XXIII

1.4K 128 8
                                    

Oboje obserwowali go czujnie, gdy powoli wybudzał się z nieprzytomności. Vivienne stała krok przed jego ciałem, przypiętym do krzesła, a Kylo skrył się w cieniu celi za jej plecami. Carino zamrugał parę razy, jednak jego oczy nie musiały się zbytnio przyzwyczajać do półmroku, panującego w małej celi.

Viv przekrzywiła głowę, kiedy skrzyżowała z nim spojrzenie. Żadne z nich nie odezwało się przez kilka pierwszych minut, próbując onieśmielić tego drugiego wzrokiem. Powietrze pomiędzy nimi stężało, a cząsteczki zaczęły drżeć, gotując się do wybuchu. Dziewczyna zacisnęła szczękę, mocno splatając dłonie z tyłu pleców. Carino przełknął ślinę, nagle czując się nieswojo. Spodziewał się, że ktoś spróbuje dostać się do jego głowy, wymyślnych tortur, może nawet śmierci, ale nie tej ciszy. Nieznośnej, bo pełnej napięcia, niewypowiedzianych słów i intensywnych spojrzeń.

- Więc - odchrząknął, kręcąc się na krześle.

- Więc - powiedziała cicho Vivienne przez zaciśnięte zęby.

- Chyba powinienem zacząć - mruknął nerwowo i wziął głęboki wdech. - Cześć, Vivi!

Białowłosa wywróciła oczami na dźwięk tego radosnego tonu. Naprawdę nie miała ochoty na gry swojego brata.

- Kopę lat, młoda. Wyrosłaś i...

- Zamknij się - jej oczy zabłysły złowieszczo. - Po prostu...się zamknij.

Ren wyczuł jej wściekłość, lecz nie wychodził z cienia. Vivienne uspokoiła oddech i zaczęła okrążać krzesło, stawiając powolne kroki.

- Wyjaśnij, proszę, czemu dałeś się złapać? Chyba nie tylko po to, żeby ze mną porozmawiać.

- A jeśli tak? Słuchaj, Vivi...

- Nie nazywaj mnie tak - warknęła, przerywając mu. - Poza tym skąd miałeś pewność, że będę chciała cię wysłuchać?

Wzruszył ramionami, próbując obrócić głowę i na nią spojrzeć.

- Miałem przeczucie. W końcu jesteśmy bliźniakami, nie?

Białowłosa zmrużyła oczy.

- Ostatnim razem nasze bliskie pokrewieństwo nie przeszkodziło ci wcale na wykonaniu wyroku! - syknęła wściekle. - Nie przeszkodziło ci też wcześniej, gdy planowaliście zamach na bezbronne dziecko!

- Nie miałem wyboru, Vivienne! - bronił się Carino, podskakując na krześle. - Za dużo było mroku w waszych myślach i działaniach! Nie mogliśmy ryzykować - pokręcił smutno głową.

- Nie mogliście? - szepnęła wojowniczka, czując łzy pod powiekami. - Cari, na Moc, jestem twoją siostrą! Ufałam ci do samego końca! Kochałam cię! Za dużo mroku?! - chwyciła go za poły jego lekkiej, białej kurtki. - Spójrz mi w oczy i powiedz, ile ciemności teraz w nich widzisz?!

Mężczyzna przełknął ślinę ponownie, gdy zimny dreszcz przebiegł mu po plecach.

- Spójrz na potwora, którego stworzyliście. Przyjrzyj się - Viv pokazała mu obrazy, twarze istot, które musiała zlikwidować, aby potwierdzić Snoke'a w przekonaniu o jej lojalności...i nie tylko.

Bezbronni, przerażeni, ze łzami w oczach i bez, czasem pojawiła się iskra złości, lecz ta szybko zostawała zastąpiona przez strach. Kiedyś bawiły i zadowalały ją krzyki bólu, błagania o śmierć. Na czoło Carino wystąpiły pojedyncze krople potu.

- Przestań - szepnął, a jego siostra uśmiechnęła się tylko. Przeniosła dłonie na jego skronie, gładząc delikatnie rozpaloną skórę. - Proszę, Vivi...

Wdarła się do jego umysłu bez ostrzeżenia. Drżała, pokonując kolejne mury, za którymi jednak nie kryło się nic, prócz kolejnej ściany. Zasypała go obrazami i uczuciami, pokazując mu swoje własne uczucia, rozczarowanie, żal, smutek i złość, oraz to zdradę i ogromną samotność.

- Vivi - szarpnął się w swoich kajdanach Carino, powoli opanowując swój umysł. - Vivienne! - krzyknął, gdy zderzyła się z ostatnią barierą.

Odbijając się od niej, oderwała się od jego ciała. Zacisnęła dłonie w pięści, próbując uspokoić swój oddech i szaleńcze bicie serca.

Kylo Ren postanowił wyjść z cienia.

- A, mistrz Ren - powiedział Cari, a w jego głosie słychać było zaledwie nutkę zmęczenia. - Dużo się o tobie nasłuchałem.

Mroczny rycerz wyminął Vivienne bez słowa, stając tuż przed więźniem.

- I co, będziemy się tak na siebie gapić? - zaczął po chwili rebeliant. - Wybacz, ale wolałbym przed śmiercią ujrzeć jeszcze jakąś ludzką twarz. Bez obrazy, Vivi. Zdejmujesz kiedyś tę maskę?

Kylo nie odpowiedział, tylko przekrzywił głowę. Moc była w nim dużo, choć nie była ona aż tak potężna, jak u Vivienne. Wyciągnął prawą dłoń w kierunku skroni mężczyzny.

- Oj no weź, ty też? - jęknął i westchnął ciężko, odrzucając głowę do tyłu w teatralnym geście.

Jednak Ren zrobił coś...niespodziewanego.

Sięgnął zimnymi, mrocznymi mackami Mocy ku szyi mniejszego Fray'a, zaciskając je mocno na bladej skórze.

- Ky? - charknęła zaskoczona Vivienne.

- Vivi - szepnął Cari i jęknął znowu, czując jak mroczny rycerz wdziera się w zakamarki jego umysłu. A przynajmniej próbuje.

Lodowe oczy ze srebrnymi plamkami wpatrywały się w rycerza intensywnie. Kylo nie obrócił się w jej stronę, ale zacisnął mocniej zabójcze macki. Vivienne otworzyła usta, próbując złapać oddech. Ciepłe łzy popłynęły jej po policzkach, kiedy zawisła kilka centymetrów nad podłogą.

- Vivienne! - krzyknął Carino. - Zostaw ją - syknął wściekle, kierując te słowa do rycerza w masce.

W odpowiedzi jego siostra uderzyła boleśnie o ścianę naprzeciwko z głuchym hukiem. Krew odpłynęła jej z twarzy, a usta poruszały się, próbując złapać choć odrobinkę powietrza. Nie potrafiła się bronić ani skupić. Nawet nie trudziła się z wysyłaniem jakichś wiadomości przez myśli do Kylo.

Skoro miała umrzeć, to nie chciała błagać o litość.

Cari szarpnął się i zakrzyknął z bólu, kiedy rycerz wdarł się dalej, niż jego siostra. Wojownik Jedi spojrzał jeszcze raz na duszącą się Vivienne. Kobieta zamknęła oczy i opuściła dłonie, tracąc przytomność.

Lub umierając.

- Vivienne! - krzyknął po raz ostatni Carino i zemdlał, oszołomiony cudzą obecnością Rena we własnym umyśle.

Nowy Mistrz » Kylo Ren [korekta]Where stories live. Discover now