XXI

1.5K 148 14
                                    

Vivienne pozbyła się muru w myślach z niemałym trudem. Wiedziała dobrze, że jego twórca wyczuwa jej poirytowanie i złość. Zacisnęła dłonie w pięści, klęcząc przed ogromnym oknem w swoim pokoju. Strumień Mocy przepływał przez nią swobodnie, niosąc obrazy i uczucia z zewnątrz. Powoli wycofała się z głównego nurtu, stając na obrzeżach, aby obserwować wszystko z bezpiecznej odległości.

Gniewała się na Kylo, gdyż wykorzystał moment jej słabości, wdzierając się do myśli wojowniczki i ustawiając je wszystkie po swojemu. Podczas tych trzech dni, kiedy to leżała nieprzytomna w punkcie medycznym, zbudował mur, chroniąc jej umysł przed atakami z zewnątrz. Zamknęła oczy, biorąc głęboki wdech. Od momentu ceremonii pogrzebowej nie zamieniła z rycerzem ani słowa, unikając go jak ognia. Bała się, że podczas konfrontacji mogłaby zrobić mu coś nieciekawego, przy okazji wypominając jego wścibskie i zaborcze zachowanie.

Ciche pukanie wyrwało ją z medytacji. Za drzwiami stała Rhea z bladym wyrazem twarzy. Viv bez słowa wpuściła ją do środka.

- Chodź - wzięła ją za ręce i poprowadziła pod okno.

- Nie jestem pewna - zaczęła młoda dziewczyna po chwili, patrząc na uśpiony świat za szklaną taflą. - Odczuwam ogromny gniew, ale wydaje mi się, że najwięcej jest we mnie smutku - spojrzała na ich splecione dłonie. - Pomimo tego, co wszyscy mówią o miłości, to kochałam swojego brata. A teraz tak za nim tęsknię... - podniosła swoje oczy pełne lśniących łez.

Vivienne uśmiechnęła się łagodnie z lekko zmarszczonymi brwiami i odgarnęła kosmyk jej niesfornych włosów za ucho.

- Co mówią? - spytała, patrząc w oczy swojej młodej uczennicy.

- Że przynosi słabość. Obnaża człowieka i zmusza go do robienia bezmyślnych rzeczy.

Jakby słyszała słowa tego...Ugh! Białowłosa westchnęła cicho - wywracając oczami - i musnęła palcem policzek dziewczyny.

- Miłość wymaga od nas ogromnej odwagi - powiedziała, patrząc na nią uważnie. - Kochać nie znaczy być słabym. Wręcz przeciwnie - ścisnęła mocno jej dłoń. - A poza tym twój smutek jest tylko kolejną emocją, która po pewnym czasie zamieni się w coś potężniejszego. Nie powinnaś się ich wstydzić, moja droga.

Rhea uniosła kącik ust i zamrugała, przeganiając łzy.

- Jestem z was dumna - ciągnęła dalej Vivienne. - Przez te lata nauki zdobyliście tyle umiejętności, że jesteście już w stanie wylecieć z gniazda o własnych siłach. Choć nad tobą musimy jeszcze popracować.

- A Mikkel? - w głosie dziewczyny zabrzmiała drżąca nuta.

Viv przeczesała dłonią swoje białe włosy.

- Kylo Ren zabiera go ze sobą na służbę. Jest już gotowy na kolejny etap nauki.

Rhea pokiwała głową, garbiąc się. Jej mentorka wyczuła myśli młodej dziewczyny.

- Nie martw się, ja zostaję.

W tym momencie ktoś stanął pod jej drzwiami. Jego obecność odepchnęła brutalnie osobowość Rhei od umysłu Vivienne, która starała się jej pomóc. Kylo otworzył drzwi i zatrzymał się na progu na widok uczennicy.

- Kylo - powitała go Viv, krzyżując ręce na piersi.

- Generał oczekuje nas na komendzie. Teraz - jego zniekształcony głos dobiegł zza czarnej maski.

Vivienne skinęła głową i jeszcze raz odwróciła się do Rhei.

- Możesz tu zostać. Zaraz wracam - szepnęła jej do ucha, pochylając się nad twarzą dziewczyny.

Czarny rycerz wyszedł na korytarz zanim wojowniczka dotarła do drzwi. Kiedy te zasunęły się za nimi z sykiem, ruszyli w stronę windy. Bez słów.

Bomby, zrzucone przez rebeliantów, uszkodziły zachodnie skrzydło bazy. Wiele podziemnych pomieszczeń zostało zasypanych, w tym jeden z głównych hangarów. Podczas zamieszania zniknął ich więzień, Poe. Jednak z przybyciem Huxa baza szkoleniowa uzyskała pomoc w postaci kilkuset jednostek ratowniczych oraz tysięcy nowych żołnierzy, mających za zadanie umocnienie obrony ośrodka.

Wyczuła na sobie jego spojrzenie, kiedy razem jechali windą na niższe piętro.

- Tylko nie zaczynaj mi tu głosić kazania na temat przywiązania i uczuć prowadzących do słabości. - Warknęła groźniej, niż zamierzała.

Ciche prychnięcie dobiegło zza jego maski. Vivienne zmarszczyła brwi, zwracając uwagę na dorbny szczegół...A raczej brak pewnych ważnych uczuć...

- Uspokoiłeś myśli - powiedziała, przekrzywiając głowę. - I zapanowałeś nad emocjami - uniosła kącik ust w delikatnym uśmiechu.

- A ty zniszczyłaś mój mur - zwinął swe długie palce w pięści, patrząc na nią z błyskiem w oku.

- Nie lubię, gdy ktoś grzebie mi w głowie - zacisnęła szczękę. - Poza tym radziłam sobie ze swoimi myślami bardzo dobrze, dopóki ty się nie pojawiłeś i nie zacząłeś ustawiać wszystkiego do góry nogami.

- Tak, rzeczywiście bardzo dobrze sobie radziłaś, leżąc bezradnie na ziemi podczas ataku! - Syknął, pochylając się nad nią odruchowo.

- Ciekawe, jak poradziłby sobie Mistrz Ren, gdyby nagle dostał cholernym kamieniem w ten swój zakuty łeb! - Odpowiedziała Vivienne, patrząc na niego wyzywająco.

W Kylo zawrzało, jednak nie pozwolił sobie na wybuch.

- Staram się tylko pomóc - powiedział spokojniej, patrząc na jej drobne ciało z góry.

- A ja tego nie potrzebuję. Radzę sobie świetnie bez twojej opieki.

Chwycił ją nagle za ramiona, popychając na ścianę za jej plecami.

- Świetnie?! - Potrząsnął nią. - Przez to o mało nie zginęłaś! Byłaś w śpiączce trzy dni! Całe. Trzy. Dni. Czemu jesteś taka uparta?!

Czuł dziwną niemoc w stosunku do jej charakteru. Nie rozumiał, jak można było odrzucać pomoc w taki sposób? Doprowadzała go nad samą krawędź opanowania i spokoju. A tyle przecież włożył w to pracy! Zacisnął palce na jej chudych ramionach, czekając na odpowiedź.

Dostał ją po chwili, gdy pokręciła głową, parskając śmiechem.

- Czy my zawsze musimy załatwiać takie sprawy w windach?


Nowy Mistrz » Kylo Ren [korekta]Where stories live. Discover now