XLI

1.1K 111 12
                                    

Śnieżne, puste pola Mohaki rozciągały się wokół niego. W oddali nie widział nic, nie ważne, w którą stronę by się obrócił. Tylko biel, oślepiającą światłem słonecznym, które odbijało się od powierzchni planety.

Podniósł głowę, mając wrażenie, że ten blask się zwiększył. Zmrużył oczy, zakrywając głowę ramieniem.

I wtedy poczuł gorąco. Śnieg zmienił się w jednej chwili w ogromną kałużę, a później...zaczął parować. Ciepłe obłoki buchnęły spod jego stóp, zakrywając widoczność na wszystko, oprócz białego światła. Wziął głęboki wdech, przełykając ślinę. Czuł swój własny pot, spływający po ciele przykrytym grubymi szatami Rycerza Ren.

Światło zbliżyło się na tyle, że jego twarz stanęła w płomieniach. Nie zdążył nawet mrugnąć.

Lecz coś się zmieniło, kiedy został przeniesiony do innego świata. A może to było to samo miejsce?

Tutaj też stwierdził obecność zimnego, białego puchu. Znów czuł ciepło na twarzy, lecz tym razem biło ono od ogromnego ogniska. Pomarańczowe, drobne iskry wzlatywały w górę do rozgwieżdżonego nieba. Przetarł dłonią mokre czoło i zmrużył oczy, wpatrując się w ogień.

Był sam.

A ciała tych, których palono, nie przykryto żadnym materiałem. Mikkel bez trudu rozpoznał ich twarze.

Powietrze w płucach jakby uciekło, porwane przez lodowaty wiatr, który nagle go uderzył. Chłopak zachwiał się na nogach i poczuł zimny dreszcz, wspinający się po krzyżu. Leżeli obok siebie, z dłońmi ułożonymi razem. Rysy twarzy mieli spokojne, ona nawet się uśmiechała...

Mikkel obudził się, dusząc krzyk i zrzucił koc na ziemię obok swego posłania. Jasne włosy miał zmierzwione i mokre od potu, jak i całą twarz. Chłopak usiadł na koi, przecierając dłonią czoło. Wziął kilka głębokich wdechów, uspokajając szaleńczy łomot serca.

To nie był sen. To była wizja.

Wiedział, że coś z nimi obydwoma jest nie tak. Dzięki Mocy przywiązał się do dwójki swoich mistrzów bardzo mocno, a to, co zobaczył, mogło oznaczać tylko jedno.

Byli w niebezpieczeństwie.

Zerwał się na równe nogi, szybko narzucając na swe drżące jeszcze ciało czarny płaszcz z kapturem. Wychodząc z pokoju chwycił jeszcze za swój miecz świetlny, wkładając go do kieszeni.

Ciekawe co by mistrz powiedział, gdyby to zobaczył, pomyślał ponuro i niemal natychmiast stanął w miejscu.

Zamknął oczy, wcale nie zwracając uwagi na stojących nieopodal szturmowców. Jego skłębione myśli, obrazy z wizji, ich twarze...To wszystko tworzyło chaotyczną mieszaninę, przez którą nie mógł się przedostać na drugą stronę, gdzie bez problemu odnalazłby to, czego szukał.

Ale gdy tak lawirował skomplikowanymi korytarzami własnego umysłu, coś go szturchnęło. Nie spodziewał się takiego ataku z tamtej akurat strony i odrobinę go to zaskoczyło. Zmarszczył brwi, czując na twarzy delikatny powiew czegoś znajomego, delikatnego i ciepłego.

Wziął gwałtowny wdech, rozpoznając dotyk. Lecz zanim zdążył się obejrzeć w poszukiwaniu śladu, jaki pozostawiła po sobie Moc, na korytarzu rozbrzmiał głośny alarm.

Mikkel bez namysłu rzucił się biegiem w stronę mostka. Ten dziwny ślad Mocy zostawił na później, teraz skupiając się na wymijaniu szturmowców i małych, czarnych droidów, które z głośnym pikaniem plątały się pod nogami.

- Generale! - chłopak wpadł do siedziby dowództwa.

Rudowłosy mężczyzna nawet nie podniósł głowy znad panelu, nad którym pochylał się w tamtym momencie. Powietrze drżało od napięcia i zdenerwowania, wypełniały je głosy, zdające raport o...praktycznie wszystkim, bowiem zgiełk był zbyt duży, aby można było coś z niego wychwycić.

Może właśnie dlatego Hux nie zareagował?

Mikkel podszedł w jego stronę z zaciśniętymi pięściami. Oczywiście wiedział, co generał o nim myśli. Za młody, zbyt pyskaty, zbyt podobny do Rena...

Otwierał już usta, będąc o krok od niego. I wtedy znów poczuł ten dotyk, tylko tym razem pochodził...z góry?

Na rudowłosego mężczyznę spadła postać w ciemnoszarym stroju. Błysk błękitnego światła, przy akompaniamencie tego charakterystycznego syku miecza świetlnego, odbił się w jasnobrązowych tęczówkach.

Gdyby nie Mikkel, Hux leżałby już z rozciętym gardłem na lśniącej posadzce. Czerwone ostrze zablokowało zabójczy cios wojownika Jedi.

Rey skrzywiła się i zmrużyła oczy, patrząc na swego przeciwnika. Ramię chłopaka nie zadrżało nawet przez chwilę, dając czas generałowi na odsunięcie na bezpieczną odległość. Mikkel zacisnął zęby, czując jej Moc.

Ale najbardziej uwiodły go jej oczy. Tak pełne czystości i tego ogromnego światła...

Zanim Hux otworzył usta, aby wykrzyczeć coś w kierunku zdębiałych szturmowców stojących nieopodal, niszczyciel przechylił się. Wszyscy, którzy wtedy trzymali się prosto na nogach, upadli na podłogę.

Rey trafiło się jednak miękkie lądowanie na Mikkelu.

Chłopak przez chwilę nie wiedział, co zrobić. Miecz wypadł mu z dłoni, jednak ten nawet nie spojrzał w jego kierunku. Jak przez mgłę słyszał stłumione odgłosy strzałów, pokładem nagle wstrząsnął wybuch...

On tonął w jej jasnych tęczówkach.

Rey sturlała się z Mikkela, szybko wstając na nogi.

- Osłony padły!

- Przełączcie na zasilanie awaryjne. Wyślijcie sygnał na Mohaki!

- Zniszczyli nasze działa.

- Zestrzelili kolejne pięć jednostek, sir.

- Sygnał odebrano!

- Chcę się widzieć z Renem. Natychmiast.

Te wszystkie głosy zlały się w jedno, kiedy to Mikkel próbował się pozbierać. Nie tylko z podłogi, ale także i z myślami.

Zerwał się na równe nogi, Mocą przyzywając swój miecz świetlny. Wybiegł na korytarz, kierując się za tym cienkim szlakiem jej obecności.

Jej...czyli najpiękniejszej kobiety świata, jaką kiedykolwiek widział.

Nowy Mistrz » Kylo Ren [korekta]Where stories live. Discover now