☸ XLIX

1.2K 115 27
                                    

Mikkel spodziewał się ujrzeć ich razem.

Ale nigdy nie przypuszczał, że będą tak blisko.

Kiedy zeszli po rampie, spuścił głowę, wbijając wzrok w czubki swoich czarnych butów. Wyczuwał dziwną, nadzwyczaj ciepłą aurę, otaczającą ich oboje. Splótł ręce z przodu, lewą dłonią przykrywając prawą, ukrytą w rękawicy. Jego proteza była metalowa, jakby wzięta prosto od droida i choć działała bez zarzutu, to nadal trochę go krępowała. Była niepowleczona żadnym materiałem, który potrafiłby zakryć przewody i metalowe stawy.

- Generale - donośny, przekształcony głos jego mistrza sprawił, że zimny dreszcz przebiegł mu po plecach.

- Ren - odpowiedział Hux. - Panno Fray.

Vivienne nie zwróciła na rudowłosego nawet najmniejszej uwagi.

- Mikkelu - delikatny uścisk na jego ramieniu zmusił go do podniesienia głowy.

Białowłosa uśmiechała się. Jej skrzące oczy uważnie przyglądały się każdemu calowi na twarzy chłopaka. Mikkel zmarszczył brwi, czując tę dziwną aurę. Otoczyła go, otulając swym ciepłem i sprawiając, że zapomniał na krótką chwilę o tym, jakim okazał się być słabym człowiekiem.

- Zmężniałeś przez ten ostatni miesiąc - szepnęła tak cicho, że tylko on potrafił dosłyszeć te słowa.

Odsunęła się o krok i jeszcze zdążyła chwycić lekko za ranną rękę chłopaka. Ten drgnął, ale nic nie odpowiedział.

- Nienawidzę przerywać w takich momentach - chrząknął niecierpliwie Hux - ale jest wiele ważnych spraw, które musimy załatwić z Renem.

Kylo poruszył palcami, jakby chciał je zacisnąć, jednak tylko przekręcił delikatnie głowę na bok. Vivienne uniosła kącik ust i skinęła.

- Oczywiście, generale. Zresztą, Mikkel i ja musimy pobyć na osobności.

Chłopak przełknął ślinę i wraz z białowłosą odprowadził dowódców Najwyższego Porządku wzrokiem. Viv jeszcze odrobinę dłużej stała w miejscu, obserwując uważnie wyprostowane plecy czarnego rycerza.

- Prowadź - odezwała się, kierując swe słowa do jasnowłosego.

Ten tylko się odwrócił i nie odpowiadając, ruszył w przeciwnym kierunku, prosto do swojej kajuty.

Razem klęczeli na podłodze na środku pokoju skąpanego w półmroku. Ich oddechy zgrały się w jeden rytm, tak samo, jak bicie obu serc. Pod zamkniętymi powiekami oczy poruszały się co chwila, jakby próbując złapać przelatujące obrazy w swych myślach.

Vivienne świetnie wiedziała, co dzieje się w duszy młodego ucznia. Doskonale znała to uczucie niepewności, to rozerwanie pomiędzy dwiema stronami...

Stan, w którym nic nie było pewne.

- Pomyśl o niej - szept białowłosej przerwał ciszę pomiędzy nimi. - Zadaj sobie pytanie: czemu przyciągnęła twą uwagę? Dlaczego uczucie wobec niej jest takie niestabilne?

Mikkel westchnął, znów przywołując obraz Rey. Te tęczówki koloru jasnych orzechów, ten zadziorny uśmiech, kiedy zadawała kolejny cios, pojedyncze kosmyki ciemnych włosów, które wyrwały się jej z tej dziwnej fryzury...

On bardzo dobrze wiedział, czemu.

I Viv też to czuła.

Otworzyła oczy, przyglądając się mu w zadumie. Wyrósł, zapuścił włosy i nawet na jego twarzy pojawiły się pojedyncze zmarszczki. Palec jego prawej, rannej dłoni co chwila uderzał o udo, jakby z niecierpliwości. Wojowniczka zastanawiała się, czy był to zamierzony ruch.

Wyciągnęła rękę i pogłaskała go po policzku.

- Nie musisz się wstydzić tych uczuć, Mikkelu - powiedziała cicho. - Wiem, co się dzieje teraz tam, w środku, bo sama to przeżywałam. Nie blokuj swych myśli, pozwól im płynąć spokojnie i niech niosą ze sobą to, co mają nieść. Nie chowaj się przed nimi, staw im czoła i z cierpliwością przyjmuj je wszystkie.

Chłopak zamrugał i przełknął ślinę. Viv ujrzała łzy w jego oczach.

- Nie bój się, Mikkelu. Nawet Kylo cię rozumie, bo sam przez to przechodził. Jeśli chcesz, to mów, jeśli nie, pamiętaj, że jesteśmy tu teraz oboje. Tylko dla ciebie.

Jasnowłosy chciał coś powiedzieć. Otworzył już usta, ale... nie potrafił.

~ Vien ~ delikatny szept musnął jej myśli.

Wojowniczka uniosła kącik ust i wstała.

- Nie jestem Snoke'iem - rzekła, odwracając się tuż przed wyjściem. - Nie poradzę ci nic, co miałoby skrzywdzić twoje ciało czy umysł.

W oczach chłopaka pojawiła się iskierka, która zabłysnęła na krótką chwilę. Viv uśmiechnęła się, ściskając jego ranną dłoń i wyszła.

Cichy syk zasuwanych drzwi wypełnił pusty korytarz.

Białowłosa świetnie wiedziała, gdzie jej potrzebują. Wyczuwała przez nić, że Kylo nie jest sam. Kiedy o nim pomyślała, coś delikatnego i ciepłego musnęło łagodnie jej policzek.

Uśmiechnęła się i podążyła w stronę jego obecności. Aura rycerza przyćmiewała energię promieniującą od Huxa (której zresztą nigdy nie było zbyt dużo), sugerując, iż właśnie nadszedł ten moment.

Wzięła głęboki wdech i weszła do prywatnego gabinetu generała, przed drzwiami witając się skinieniem głowy z dwoma szturmowcami, pełniącymi tam wartę.

- Panno Fray - rzekł zdziwiony Hux, kiedy drzwi zasunęły się z sykiem za jej plecami.

No tak. Kylo nic mu jeszcze nie powiedział.

- Generale - przywitała się z nim jakby w ogóle nie zauważając niecodziennego tonu rudowłosego.

- Wezwałem ją tu...

- Bo mamy coś bardzo ważnego do ogłoszenia - przerwała rycerzowi Vivienne, zbliżając się do biurka, nad którym pochylali się oboje.

Hux spojrzał najpierw na białowłosą, później przenosząc wzrok na Rena. Zmrużył oczy. Mroczny wojownik westchnął cicho i zdjął maskę, kładąc ją na czarnym blacie stołu.

Viv bez skrępowania pozwoliła się objąć ramieniem i zostać przyciągniętą do ciepłej piersi ukochanego.

Krew odpłynęła z twarzy Huxa.

A kiedy mu powiedzieli, musiał usiąść. Z szeroko otwartymi oczami ze zdumienia wpatrywał się w tę dwójkę, próbując przyswoić informację.

Przenosił wzrok z jednego na drugie. Szerokie uśmiechy wykwitły na twarzach zakochanej pary.

Generał nie zdołał wykrztusić z siebie ani słowa.

Nowy Mistrz » Kylo Ren [korekta]Where stories live. Discover now