XIX

1.5K 139 30
                                    

Delikatne szturchnięcie zbudziło Vivienne ze snu. Jęknęła cicho, czując tępe pulsowanie gdzieś w prawej części czaszki. Zmarszczyła brwi, próbując sobie przypomnieć, czemu leży, mając na sobie koszulę z szorstkiego materiału, a nad nią pochyla się...droid medyczny?

- Zbudziłem panią? Przepraszam - powiedział mechanicznym głosem.

Vien westchnęła, przecierając twarz dłonią i podniosła się. O dziwo, robot nie próbował jej zatrzymać.

- Gdzie jestem? - spytała chrapliwie, siadając i rozglądając się po pomieszczeniu. Biel nie była oślepiająca, jednak wojowniczka mrużyła oczy jeszcze przez długi czas, próbując się oswoić z tym silnym światłem.

- We wschodnim skrzydle na oddziale medycznym. Dobrze, że pani się podniosła. Jak głowa?

Dziewczyna zamrugała oczami, przykładając dłoń do czoła. Pod palcami wyczuła bandaż.

- Trochę boli, ale chyba dam radę - mruknęła.

- To świetnie! - zakrzyknął zbyt entuzjastycznie. - Teraz muszę ściągnąć pani opatrunek, więc proszę przez chwilę się nie ruszać.

Po skończonych zabiegach Viv dostała kilka minut dla siebie. Wzięła krótki prysznic i umyła włosy, delikatnie omijając ranę. Robot po odwinięciu bandaża stwierdził, iż potrzeba jedynie jeszcze raz ją przemyć i spryskać bactą. Wojowniczka ubrała się w strój, jaki jej przyniesiono. Wysokie buty, obcisłe spodnie i gruba koszula; wszystko w kolorze czerni.

Ciche pukanie do drzwi oderwało ją od lustra, gdzie oswajała się z nową raną na skroni.

- Kapitanie, ma pani gościa - wydobył się zza nich głos droida.

- Niech wejdzie - Viv stanęła na środku pomieszczenia.

Do pokoju wkroczył mężczyzna o rudych włosach. Jego jasnozielone, przenikliwe oczy niemal natychmiast odnalazły jej, przytrzymując w miejscu swym chłodem. Wypolerowane buty zastukały na białej podłodze, a podbródek był dumnie uniesiony do góry. Na wojowniczce jednak nie zrobiło wrażenia jego zimne spojrzenie i zlustrowała go od stóp do głów, najwyraźniej irytując go tym lekko.

- Generale Hux - odezwała się po chwili, splatając ręce z tyłu pleców.

- Panno Fray - odpowiedział mocnym głosem. - To zaszczyt w końcu panią poznać.

- I wzajemnie - powiedziała grzecznie z delikatnym uśmiechem. - Spodziewaliśmy się pana wizyty już od jakiegoś czasu.

Skinął głową, unosząc delikatnie kącik ust, jednak po chwili znów przybrał chłodny wyraz twarzy.

- Przybyłem z ważnym poleceniem od Dowódcy Snoke'a. Chce, aby stawiła się pani u niego jak najszybciej.

Wypowiadał to surowym i chłodnym tonem, a przy ostatnich słowach jego głos prawie niezauważalnie zadrżał. Vivienne zmarszczyła lekko brwi. Coś było nie tak...

Kiedy szli przez korytarze, uderzyło ją to. Nie czuła nic ani nikogo wokół siebie. Tylko swoje własne emocje, a gdy chciała sięgnąć dalej, natrafiła na gruby mur. Jej rozmyślania przerwali szturmowcy w białych zbrojach, którzy otoczyli idącą dwójkę w zwartym szyku. Spojrzała pytająco na generała.

- Środki ostrożności. Od ostatniego ataku umocniono wszystkie bariery, powiększono ilościowo oddziały, a także, dzięki wsparciu moich jednostek, zamontowano działa jonowe na wieżach granicznych.

Wojowniczka potarła dłonią czoło i przeczesała swoje wilgotne jeszcze włosy. Nie odezwała się już do końca tej krótkiej drogi, próbując dojść do porozumienia z własnymi myślami.

- Czeka w środku - delikatny nacisk dłoni generała na jej ramieniu sprowadził ją do rzeczywistości.

