1.9

579 61 21
                                    

- Okej, zaraz dam wam arkusze. Macie czterdzieści pięć minut na napisanie, jeśli nie zdążycie, cóż, wasza strata. Nie będzie drugiej możliwości by napisać ten test - powiedział pan Clarkson. Nikt go tak naprawdę nie lubił, był najbardziej niemiłym nauczycielem w całej szkole, ale również najdłużej uczył. - Dwadzieścia pięć pytań, oczekuję, że zdążycie je zrobić w przeciągu trzydziestu - po rozdaniu arkuszy zaczął wracać do swojego biurka, gdy uczniowie przeglądali pytania. - Oczywiście jeśli się uczyliście, co mam nadzieję, zrobili wszyscy.

Calum z niewiadomych przyczyn, zaczął panikować, a jego ręce pociły mu się ze stresu. Wiedział, że powinien pouczyć się więcej, jednak zamiast tego spędzał czas z Luke'iem, czego z drugiej strony nie żałował. Niestety musiał napisać ten egzamin, aby dostać dobrą ocenę końcową. 

- Zaczynamy - pan Clarkson przerwał ciszę, a po chwili nie było słychać już niczego, prócz piszących długopisów.

----------

Luke ciągle odczuwał złość, mimo tego, że całe wydarzenie z Calumem i jego prześladowcą odbyło isę kilka godzin temu. Żałował, że nic nie zrobił, że nie wysiadł z auta.

- Hej, stary, ostatnio jesteś zamyślony bardziej niż zazwyczaj - jego przyjaciel, tym razem prawdziwy, Max, usiadł przed chłopakiem.

Jedli lunch, stołówka była jedynym miejscem, w którym Luke czuł się zrelaksowany.

- Tak, przepraszam, że się zbyt dużo nie odzywałem - zachichotał Luke. - Ostatnio moją głowę zaprząta dużo rzeczy.

- Jak? - spytał Max, który wydawał się być zaciekawiony, ale również jakby dbał czy Luke'a może coś zadręczać.

- Nie jestem do końca pewny, będąc szczerym - skłamał. Nie był gotowy by porozmawiać z kimś o swoich uczuciach do Caluma.

- Jeśli chodzi o tego chłopaka, uhm, Caluma, to nie wiem jak, ale większość osób w szkole o nim wie - przyznał Max, a Luke otworzył szerzej oczy.

- Co? Jak?

- Nie wiem. Pierwszy raz usłyszałem o nim wczoraj. Jestem zdziwiony, że nikt ci wcześniej o tym nie powiedział? - Luke wzruszył ramionami na wyznanie Maxa.

- Jesteś moim jedynym prawdziwym przyjacielem w tej szkole, więc ja się nie dziwię - Max uśmiechnął się smutno.

- Więc, ten chłopak, Calum, dlaczego z tobą mieszka? - spytał Max, biorąc gryza swojej kanapki.

- Oh, uhm, nie jestem pewien czy byłby zadowolony jeślibym ci powiedział, ale ma pewne problemy rodzinne i nie miał się do kogo zwrócić, więc mieszka u mnie, zanim ja i moi rodzice nie pomożemy mu znaleźć jakiegoś dobrego mieszkania.

  ---------- 

Calum przejrzał jeszcze raz swoje pytania i odpowiedzi, czując satysfakcję. Nie sądził, że uda mu się zrobić je wszystkie, zwłaszcza, że wcześniej nic nie pamiętał, ale teraz był pewny, że dobrze je rozwiązał.

Rozejrzał się po klasie, zauważając, że prócz niego i nauczyciela w klasie był jeszcze jeden chłopak. Spojrzał na zegar, minęły czterdzieści trzy minuty. Wstał, rzucając krótkie spojrzenie nastolatkowi, który siedział po drugiej stronie klasy, po czym skierował się do biurka pana Clarksona.

- Do zobaczenia w poniedziałek - mruknął staruszek, brzmiąc na zainteresowanego. Lub nie.

- Tak - odmruknął brunet, wychodząc z klasy.

Sprawdzając telefon, zauważył, że ma nową wiadomość od Luke'a.

L: cześć, cal. kończysz dziś o 15.30, co nie? odbiorę cię o 15.45, nauczycielka chciała ze mną o czymś porozmawiać. c ya :)

C: tak, właśnie skończyłem, będę na ciebie czekać (:

Calum kliknął wyślij, otwierając swoją szafkę. Dzisiaj był piątek, więc nie musiał brać ze sobą żadnych książek.

- Hood! Długo się nie widzieliśmy! - czyjś głos potoczył się po pustym korytarzu, a Calum od razu go rozpoznał. 

Chyba sobie żartujesz, pomyślał, powoli się odwracając.

- Uh-uhm, hej, tajemniczy chłopaku, który nie chce zostawić mnie w spokoju - powiedział brązowooki, powoli zakładając plecak. Mimo, że czuł, że jego serce bije jak szalone, wiedział, że jest teraz odrobinkę odważniejszy. Nie tak jak rano.

- Pfft, ty byłeś tym, kto przeszkodził mi, otwierając dziś rano drzwi - Calum przygryzł lekko dolną wargę.

- Cz-czego ode mnie chcesz? - spytał cicho młodszy nastolatek.

- Nie mam dobrej odpowiedzi, Hood - powiedział blondyn. Calum go nie lubił, zdawał się być niemiły i co gorsza, przerażał go. - Po prostu cię nie lubię.

Calum zmarszczył lekko brwi.

- To nie daje ci żadnych praw, żeby być dla mnie niemiłym? - zapytał, chcąc odejść najszybciej jak to możliwe.

- Ale, Hood, ty również nie masz żadnych praw by żyć, hm? 

- C-co? Ty.. - Calum otworzył szerzej oczy.

- Zawsze wchodzisz mi w drogę i zawsze mi przeszkadzasz - powiedział chłopak. Dlaczego musiał taki być? 

- M-muszę iść - mruknął zmieszany Calum, kierując się w stronę drzwi.

- Aha, więc teraz uciekasz, pieprzony frajerze - Calum szybko pokręcił głową.

- N-nie, naprawdę muszę iść - powiedział, popychając drzwi swoimi plecami, przełykając głośno ślinę, przed wyjściem z budynku.

Dlaczego ten chłopak nigdy nie zostawia go w spokoju? Co zrobił Calum, że sprawił, że kompletnie obcy dla niego chłopak tak go nienawidzi? 

Ale prawdziwym pytaniem było;

Dlaczego Calum nazywał kogoś obcym, skoro ten ktoś nim nie był?



t/n

przepraszam, że wczoraj nic nie dodałam, nie miałam kompletnie weny żeby coś przetłumaczyć :-(

I DOBRZE ŻE ŻAŁUJESZ LUKE, POWINIENEŚ WYSIĄŚĆ Z TEGO CHOLERNEGO AUTA.

ale tak wracając, dzisiaj miałam 4 lekcje, jutro też mam 4 lekcje B-) uwielbiam matury ehe (nvm)

love ya

-mags


innocent || cake au [pl]Where stories live. Discover now