Rozdział 12

5.3K 382 24
                                    

Obudziłam się w ogromnym łożku, dookoła mnie znajdowały się meble.
Biała szafa, biurko, lustro, dywan, ogromne okno to właśnie było w pokoju moich rodziców.
Jestem u nich w domu i śpię na ich łożku. 
Wstając z łóżka, położyłam stopy na podłodze.
Ubrana byłam w męski podkoszulek, rozglądając się dookoła zauważyłam swoje odbicie.
Byłam blada, zmęczona, oczy podkrążone podkreślały senność wymalowana na mej twarzy.
Z wczorajszego wieczoru nie pamiętam nic, nie pamiętam jak się tutaj znalazłam, jak zasnęłam, jak się przebrałam w koszulkę.
Wychodząc z pokoju ostatni raz spojrzałam za siebie zapamiętując dobrze wystrój pokoju.
Czułam się jakbym odgrywała jakąś scenę w filmie.
Film o zagubionej dziewczynie gdzie grałam główna bohaterkę o imieniu Elizabeth, idącą dramatycznym krokiem przez korytarze ogromnego nieznajomego domu, szukając miłości, deszcz za oknem, zagubione spojrzenie w odchłań znajdującą się za nim, smutek i rozpacz górująca w umyśle z niewyjaśnionych przyczyn.
Tak to właśnie w tą postać wcieliłam się dzisiaj.
Idąc przez korytarz domu poszukiwałam Camerona, pamiętałam że to właśnie on tutaj mieszkał.
Przede mną pojawiła się mgła, biała gęsta mgła.
Wchodziłam coraz głębiej w nią sprawiając, że za sobą, po bokach jak i przed sobą nie widziałam nic.
Szłam dalej przed siebie gdy zauważyłam światło przebijające się przez biała chmurę, światło było jasne i coraz mocniej dawało o sobie znać.
W momencie gdy było tak silne by mnie oślepić przede mną pojawiły się dwie postacie.
- Cześć Rose - kobieta o zamazanej twarzy odezwała się pierwsza, obok niej stał mężczyzna również jego twarz była niezdolna do rozpoznania.
- Wyrosłaś kochanie - przyszła kolej by mężczyzna zabrał głos.
Głos miał donośny i szorstki lecz jednocześnie łagodny i miły.
- Kim jesteście?
- Nie rozpoznajesz nas Rose?
- Nie widzę waszych twarzy. - jak na zawołanie ich twarze nabrały kształtów.
- To my, twoi rodzice.
- Jak to? Przecież wy nie żyjecie.
- Żyjemy w twoim sercu kochanie.
- Zostańcie ze mną tutaj.
- Nie możemy lecz zawsze gdy będziesz nas potrzebować zawołaj. 
- Zostaniecie jeszcze przez chwile?
- Dopóki tego chcesz skarbie.
Wyglądali na szczęśliwych, radość była wymalowana na ich twarzach, biel ich zębów była pokazywana przez cały czas, uśmiech nie malał nawet jak milczeliśmy.
Wpatrywałam się w nich z zaciekawieniem, jak to możliwe że ich widzę?
Moje myśli przerwała podłoga.
Tak właśnie podłoga.
Znikała pod moimi stopami, znikała również pod ich stopami.
Pode mną znajdowała się czarna odchłań gdzie na samym końcu był mężczyzna.
Widziałam go gdzieś już.
Spadałam zostawiając rodziców na górze.
Leciałam wprost w duże ręce mężczyzny, uśmiech na jego twarzy wywierał dreszcze na moim ciele.
Bum.
Wpadłam wprost w jego ręce.
- Nareszcie cię mam Rose - jego głos był przerażający, czułam że nie chce dla mnie dobrze. - Zbyt długo czekałem na twoją śmierć. Nie martw się to nie potrwa długo.
Rzucił moim ciałem o ziemie.
Mocne uderzenie sprawiło wybudzenie.
Cała spocona usiadłam na łóżku, podciągnęłam nogi do swojej klatki piersiowej.
- Rose co się stało? - poczułam rękę na swoim kolanie, natychmiast odskoczyłam unikając jakiekolwiek dotyku.- Rose to ja Cameron. To był tylko sen.
Zostałam przeciągnięta i zamknięta w szczelnym uścisku.
Chłopak bujał nami, sprawiać że moje mięśnie rozluźniały się coraz bardziej.
- Powiesz co ci się śniło?
- Ktoś chciał mnie zabić.
- Zabić?
- Tak. Powiedział, że zbyt długo czekał na moją śmierć.
- Kochanie... To tylko sen nic ci nie grozi. 

----
Jak myślicie co wydarzy się dalej?
Mam nadzieje, że rozdział wam się podoba.
Do zobaczenia 💞

Córka mordercyWhere stories live. Discover now