Vivienne przełknęła ślinę i powoli weszła do ciemnej komnaty. Kiedy drzwi zasunęły się za nią z sykiem, jej wzrok przykuły świece, porozstawiane pod ścianami. Ich płomienie zadrżały, gdy zbliżyła się do ogromnego łoża, wyścielonego czarną jak noc pościelą.

Najwyższy Wódz Snoke. Oto Dowódca Najwyższego Porządku, na dźwięk którego imienia drżały miliony istnień w całej galaktyce...

Leżał pod cienką kołdrą, a jego pierś unosiła się w nierównym rytmie. Świszczący oddech można było usłyszeć dopiero, gdy zbliżyło się ucho do jego na wpół otwartych ust. Viv czuła śmierć, stojącą w nogach posłania mistrza.

- Wiem, ja też już ją widzę - szepnął, otwierając oczy.

Białowłosa nie była pewna co powiedzieć, gdy tak klęczała przy swym konającym Dowódcy. Chwyciła go delikatnie za nieruchomą, zimną dłoń.

- Jeszcze możemy cię uratować - powiedziała cicho, gładząc pomarszczoną skórę ciepłymi palcami.

Snoke uśmiechnął się.

Uśmiechnął się.

- Jestem już zmęczony, dziecko - powiedział, na chwilę znów zamykając oczy. - Tak bardzo zmęczony i stary.

- Ale bez twojej obecności Najwyższy Porządek obróci się w chaos! - Przerwała mu gwałtownie.

- Ty, dziecko, powinnaś najlepiej ze wszystkich wiedzieć, że każdy kiedyś odchodzi. Nieważne, młody, stary, zawsze spotka śmierć wtedy, kiedy ona ma na to chęć - poruszył delikatnie palcami. - A o Najwyższy Porządek się nie boję, ponieważ będzie on miał was i waszą wspólną siłę.

Vivienne zmarszczyła brwi, starając się zrozumieć, co Najwyższy Dowódca ma na myśli. Wtedy poczuła delikatną, ciepłą obecność tuż za plecami. Zadrżała, kiedy Kylo położył jej dłoń w rękawicy na ramieniu.

- Kylo potrafi okiełznać i uspokoić tę energię, a ty możesz naprowadzić ją na dowolny cel - przerwał, biorąc głębszy oddech. - Jesteście dwiema połówkami jednej całości, które się przyciągają. Razem tworzycie jedno...i potraficie dokonać czegoś, co... - przerwał gwałtownym kaszlem.

Jego chudym ciałem wstrząsnęły konwulsje. Vivienne zacisnęła palce na dłoni starca i wyprostowała się. W oczach poczuła wilgoć i zamrugała gwałtownie, przeganiając łzy. Naprawdę chciała zapłakać nad tym...potworem? Pomimo tego, że uratował jej życie, to Snoke miał na sumieniu miliony niewinnych i bezbronnych stworzeń, które według jego mniemania musiały zginąć, aby Najwyższy Porządek zaistniał.

- Przywołajcie generała - cichy, chrapliwy szept wydobył się z jego bladych ust.

Kylo bez słowa podniósł się na nogi, kierując swe kroki ku drzwiom. Vivienne pogłaskała starego mistrza po chropowatej skórze na jego dłoni.

- Najwyższy Dowódco - Hux stanął po przeciwnej stronie łoża, skłaniając głowę z szacunkiem.

- Generale - zaczął Snoke, przekręcając nieco głowę na poduszce w kierunku rudowłosego mężczyzny. - Najwyższy Porządek pozostawiam...wam - wziął kolejny, krótszy oddech. - Twoje umiejętności w dowodzeniu i taktyce oraz siła wraz z Mocą Kylo Rena...poprowadzą nasze...imperium - Vivienne pochyliła się nad jego piersią, jakby chcąc jeszcze usłyszeć to słabe bicie serca. Wódz charknął i świszczący wdech znów rozbrzmiał w komnacie. - Dokonacie tego...razem. Tylko razem - opadł ciężko na poduszki, spokojny o dalsze losy galaktyki. Hux zerknął na ciemną postać, stojącą w rogu komnaty. - Ten najmłodszy...Mikkel...Moc w nim silna...

Wraz z jego ostatnim tchnieniem świece w komnacie zgasły.

Najwyższy Wódz Snoke umarł.


Nowy Mistrz » Kylo Ren [korekta]Where stories live. Discover now