= 16.=

64 6 1
                                    


Tak wiem, że zawsze robie mase błędów ortograficznych, interpunkcyjnych itd. Zazwyczaj na tyle na ile mogę poprawiam to, ale dzis mi sie wogóle nie chciało. To tyle. Enjoy.

Złapał moją rękę w dośc mocnym uścisku. Przybliżając się nieznacznie w moją stronę.

- Co ty robisz? Puść mnie!- zaczełam szarpać ręką co jedynie wzmocniło uścisk. Druga z moich rąk równierz została skrępowana w taki sposób.

- Jesteś cholernie pociągająca.- wymruczał przyblirzając się. Instynktownie zaczełam się oddalać, jednak fakt, że byłam na łóżku i nie mogłam się ruszyć nie pomógł i odwrót równał się połorzeniu na wznak. Czemu ja jestem taka głupia?- Teraz bedziesz grzeczna.

Will składał pojedyńcze pocałunki na mojej szyi. Bicie mojego serca osiągało zawrotną prędkość. Nic nie myślałam. Nie chciałam myślec co się zaraz stanie.

Chlopak przeloźyl moje ręc i miałam je teraz nad glową. Jedną ze swoich dużych dłoni przytrzymał je w takiej pozycji, a drugą rozpinał guziki koszuli,służącej za piżamę.

Poczulam jak jednym palcem przejażdzą po odkrytej częćci mojego ciała. Dzeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz przywolujący do myślenia.

Chcąc się wyrwać wierciľm się i kopałam. Will szybko to udaremnił siadając na mojej miednicy.

- Znów jesteś niegrzeczna.- usmiechnął się i slorzył pocałunek na moich ustach.- A przez to tak bardzo podniecająca- zszedl pocalunakami na piersi.

Moje ciało przeszła fala obezydzenia. To bylo jak zderzenie się z olbrzymią górą lodową. W mojej głowie zaczely ukaładać się plany ucieczki. Byl tylko jeden problem. On.

W myślach przeklinałam dobre wyszkolenie agętów CIA. To skutecznie demętowało wszyskie moje dotychcaszowe pomysły.

Uscisk na moich dloniach rozluźnil siè prawie niezauwarzalnie. Chlopak byl tak zajety ślinieniem mojego brzucha, że nie zauwarzyl jak wydostałam tekę z uścisku.

Szybko sie gnelam reką na szawkę nocną. Bładząc po zimnej drewnianej powłoce natknelam sie na porcelanową figurkę kota syjamskiego. Zacisnełam pace na szyji zwiarzaka i z całym impeten jebnełam w glowe tego wariata.

Will zatoczyl sie lekko. Byl oszołomiony, a na skroni zauwarzyłam rozlegle skaleczenie i struge krwi spływającą swobodnie po policzku.

Zepchnełam z siebi meskie ciało. Wyjelam z pod poduszki pistolet i przeładowałam. Unioslam lufe broni w momecie gdy brazowooki podniusł na mnie swój wzrok.

Czulam niezmierną satyswakcję. Teraz ja mialam wladzę. Byłam jakby w swojej naturalnej pozycji. Tak jak powinno być. Poraz kolejny doznalam plontaniny uczuć takiej samej jaką czułam ściskając gardło Luka. Przypływ adrenaliny i przyjemność z patrzenia na czyjąś zgubę.

Trzymałam palec na spuście, wręcz z niecierpliwoścuą czekając na moment kulminacyjny. Jednak cos mnie zablokowało. Jakoeś pierdolone uczucie przez które opuściłam broń.

Spojrzałam jeszcze raz w czekoladowe tęczówki. Byl ździwiony, skołowany i cholernie pijany. Ścisnełam pistolet i uderzyłam nim w głowe chlopaka na skutek czego stracil przytomność.

Bylam na siebie zła. Jestem ofiara losu. Nie potrafie nawet pociągnąć za spust. Pierdolony tchurz.

Rzuciłam pistolet w kąt pokoju. Chłopak leźał obok łużka, oparty plecami o nie. To jedno uczucie. Cichy glos w głowie. Cos w stylu "nie powinnaś, nie wypada"... Udalo im sie. Zdolali mnie zepsuć. Ta jedna glupia myśl, ktore w ulamku sekundy przebiegla przez moją glowe, sprawiając,że opuścilam pistolec zamiast dać karę temu łajdakowi, który chcial mnie zgwalcić. To sie nazywa moralność. Dałam z siebie zrobic kukiełkę,marionetkę...

Wyszłam do lazienki po apteczke. Oczyściłam i opatrzylam krwawiącą dość intęsywnie ranę.

Ciepłe łzy zaczeły spływać po moich policzkach. Bylam wściekła.

Nawrócić zabójcęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz