźwieki,tym razem inne, zaczeły być jak cięgłe pasmo. Usiadłam pionowo na łóźku, a jedna z moich rąk powędrował pod poduszkę ściskając pistolet. Przymknełam powieki by skupić się jedynie na dźwiękach dochodzących zza drzwi.

Do moich uczu dobiekł dźwięk jakby obijania się o ściany i nieudolnych kroków. Padło również pare przekleńst i niezrozumiała paplanina. Po lepiej słyszalnym głosie wnioskowałam iż generator hałasu(czytaj potęcjalna ofiara) wchodzi po schodach.

Ów osobnik zapukał do drzwi mojego pokoju. Hmmm debil?

Nic nieodpowiedziałam wpatrując się w drewnianą powłokę. Błyszcząca klamka poruszyła się, a zza drzwi wynurzyła się głowa.

A nie mowiłam, że debil.

Gdy wzrok Willa wreszcie odnalazl moją osobę chłopak rozpromienił siè i otworzył drzwi na ościerz.

- Ty jesteś chory czy chory?- spytałam ostrożnie wyjmując dłon spod poduszki.

Mężczyzna zaśmiał się gorzko. Powoli, chwiejnym krokiem zaczoł zbliżać się do mojego łóżka. Tak był pijany w trzy dupy.

- A czemu to moje kochanie nie śpi?- ja pierdole. I to tacy ludzie pracują w największej organizacji w USA. Już Brook jest bardziej odpowiedzalna(a ona myśli, że jak kichniesz to umiera jednorożec).

- Hmmm... bo może jakiś pijany idiota hałasuje u mnie w domu w środku nocy?

- Ojojoj nie ładnie tak o mnie mówić. Zła dziewczynka.- ostatnie zdanie wypowiedział dość groźnie. Tak, groźnie. Spojrzałam na niego pytająco,unosząc jedną brew- Ja ci chce pomóc a ty się tak nie ładnie zachowujesz.

- Ok? Ale poza tym, że jesteś zjebany to wszystko wporządku?

Will usiadł na łużku obok mnie. Cała ta sytuacja przybrała jakąś dziwną atmosferę.

- Nie ładnie. Chyba muszę nauczyc cię jak powinno się mnie traktować.- nie wiem jak to możliwe, ale jego prawie czarne oczy pociemniały. Mięśnie twarzy napieły się. Wyglądał na złego. W chuj złego i troche mnie to przerażało.

________________________________

Po pierwsze:
Wydaje mi się że powinnam w jakiś sposób wytłumaczyć sie z tego nietrzymającego się kupy rozdiału. Jednakże wyznaje zasadę iż jeśli decyduje sie na pokazanie czegoś czlowiekom to uważam to jako coś godne uwagi człowieków. Reasumując nie będę sie tłumaczyć i jak przystało na autora będę z uporem maniaka bronić tego tu.

Po drugie:
Kolejny rozdział po dość długiej nieobecności publikuje poniewarz jestem wredną zołzą i mam ogromną satyswakcje z tego, że(mam nadieję) bedziecie z niecierpliwością wyczekiwać co się tam dalej stanie. Jestem złą kobietą.

Po trzecie:
Poprawiajac ten rozdiał zauwaźyłam jak bardzo niestabilna emocjonalnie jest główna bohaterka. Nie mam jak tego poprawić, gdysz w miare wszystko się łączy. Osobiście zdecydowanie bardziej podoba mi sie druga część rodziału. Tak więc z czystym sumieniem możecie zapomnieć już jak pojebanie przedstawiłam poczynania Jany w tym rozdziale lub próbujcie sobie wmówić, że ma okres lub jakąś dziwną trałmę... chociarz nie,poprostu zapomnijcie.

Dużo tego, ale miałam jakąś taką potrzebę to napisać. Jeżeli by sie komuś chciało to w komętarzach można wyrazić swoje refleksje na temat za cholere nie klejących sie zdan czy mojej jakże pieknie wypracowanej notki "podrzodziałowej" czy czego tam chcecie.

Nawrócić zabójcęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz