1✔

4.2K 151 8
                                    

Błąd.

Popełniony jeden mały błąd, który mogło by się wydawać nic nie znaczy, ale z biegiem czasu zaczynasz go dostrzegać. Nie widzisz go od razu. Jego siłe zauważasz wtedy, kiedy wszystko się wali. Dzięki tym czterem literą ludzie, którzy byli nazywani twoimi przyjaciółmi odwracają się od ciebie, a to tylko z tego jednego błędu, który popełniłeś. To takie ludzkie - jakby błąd, był nieodłączną częścią każdego z nas. Najczęściej to co powiedzieliśmy lub co zrobiliśmy zauważymy, ale najczęściej po fakcie. Jednak nie każdy dostrzega, ale gdy już zauważamy próbujemy to naprawić, nie każdemu się udaje, bo do końca potrafią wytrwać tylko ci najsilniejsi. Tym, którym na prawdę zależy.

Jednak są też ludzie, którzy ich nie dostrzegają. Nie widzą winy w sobie tylko w tobie. Wymagają od ciebie starań i przeprosin za swoje czyny, które cie raniły.

Co jest gorsze? Ból ze strony przyjaciela, czy ukochanej połówki? Większość uważa, że przyjaciela, ale nie zgadzam się w stu procentach. Utrata też boli, ale ból jest jeszcze większy gdy tracisz swoją pierwszą miłość w tym samym czasie, gdy twoje jedyne oparcie, a w moim wypadku Caroline, opuszcza cię, i staje przeciwko tobie.

Po prostu mi przykro. Zawiodłam się na Caroline, i to bardzo. Nigdy bym nie pomyślała, że osoba tak mi bliska stanie przeciwko mnie, wiedząc doskonale jak było. Nawet moi rodzice pytali się o Caro, bo przebywała w naszym domu niemal codziennie. Nasze długie rozmowy ograniczały się do przelotnych spojrzeń na ulicach, czy w szkole. Na szczęście teraz, w pobliżu nie ma jej, ani Matta.

Firma mojego taty rozwijała się i nie chcąc się ograniczać do małej miejscowości, w której mieszkaliśmy do tej pory, postanowił zrobić większy krok do przodu i spróbować ją rozwinąc w Manchesterze. Mojej mamie na początku nie podobał się ten pomysł, ale w ostateczności zgodziła się. Tymczasem ja, w duchu pragnęłam przenieść się z dala od całego tego koszmaru i chaosu, który był obecny w moim życiu non stop, przez kilka miesięcy.

W końcu 208 mil od miasteczka pod Londynem, mogłam doznać spokoju psychicznego jak i fizycznego. Nie wiem czy przez harmonie panującą w naszej okolicy czy przez poczucie bezpieczeństwa jakie odczuwam. Przynajmniej przez te dwa dni, bo za czterdzieści osiem godzin, zaczynam szkołę. Kolejny rozdział w moim życiu.

-Co tam rysujesz?

-Nic - mruknęłam cicho w stronę mojego taty.

-Stało się coś?- zapytał.

-A co się miało stać - odpowiedziałam podnosząc wzrok na mężczyznę siedzącego na przeciw mnie. Wzrok mojego taty był wbity w mój rysunek, który przedstawiał człowieka. Sama nie wiedziałam co on oznaczał. Po prostu rysowałam, nie myśląc nad sensem twórczości.

Ojciec przybliżył się w moją stronę, sprawiając, że drewniana huśtawka lekko zaskrzypiała. Położyłam blok wraz z ołówkiem, który trzymałam pomiędzy nami, a swoje nogi podwinęłam pod samą brodę, a ręce owinęłam wokół nich, z powodu zimnego wiatru.

-Byłabyś idealnym architektem Charlotte - stwierdził mężczyzna zerkając na mnie kątem oka.

Nie odezwałam się, bo doskonale wiedziałam do czego zmierza. Tylko cicho pociągnęłam nosem i naciągnęłam rękawy na zimne dłonie, a wzrok wbiłam w brązowy płot przed sobą. Kątem oka spojrzałam na mojego tate, który przyglądał mi się z ciekawością.

-Nie cieszysz się, że tu przyjechaliśmy? - zaczął.

-Cieszę - odpowiedziałam chłodno.

-To co się dzieje? - zapytał przysuwając się bliżej mnie.

Don't leave meWhere stories live. Discover now