Rozdział 4

6.1K 403 43
                                    

Ja: Jestem dawną przyjaciółka Justina,  niestety nasz kontakt urwał się parę lat temu. Chciałabym dowiedzieć się jak potoczyło się jego życie. 
Cameron: I to właśnie dlatego udawałaś 30 letniego gangstera?
Ja: Nie chciałam by ktokolwiek poznał kim jestem.
Cameron: Jesteś aż tak brzydka, że wolisz udawać faceta?
Ja: Wypraszam sobie.
Cameron: Tak czy siak kochanie nie udzielę ci informacji o moim przyjacielu.
Cameron: Uważam, że jestem ciekawszą osobą.
Ja: Bardziej interesuje mnie życie Justina niż twoje.
Cameron: Dobra ustalmy jeden warunek.
Ja: Jaki?
Cameron: Odpowiem na 3 pytania w zamian ty odpuścisz ten temat.
Ja: Dobrze.
Nie zamierzałam odpuszczać, moim celem było poznanie całej prawdy.
Nie poddam się tak łatwo.
Ja: Czym zajmował się Justin?
Cameron: Jeśli bym ci powiedział nie skończyłoby się to dla ciebie dobrze.
Ja: Dlaczego?
Cameron: Porozmawiajmy przez telefon będzie łatwiej nam obojgu.
Chciałam zaprotestować lecz dźwięk wydobywający się z telefonu przerwał jakiekolwiek moje działania w tym kierunku.
- Halo?
- Co byś chciała jeszcze wiedzieć?
- Kim dla niego był Matt?
- Przyjacielem.
- Co otwiera mały kluczyk znajdujący się w jego pokoju? - nie powiem mu, że kluczyk znajduję się u mnie, nie chce by mnie zabił.
- Skąd o nim wiesz?
- Nie powinno cię to interesować.
- Byłaś u niego w domu?!!
- Nie.
- Nie kłam!
- Nie byłam.
Z nerwów nacisnęłam czerwoną słuchawkę, rozłączając jednocześnie połączenie.
Cameron był dziwną osobą, w domu wujka wydawał się milszy.
Panują tutaj zasady, że gdy znajdują się tutaj znajomi wujka Matta nie mam prawa wychodzić z pokoju, nie mogę z nikim z nich rozmawiać, spojrzeć w oczy. Camerona widziałam "przypadkiem", za każdym razem gdy wiedziałam, że przyjdzie wykradałam się z pokoju.
Oczywiście byłam ostrożna, pilnowałam by żaden z mężczyzn mnie nie zobaczył.
Dzisiaj chciałam pojechać w miejsce gdzie zdarzył się wypadek uśmiercającym moich rodziców, może tam się czegoś dowiem.
Ubrałam buty, płacz i zeszłam na dół, pożegnać się z wujkiem.
- Wujku idę na spacer.
- Kiedy wrócisz?
- Sama nie wiem za 4 godziny?
- Co masz zamiar robić przez taki długi okres czasu na spacerze?
- Spacerować?
- Poważnie pytam młoda damo!
- Nie jesteś moim tatą by przeprowadzać ze mną tego typu wywiady. Wychodzę! - z tymi słowami opuściłam posesje wujka.
Nie chciałam go tak traktować lecz wiem, że nie wypuścił by mnie znając prawdę.

*Miejsce docelowe*
Stałam przed wielkim polem, na którym znajdowały się części rozwalonego samolotu, były pokryte rdzą.
Ostrożnie podeszłam do nich.
To miejsce było straszne, od miasteczka dzieliło mnie 10 minut drogi, dookoła znajdowały się dalsze zielone pola.
Weszłam do 'pomieszczenia' gdzie dawniej znajdował się pokład dla pasażerów.
Rozglądałam się przeszukując dokładnie, każde miejsce.
Znalazłam!
Pod siedzeniem znajdowała się mała skrzyneczka, która była starannie ukryta.
Wyszłam z 'pomieszczenia', schowałam znaleziony skarb do torebki.
W trakcie wykonywania tej czynności zostałam pociągnięta za ramię.
- Hej!
- Co tutaj robisz?
- To nie powinno pana interesować. Do widzenia. - jak naszybciej chciałam z tamtąd odejść.
- Mów mi Liam. Widziałem, że interesuje cię ten stary samolot. Nie boisz się?
- Czego mam się bać?
- Wiesz w tym miejscu zginął jeden z największych potworów jakie chodziły po tym świecie.
- I co związku z tym?
- Wiesz jego dusza może gdzieś tutaj nadal być.
- Nie mam zamiaru rozmawiać z takim psycholem jak pan. Do widzenia. - odwróciłam się i pobiegłam w kierunku miasteczka.
To było naprawdę dziwne, nigdy w życiu nie widziałam tego człowieka, wydawało mi się, że mnie znał.
Wyjęłam swój telefon, chciałam zadzwonić po taksówkę lecz zauważyłam 3 nieodebrane wiadomości.
Cameron: Jak masz na imię?
Cameron: Chciałbym się z tobą spotkać.
Cameron: Może wtedy opowiem ci coś więcej o Justinie.
Ja: Dobrze, spotkajmy się dzisiaj, niedaleko lotniska jest taka mała kawiarnia, bądź tam za godzinę.
Cameron: Będę.
Zadzwoniłam po taksówkę, która miała mnie zawieść wprost do kawiarni. Najpierw spróbuje otworzyć skrzyneczkę.
Wyjęłam mały kluczyk z portfela.
Włożyłam go do małej dziurki, przekręciłam i usłyszałam charakterystyczny dźwięk otwarcia.
W środku znajdowała się kartka, było na niej piękne pismo mojego taty jak zdążyłam zauważyć po podpisie.
"Kochana Rose jeśli to czytasz znaczy, że osiągnęłaś już wystarczający wiek, chcielibyśmy ci razem z Arianą opowiedzieć o naszym życiu.
Wszystko zaczęło się od wykupienia i płacenia co miesiąc rodzicom twojej mamy by ją dobrze wychowywali, codziennie obserwowałem jej życie, każdy ruch, słyszałem każde jej wypowiedziane słowo.
Miałem obsesje na punkcie jej osoby.
Nasza znajomość miała wzloty i upadki lecz nie poddaliśmy się, nadal się kochamy i kochać będziemy.
Naszym marzeniem jest byś była uczciwym i odważnym człowiekiem, byś podejmowała swoje decyzje mądrze.
Dzień kiedy przyszłaś na świat był jednym z najpiękniejszych w moim życiu, gdy leżałaś na rączkach u mamusi zrozumiałem, że dobrze wybrałem, to właśnie wy jesteście czymś czym zawsze będę mógł się chwalić.
Razem z Arianą kochamy cię nasz aniołku, pamiętaj o tym by zawsze o nas myśleć.
Gdy będziesz miała do podjęcia jakąś trudną decyzje pomyśl 'Co by zrobiła mama i tata?' Wtedy obiecujemy ci, że pojawimy się przy tobie i udzielimy pomocy.
Proszę pamiętaj by trzymać się z daleka od spraw związanych z gangiem.
Kochamy cię bardzo nasza mała Rose.
Mama i Tata. "
-----
Hejka :)
Jak podoba wam się dzisiejszy rozdział? Jak myślicie jak Rose zareaguje na ten list? Jak przebiegnie spotkanie jej i Camerona?

Córka mordercyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz