= 2.=

100 10 0
                                    

Wreszcie wylądowaliśmy. Przez resztę lotu nikt nie odezwał się do mnie słowem. Nawet kapitan nie mówił czegoś w stylu "mogą państwo odpiąć pasy. Wylądowaliśmy. Na dworze jest 23 stopnie. Dziękujemy za wybranie linii 'Pieprzone CIA' i życzymy miłego pobytu". Nic. Tylko kontrolka się zapalała bądź nie.

Idąc korytarzem nikt nie raczył mnie w jakikolwiek sposób ochraniać. Nie było nikogo chyba, że jakieś ninja.

Idę grzecznie za tłumem ludzi. Ciekawe z kąt się wziął? Przede mną duże szklane drzwi. Każdy wita się z każdym. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam wysokiego mężczyznę z kartką. Było na niej napisane moje"nazwisko".

-Dzień dobry. Chyba na mnie pan czeka.- powiedziałam i wysiliłam się na uśmiech.

-Ależ oczywiście panienko Brown- Panienko? Zapowiada się niezła zabawa.- Zapraszam do auta

Mężczyzna zaprowadził mnie na parking. Otworzył drzwi czerwonego Maserati po czym wślizgnęłam się do wnętrza.

Mój szofer był młody. Bardzo młody i przystojny... To znaczy tylko młody. Miał śliczne brązowe oczy, cholernie pociągające kości policzkowe oraz pełne malonowe usta. Boże o czym ja myślę?! Na pewno jest agentem. Nie dali by mi zwykłego szofera. To by było za proste.

- Jana jestem a w zasadzie to...- i tu poległam. Jak ja się teraz do cholery nazywam? Yyy...

- Mija - uśmiechną się odsłaniając te śnieżnobiałe perełki... Kurwa! Skup się Jana! Nie czas na romanse!

- Przecież wiem jak się nazywam. Tak tylko sprawdzałam czy wiesz po kogo przyjechałeś.- punkt dla Jany. Nie ma to jak pogrążyć się próbując wybrnąć z sytuacji.

- Ja jestem Will. Będę twoim szoferem i ochroniarzem skarbie.

***

Samochód zatrzymał się pod wielką willą.

- Fajna prawda? - nic nie odpowiedziałam jedynie ominęłam blisko 2 metrową przeszkodę. Był pewny siebie aż arogancki. O dziwo traktował mnie jak zadanie z którym można pogadać. Nie próbował "pomóc" czy coś w tym stylu. Zachowywał się normalnie. Co z tego że jego normalność pozostawia dużo do życzenia.

A co do domu CIA ma dość dziwne wyobrażenie normalnej nastolatki. Mam być zwykła, a jeżdżę drogimi furami, mieszkam w zajebistej chacie i będę ponoć chodzić do prywatnej szkoły. Z tego co mówił Will udawana rodzinka jest bardzo zamożna.

Moje rozmyślenia przerwał Will dosłownie wpychając mnie do domu. Był równie piękny w środku jak na zewnątrz. Drewniana podłoga, nowoczesny wystrój, ja się pytam skąd na to wszystko kasa.

W salonie, swoją drogą również zajebistym, czekał na nas jakiś koleś i jak się potem okazało moi rodzice.

Pozwolę sobie pominąć rozmowę, w której czytano mi regulamin, dawano gówniane porady i przedstawiano życiorys. Nic ciekawego, a trwało bite 4 godziny.

Po wyczerpującej rozmowie postanowiłam pozwiedzać. Szybko jednak zwątpiłam w ten plan widząc ilość drzwi. Na razie miej więcej wiem gdzie jest łazienka, sypialnia "rodziców", kuchnia, jadalnia i mój pokój.

Ledwo stojąc na nogach zatoczyłam się do pokoju. Był śliczny jednak nie miałam siły na euforię. Dodatkowo dobijał mnie fakt bolącej jutro głowy spowodowanej zmianą stref czasowych czy coś w tym stylu.

Rzuciłam się na mięciutkie łóżko i odpłynęłam w błogi sen.



Nawrócić zabójcęWhere stories live. Discover now