☸ L

1.6K 138 46
                                    

W pustej komnacie jedynym dźwiękiem, rozlegającym się w chłodnym powietrzu, był cichy, nieco zachrypnięty głos kapłana. Recytował on właśnie krótką modlitwę, owijając czarną szarfą splecione dłonie zakochanych.

Starzec położył swe palce obu rąk na obnażonych nadgarstkach pary. Zapomniany dawno język popłynął z jego ust w postaci takich oto słów:

- Pokój jest kłamstwem, istnieje tylko namiętność. Dzięki namiętności zdobywam siłę.

Kapłan otworzył oczy i popatrzył uważnie po twarzach obojga. Po chwili uśmiechnął się delikatnie i skinął głową, odsuwając się od nich nieco.

Gdy wargi dwóch kochanków połączyły się w mocnym i łapczywym pocałunku, świat się zatrzymał.

W tej wieczności ułamka sekundy dział się wybuch. Wszystko wokół nich, połączonych ze sobą tylko ustami, rozprysło się na milion kawałeczków.

Kobieta w bieli i mężczyzna odziany w czerń. Dwie różnice tworzące jedną, spójną całość.

Uczucia, emocje, obrazy i słowa - to wszystko przelatywało przez ich naprężoną nić.

Oderwali się od siebie spokojnie i delikatnie, stykając swe rozpalone czoła. Ich gorące oddechy mieszały się w jeden obłoczek pary, kłębiący się chwilę pomiędzy rozchylonymi ustami kochanków, aby potem zniknąć gdzieś w zimnym powietrzu.

Delikatne muśnięcie na skórze dłoni przywróciło ich do rzeczywistości. Kapłan zwinął szarfę i pochylił przed nimi głowę, bez słowa kierując się do wyjścia.

Po drodze minął dwóch mężczyzn, którzy przypatrywali się świeżo poślubionej parze. Generał westchnął cicho i rzucił okiem na swego towarzysza. Mikkel, ubrany w czarny płaszcz z narzuconym kapturem na głowę, zbliżył się powoli do swych mistrzów. Bez słowa wyciągnął dłoń, na której w bladym świetle księżyca zalśniły dwie obrączki.

Kylo delikatnie pochwycił dłoń Vivienne, unosząc ją do góry. Dwoma palcami chwycił za ten mniejszy pierścionek, który z łatwością wsunął na serdeczny paluszek swej żony. Viv uśmiechnęła się lekko, kiedy nadeszła jej kolej. Srebrna, cienka obrączka zabłysnęła na bladej skórze drugiej połówki białowłosej, gdy ich palce splotły się ponownie w nierozerwalny węzeł.

Mikkel odsunął się powoli, pozostawiając ich samych sobie. Chłopak bezszelestnie skierował się w stronę wyjścia, ciągnąc Huxa za ramię. Generał stałby tam jeszcze długo, zatopiony w myślach o swojej lepszej połowie, jeżeli takowa w ogóle istniała.

Wyszli, pozostawiając tulącą się do siebie parę.

To głośne bicie serca, tak mocne i bliskie jej duszy, było jedynym dźwiękiem, jakie słyszała. Przyciśnięta mocno do piersi rycerza przez jego własne ramiona, zamknęła oczy, zdając się na ich wspólną nić.

Oboje czuli się jeszcze oszołomieni tym wszystkim. Minęły niecałe dwa miesiące, a oni już wzięli ślub. Nie za szybko?

Dla nich nie. Wręcz za późno.

- Ky - zamruczała cicho, czując dłoń swego męża we włosach.

- Vien - odpowiedział tym samym tonem rycerz, chwytając w dwa palce srebrny kosmyk.

Viv westchnęła i spojrzała na niego od dołu, zadzierając głowę. Oparła brodę o ciepłą ścianę jego piersi, odzianej w ten czarny kaftan.

- Jak? - spytała z lekkim uśmiechem.

Kylo uniósł kącik ust i potarł jej nos swoim, przymykając oczy.

- To Moc, Vien. Nikt tego nie ogarnie. Nigdy.

Białowłosa wzięła głęboki wdech, czując przyjemne mrowienie, gdy ten znajomy zapach wypełnił jej nozdrza.

- Wiesz, że to się jeszcze nie skończyło?

- Wiem - skinął głową, odrywając się od niej na chwilę.

Ujął twarz o delikatnych rysach w swoje duże, blade dłonie. Potarł kciukiem ciepłą skórę na policzku żony, odgarnął kosmyk, który uciekł spod warkocza, zapatrzył się w te tęczówki ze srebrnymi, lśniącymi plamkami.

- Ale nie pozwolę, aby coś mi cię odebrało. Nawet twoja własna głupota.

- Głupota?! - przerwała mu, udając oburzenie. - No proszę, kto to mó...

Przytrzymał jej wargi swymi ustami, przyciskając do siebie drobne ciało wojowniczki. Nie protestowała, całkowicie mu się poddając. Uśmiechnęła się szeroko i zatopiła dłonie w gęstych włosach ukochanego.

Wtedy zapikał komunikator.

Kylo nie zareagował, tylko przyciągnął ją do siebie jeszcze mocniej.

- Ky - mruknęła Vivienne, gdy dźwięk się powtórzył. - Ky! - udało jej się wyrwać z żelaznego uścisku.

- Zabiję go - warknął Kylo, jednak z cieniem uśmiechu sięgnął po małe urządzenie.

- Wybaczcie, że przeszkadzam - głos Huxa rozbrzmiał natychmiast po naciśnięciu guziczka - ale musicie przełożyć termin nocy poślubnej na kiedy indziej. Szpiedzy odnaleźli jakieś opuszczone bazy Rebeliantów na granicy systemu i pewni, że kierują się do sąsiedniego układu. Musimy...

Rycerz z głośnym westchnieniem wyłączył komunikator, odrzucając go daleko za siebie. Vivienne nawet nie zdążyła się oburzyć, bo rzucił się na nią jak jakieś zwierzę, poszukując pełnych i delikatnych ust.

~ Kylo!

Nie zareagował, jeszcze mocniej przyciągając ją do siebie. Białowłosa wyczuwała jego pragnienie, ogromne szczęście, oszołomienie i zagubienie w tym wszystkim... w tej miłości.

~ Nie pozwolę rudzielcowi wtrącać się w nasz ślub!

~ Ky, proszę.

- Nie załatwiajmy tego w myślach - dokończyła wypowiedź już na głos, kiedy oderwali się od siebie.

Delikatnie musnęła opuszkiem linię szczęki czarnowłosego.

- Wiemy przecież doskonale, co poświęcamy walcząc w imieniu Najwyższego Porządku.

Kylo westchnął i pocałował wnętrze drobnej dłoni swej żony. Kiedy komunikator znów się odezwał wysokim i irytującym dźwiękiem, westchnął ciężko.

- I tak cię kocham, Vien - szepnął, składając delikatny pocałunek na jej czole.

- A ja kocham ciebie, Ky - odpowiedziała z drobnym uśmiechem.

Odwrócili się, kierując swe kroki do wyjścia z chłodnej komnaty. Nieme, czarne ściany odprowadziły parę nieruchomym spojrzeniem. Blask księżyca natomiast chwytał się desperacko końcówek srebrnych i hebanowych włosów, poddając się dopiero przy wyjściu. Tam, w kącie, czekał mrok.

Ale ten już nie miał dostępu do żadnego z tych dwóch serc. One bowiem przepełnione były ogromnym uczuciem, nieznanym przez żaden odcień ciemności.

Miłością.

Nowy Mistrz » Kylo Ren [korekta]Where stories live. Discover now