11

1.8K 201 108
                                    


Luhan pov

Od całych czterech dni nie słyszałem jakichkolwiek wieści od Baekhyuna. Przez ostatnie tygodnie, dzień w dzień, miałem z nim kontakt ze względu, że nie bardzo radził sobie z zaistniałą niedawno sytuacją i nie chodził nawet do szkoły... Baek mieszkał sam, więc zostałem mu tylko ja i Sehun, bo przyjaciół specjalnie też nie miał. Ogólnie to czułem się źle. Cała ta akcja to moja wina, ponieważ to ja popchnąłem go do pogłębienia znajomości z tym jego całym fagasem Parkiem. Głupi chuj. Myślałem, że jest spoko, ale się myliłem. Biedny Baek... Gdyby Sehun chciał się tylko mną zabawić to już dawno dostałby wpierdol.

Wracając do teraźniejszości – kierowałem się właśnie do domu Baeka. Zawsze dzwoniłem do niego i uprzedzałem go przed moimi wizytami z Sehunem. Jednak ten teraz nie odbierał telefonu. Z początku myślałem, że po prostu potrzebuje chwili spokoju i odetchnienia, choć po czterech dniach stało się to niepokojące, więc postanowiłem coś z tym zrobić i mu wbić na chajze.

Właśnie szedłem chodnikiem i mijałem jeden z pobliskim knajpek. Byłem już niedaleko osiedla Baeka, więc przyśpieszyłem kroku. Było na zewnątrz trochę chłodno, a szedłem sam, więc Sehun nie mógł mnie ogrzać swoimi ramionami, idiota pojechał na jakąś sesję do Chin. Mam nadzieję, że mnie tam nie zdradzi z pierwszą lepszą laską albo kolesiem.

Postanowiłem, że zadzwonię do niego jeszcze raz, ten ostatni raz, żeby jeszcze móc go ostrzec. No ale oczywiście wielki pan Byun jest tak kurwa zajęty, że nie odebrał po raz chuj wie który. Ja wiem, że on był zraniony i tak dalej, ale telefon mógłby łaskawie odebrać.

Miałem się już rozłączyć, gdy usłyszałem dobiegające wibracje z jakichś krzaków koło jego bloku mieszkalnego. Czy to był jego telefon...?

Podbiegłem do tych krzaków i zauważyłem świecący się telefon. Szybko go podniosłem i był to telefon Baeka, tak jak myślałem. Co on tu do cholery robi?! Sprawdziłem ostatnie połączenia, które nawet nie były wyświetlone i domyśliłem się, że ten pieprzony grubas musiał zgubić urządzenie. Chyba coś średnio się tym przejął.

Schowałem go do kieszeni i ruszyłem dalej. Dotarłem w końcu pod klatkę Baeka i wiedząc, że drzwi od niej ostatnio są popsute i otwarte, bez żadnego wysiłku pchnąłem je i wdrapałem się na odpowiednie piętro.

Zapukałem do drzwi, wiedząc, że są zamknięte i czekając cierpliwie na odzew, jednak nikt nie miał zamiaru mi otworzyć. Zacząłem napierdalać w to drewno zdenerwowany, bo serio się wkurwiłem. Po chwili przestałem, ponieważ usłyszałem jakieś szmery zza drzwi i głos. Przyłożyłem szybko głowę do nich, żeby przysłuchać się dźwiękom. Dane było mi usłyszeć krzyki Baeka. Co się tam dzieje?!

- Baek?! Jesteś tam?! Jeśli mnie słyszysz to krzyknij!! – to był faktycznie on!! – Nie martw się! Zaraz załatwię pomoc!

Matko boska, nie wiedziałem co zrobić! Sehuna nawet nie było w kraju, więc po kogo miałem zadzwonić! Policja też nie wchodzi w grę, byłoby to bezsensu, jeśli Baek się zatrzasnął tylko w łazience, czy coś. Chwyciłem telefon Baeka, przypominając sobie, że ma wciąż numer do tego swojego Chanyeola. Może on by pomógł...?

Szybko wybrałem numer, lecz nie odbierał. Co za idiota. Spróbowałem jeszcze raz i po trzech sygnałach usłyszałem jego głos.

- Halo? Baek? – zapytał męski głos.

- Nie, tutaj Luhan, kumpel Baeka. Mógłbyś przyjechać do niego, ponieważ ma pewne kłopoty? Błagam przyjedź i pokaż mu dupku, że chociaż trochę ci zależy jak w ogóle coś do niego czujesz! – chyba za szybko na niego najechałem.

Honey, do you want the "D"? (baekyeol)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz