= 20.=

45 4 4
                                    

A wiec tak. Mam dwie opcje. Mogłabym trzęść portkami i żyć z nadzieją, że będzie dobrze, albo zacząć działać.

Westchnełam i pchnełam drzwi wejściowe mojego domu.

- Wróciłam.- uskyszałam trzask za sobą.

Nie usłyszałam odpowiedzi. Weszłam do kuchni, żeby upewnić się czy nie wyjechali gdzieś uprzednio zostawiając dla mnie kartkę z informacją. Nic nie znalazłam wiec poszłam rozejrzeć się po domu. Przechodząc koł sypialni "rodziców" usłyszałam dźwięki, których niechciałam słyszeć. Pospiesznie zeszłam po schodach. To było dośc obrzydliwe.

Z uwagi na wieczorną godzinę postanowiłam zapełnic czymś swój brzuch. Kawałek pieczeni z obiadu wydał się bardzo odpowiedni.

***

Kończąc powoli danie rozmyślałam co mogę zrobić, żeby ratować to co dla mnie najważniejsze. Tkwiąc dalej w tym przedstawieniu nie mam najmniejszych szans. Musiałam znaleść pomoc tylko u kogo?

Chwyciłam za telefon i wybrałam numer do Brook. Jeżeli ktoś wie wszysto o wszystkich to tylko ona.

- Cześć. Co jest Mi?
- Nic szczególnego. Mam do ciebie pytanie. Czy ktoś w naszej szkole ma jakieś, no nie wiem, potyczki z prawem? Jakieś szemrane toważystwo, dziwne interesy?
- Napewno paru niegrzecznych by się znalazło. Luke dużo świruje z takimi rzeczami. Miał jakiś rok temu kuratora na głowie za bijatyki. Teraz jest czysty ale słyszałam, że trzyma z jakimiś ganksterami i handluje prochami. A ty co w policjantkę się będziesz bawić?
- Dzięki Brook. Muszę kończyć. Pa

Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na poduszki obok mnie. A wiec przyszło mi współpracować z Lukiem. Poprostu pięknie

***
Will's POV

Nie mam pojęcia co ja sobie myślałem przychodząc do Jany najebany w nocy. A no tak, ja nie myślałem. Teraz muszę się tłumaczyć przed komisją, bo ta przeklęta guwniara musiała o wszystkim powiedzieć. Brawo Will stracisz prace bo ci się jakiejś młodej dupy zachciało.

- Pan Will MacCartney?- spytała wysoka brunetka przede mną

- Tak- podniosłem wzrok tak by patrzeć na zielone oczy kobiety

- Pan Oldman prosi pana do siebie- brunetka obruciła się powoli zmierzajac w kierunku solidnych machoniowych drzwi.

Podniosłem się z nie wygodnego krzesła i zakładając marynarkę ruszyłem za nią. Na całym korytarzu dał sie słyszeć jej kroki w czarnych szpilkach. Kobieta omineła drzwi i usiadła za biurkiem nieopodal. Posłała mi pogardliwe spojrzenie poczym utkwiła je w ekranie komputera.

Westchnołem i weszłem do gabinetu dyrektora uprzednio pukając.

W pomieszczeniu o kolrystyce zgniłej zieleni, za olbrzymim biurkiem siedział pan Oldman. Siwy mężczyzna o szlachetnych rysach zmierzył mnie wzrokiem. Usiadłem na fotelu znajdujacym się na przeciwko biurka.

Facet nie sprawiał wrażenia miłego dziadka. Kojarzył mi się bardziej z agresywnym i nieustępliwym emerytowanym żołnierzem, który już nie jedno w życiu widział.

- Co robił pan w domu państwa Brown wczoraj w nocy?- zaczoł mężczyzna nie przestając mierzyć mnie podejrzliwym wzrokiem.

- Mieszka tam Jana Iwanow, którą mam pilnować.- odpowiedziałem ostrożnie starając się pominąć moje zamiary tamtej nocy.

- Co się tam wydarzyło?

- Jana, to znaczy panna Iwanow uderzyła mnie czymś w głowe na skutek czego straciłem przytomność

- Dlaczego to zrobiła? Miała jakiś powód?

- Jest płatnym zabójcą. Nie wiem co chodziło jej po głowue gdy postanowiła mnie zaatakować- zaczełem zmyślać goraczkowo układając w głowie jakąś bajke, w którą by uwierzył ten stary dziad.

- Czyli nie wie pan dlaczego panna Iwanow postąpiła w taki sposób?

- Nie mam pojęcia- skłamałem. W myślach przywoływałem obraz z wczorajszej nocy. Próbowałem ją zgwałcić, Jana uderzyła mnie kotem, potem mierzyła do mnie, kurwa skąd ta gówniara miała gnata?!

- Pozostaje jeszcze jedna sprawa do wyjaśnienia. W momecie przyjazdu sanitariuszy był pan pod wpływem alkocholu. Jak pan to wyjaśni?

- Dowiedziałem się późnym wieczorem, że mam pilnować Iwanow. Wcześniej byłem ze znajomymi w klubie i piliśmy. Nie wiedziałem jeszcze, że mam pilnować Jany.- mężczyzna jeszcze przez chwile patrzył na mnie badawczo, ale potem jakby odpuścił i spojrzał w jakieś zapiski leżące na biurku

- Może pan iść. To był ostatni raz jak coś takiego się panu zdarzyło. Nadal ma pan pilnować panny Jany Iwanow

________________________________

Halo, halo! Jest ktos tu jeszcze? Tak wiem,że nie dodawalam rozdziału przez ok 3 tygodnie😨. Przeprasza. Nie mam motywacji (którą razem z milościa możecie mi przekazać w komentarzach😉), ale sie sprężę i dokoncze to co zaczelam. Obiecuje😙

Nawrócić zabójcęWo Geschichten leben. Entdecke jetzt