VI

2K 179 9
                                    

Schody za drzwiami prowadziły w dół na poziom dokładnie pod komendą. Vivienne aż zachłysnęła się ciepłym powietrzem, który buchnął jej prosto a twarz tuż po otworzeniu metalowych drzwi. Było tu tak gorąco!

- Kapitanie - powitał ją jeden z jej głównych podkomendnych, ubrany w czarny mundur z odznaczeniami porucznika na piersi.

- Poruczniku Dave - skinęła głową, zeskakując z ostatnich dwóch stopni. - Raport?

- Zostało ich tylko pięciu. Wciąż unoszą się nad nami, dokładnie trzysta mil nad powierzchnią planety.

- Przeskanujcie jeszcze raz otoczenie. I aktywujcie bariery.

- Ale..kapitanie! - zaprotestował. - Jeśli to zrobimy, to poziom energii w całej bazie spadnie do minimum-

- Czy to jakiś problem? - Vivienne uniosła brew, stając w samym centrum windy, która miała ją zabrać zaledwie piętro wyżej.

Dave przełknął ślinę pod jej lodowatym spojrzeniem.

- Oczywiście, że nie, kapitanie.

- Wykonać rozkaz - powiedziała ostro, a metalowe drzwi zaczynały się powoli zasuwać. 

- Tak jest! - porucznik zdążył jeszcze zasalutować, zanim straciła go z oczu. 

Doskonale wiedziała, co o niej myślą. Kobieta na stanowisku kapitana. Zawsze, gdy wchodziła do pomieszczenia, rozmowy cichły. Może i nie wprowadzała żadnego terroru, jednak jej lodowate spojrzenie i ton głosu robiły swoje. I były jeszcze te wszystkie historie o tym, jak to zdradziecko wbiła nóż w plecy Ruchu Oporu, przechodząc na stronę Najwyższego Porządku.

Otarła wierzchem dłoni w białej rękawicy czoło, ścierając sporą ilość potu i stopionego śniegu. Czuła, jak jej szaty powoli przesiąkają wodą i nawet teraz, gdy od wejścia do windy nie upłynęło kilka chwil, wokół stóp zaczyna tworzyć się kałuża.

Westchnęła cicho i splotła dłonie za plecami. Ich siła, ucznia i mistrza, była ogromna. Viv przez te kilka sekund, kiedy wjeżdżała na najwyższy poziom, czuła wibracje powietrza i delikatne mrowienie w palcach, choć wcale nie używała Mocy. To przez to całe przyciąganie...

O Kylo Renie słyszała wiele historii. Dotyczyły one głównie tego, jak to zdradził swojego mistrza, Luke'a Skywalkera, później zniszczył jego świątynię, został przyjęty pod opiekę Snoke'a, a po paru latach zabił starego Jedi. Obiło jej się o uszy również to, że nigdy nie zdejmował maski (przez co podobno wyglądał jak Darth Vader), miał chłodne i surowe podejście do otoczenia i nie panował nad emocjami.

Z zamyśleń wyrwało ją delikatne szarpnięcie, gdy winda się zatrzymała. Wzięła głęboki wdech i drzwi się otworzyły.

Wyszła, kierując się wprost przed siebie. Czuła na sobie spojrzenia pracujących przy panelach żołnierzy, którzy na chwilę oderwali się od różnokolorowych guzików i połyskujących ekranów. Jednak Vivienne nie zwracała na nich uwagi, patrząc tylko na jego postać.

Najwyższy Wódz Snoke.

Kącik jego ust uniósł się w uśmiechu, skrytym pod czarnym cieniem kaptura, a ciemne oczy rozbłysły na widok wojowniczki.

- Panno Fray - szepnął zachrypniętym głosem.

Viv zatrzymała się o dwa kroki przed nimi, przyciskając zaciśniętą pięść do prawej piersi i pochylając przed Najwyższym Wodzem głowę.

- Dowódco Snoke - podniosła wzrok na drugiego mężczyznę. - Kylo Renie.

Zdawało jej się, że dostrzegła za maską niewidzialny błysk, jakby jego oczy...

- Wiesz, po co tu przybyliśmy - Vivienne przerwała kontakt wzrokowy na dźwięk pomruku Snoke'a.

Wyprostowała się, znów splatając ręce za plecami.

- Oczywiście, Wodzu. Ale może zanim Kylo wybierze swojego nowego ucznia, kierując się wyczuciem jego Mocy, niech najpierw ich wszystkich pozna.

Nawet Ren był zaskoczony tonem kobiety. On nigdy nie próbował narzucać mistrzowi wprost swojego pomysłu działania. A poza tym nie był do końca pewien, czy ma się czuć urażony, czy nie.

Snoke natomiast uśmiechnął się jeszcze szerzej i, na Moc!, skinął głową.


Nowy Mistrz » Kylo Ren [korekta]Where stories live. Discover now