XXX

1.3K 123 26
                                    

Stos pogrzebowy płonął w ciemnej jaskini. Tym razem jednak zmarły był żegnany przez dwie milczące postacie. Ta w bieli wpatrywała się w ogniste języki, trzymając swe zaciśnięte pięści po bokach. Druga natomiast była odziana w czerń, mroczna, o zgarbionych plecach. Pod ciemnym kapturem jej oczy lśniły złowieszczo.

Ogień zaczął trzaskać żwawiej i szybciej, kiedy płomienie dostały się do ciała, pożerając płótno. Uczeń bez słowa wyciągnął przed siebie ramię, zginając palce. Drobiny pyłu, w który przemieniła się Rhea, uniósł ponad ogień. Jego ręka drżała, prowadząc ją w górę, aż pod sklepienie.

Vivienne położyła mu dłoń na napiętym barku, delikatnie muskając umysł młodego chłopaka. Widziała tam dobrze to, co działo się w jej własnym sercu.

- Jest teraz ze swoim bratem - szepnął Mikkel, spuszczając głowę.

- I jest bezpieczna.

Blondyn zacisnął pięści.

- Co się ze mną dzieje, Vivienne? - jego głos był pełen rozpaczy. - Ja nie potrafię...Ciemna Strona tylko zadaje mi więcej bólu. Czy to tak ma być?

Białowłosa westchnęła cicho, patrząc na lśniące łzy, spływające powoli po policzkach Mikkela.

- Tak chce Moc. Jesteś już rycerzem Ren, rozumiesz dużo. Niedługo odlecisz i znajdziesz się pod skrzydłami swego nowego mistrza.

- I zostawię tutaj jedyną osobę w całej galaktyce, na której mi zależy - spojrzał na nią z zaciśniętymi zębami. - Czy to taka jest nasza droga? Czy takie jest przeznaczenie rycerza Ren?

Położyła mu dłoń na policzku, ścierając kciukiem zagubioną, słoną kroplę.

- Ja też byłam samotna, Mikkelu - zaczęła cicho. - Samotna, zdradzona i na skraju śmierci. Kiedy Snoke mnie znalazł, przez pierwsze dwa lata wykonywałam jego rozkazy, mszcząc się na Ruchu Oporu. Był to bardzo krwawy i pełen nienawiści czas, podczas którego Ciemna Strona karmiła się mymi uczuciami. Jednak wtedy pojawili się oni: siostra i brat, mający stać się jednymi z najpotężniejszych rycerzy w galaktyce.

Białowłosa uniosła kącik ust na ich wspomnienie.

- Te wzburzone emocje, które targały mną od środka, rwąc na strzępy i zszywając je na nowo, ucichły. Stałam się ich, a wkrótce potem i twoim, przewodnikiem na drodze Mocy. A skoro od zawsze była ich dwójka, mistrz i uczeń...Wiem, czego się boisz - przeniosła dłoń na jego pierś, kładąc ją nad bijącym sercem młodzieńca. - Nie - pokręciła głową. - To odpowiedź na twoje pytanie. Nie taka jest droga rycerza Ren.

Mikkel zamrugał i odsunął się o krok, przytrzymując przez chwilę jej dłonie. Stali tak przez chwilę, oświetlani przez blask ognia, pochłaniającego resztki stosu.

- Dziękuję, Vivienne - zdołał wyszeptać chłopak, zanim odwrócił się i odszedł w kierunku wyjścia.

Białowłosa została sama, obserwowana przez martwy wzrok posągów. Spojrzała w górę, na urny. Uśmiechnęła się delikatnie i zamknęła oczy.

Rhea...Mała, słodka Rhea. Zadziorna i często niepoważna. Odważna. Kochająca swych braci jak nikt inny w całej galaktyce. Pełna uśmiechu, żartów, uwielbiająca psoty...

To wcale nie brzmi, jak opis kogoś posługującego się Ciemną Stroną Mocy, prawda?

Vivienne przetarła dłonią twarz, wzdychając cicho. Odwróciła się powoli, żegnając się ze swą uczennicą na zawsze. Odkąd Mikkel przybył z jej ciałem do Ośrodka, sama nadzorowała przygotowania.

I nie, nie odpoczęła ani razu.

Stała się duchem. Białą zjawą o zamglonym spojrzeniu, sunącą przez blado oświetlone korytarze. Nie zwracała uwagi na salutujących jej żołnierzy, na znajome twarze ludzi w mundurach...Patrzyła przed siebie z głową uniesioną wysoko.

Kiedy skręciła za róg, ziemia pod jej stopami zadrżała. Vivienne jednak stała uparcie na lśniącej podłodze, wpatrując się w bezruchu w postać przed drzwiami do jej komnaty. W ustach jej zaschło, dziwne brzęczenie narastało w uszach wojowniczki, a serce zaczęło walić jak oszalałe.

- Przecież ty... - zaczęła chrapliwie i zająknęła się na widok jego uśmieszku. - ...nie żyjesz - dokończyła szeptem.

Klinga miecza świetlnego wysunęła się, kiedy nacisnął przycisk na rękojeści. Bladoniebieskie tęczówki wojownika zalśniły w jaskrawozielonym blasku.

Carino uniósł swą broń nad głowę, celując ostrzem prosto w skamieniałą Vivienne.

Białowłosa zamknęła oczy, czując jak skóra na jej policzku płonie. Upadła, nie wydając z siebie żadnego dźwięku. Słyszała ten charakterystyczny odgłos, wydawany przez miecz świetlny. Zbliżał się.

Ale zawsze wydawało jej się, że takie zderzenie z podłogą powinno być bardziej bolesne...

Chwila. Od kiedy to pachniała tak słodką wonią kwiatów?

O cholera. Umarłam.

Nowy Mistrz » Kylo Ren [korekta]Where stories live. Discover now