Rozdział 10

5.4K 371 50
                                    

- W jakimś stopniu tak.
- Jak jesteś taka mądra to pomóż mi kroić a nie stoisz jak krowa na łące.
- Obrażasz mnie? Uważasz, że wyglądam jak krowa?
- Dobra mało mnie obchodzą twoje pretensje. Chodź i nie pierdol. - Cameron pociągnął mnie za rękę bym stanęła przed nim, podał mi jeden z czystych noży.
Przede mną znajdowała się górka mięsa.
- Po co tyle tego?
- Lubie jeść, moi znajomi też.
- Mam kroić mięso dla twoich znajomych?
- Tak chyba po to dałem ci nóż do rączki aniołku.
- Nie będę robić czegoś co nie jest dla mnie korzystne.
Poczułam na swojej szyi ostrze noża, który trzymał Cameron w swojej prawej ręce, mój oddech przyspieszył a przed oczami widziałam swoja własną śmierć.
Czułam to jak uchodzi ze mnie życie, jak przestaje oddychać.
- Zacznij kroić to jebane mięso albo poderżnę ci gardło! Później opowiem ci o twoich przyjemnościach, które otrzymasz jak to zrobisz.

*Cameron POV*
Gdy rozpoznałem w oczach Rose Justina od razu wiedziałem, że jest to jego córka, którą przed światem ukrywał Matt.
Strasznie go nie lubiłem, przejął cały interes Justina uznawał, że jeśli przyznano mu opiekę nad małą Rose to gangiem też może się zająć.
Córka mojego przyjaciela była cholernie seksowna i piękna, posiadała jednak jedną negatywną cechę mianowicie charakter Justina.
Była uparta, chamska, zaczepna, jedynym sposobem by ją ogarnąć było zastraszenie.
Tak też zrobiłem w tym przypadku, umówiłem się z chłopakami na grilla przez co zostałem zmuszony do krojenia tego jebanego mięsa.
Dziewczyna pojawiła się jak z nieba, byłbym naprawdę głupi gdybym jej nie wykorzystał by robiła to za mnie.
Świadomość, że jest to córka mojego zmarłego przyjaciela ogranicza mnie.
Gdyby nie to już dawno bym ją zaliczył a potem zabił za jej niewyparzoną gębę.
Jest to strasznie irytujące gdy czepia się o wszystko i ma milion pytań, rozumiem zadać dwa pytania ale aż tyle to już jest przesada.
Ciekawiło mnie jedno po co tutaj w ogóle przyszła.
Spojrzałem ponownie na przestraszoną dziewczynę, która kroiła mięso tak jak jej kazałem.
Rączki jak i nogi trzęsły jej się niemiłosiernie.
Podszedłem bliżej niej przytulając od tyłu.
- Uspokój się kochanie - szepnąłem cicho, wzdrygnęła się lekko.
- Jak mam być spokojna? Chcesz mnie zabić za to, że nie pokroiłam jakiegoś mięsa to jest śmieszne.
- Uwierz gdyby nie to, że jesteś córka Justina już dawno bym to zrobił.
- Czyli nie zabijesz mnie?
- Ja nie.
- A kto?
- Po co tutaj przyszłaś?
- Dlaczego tutaj mieszkasz?
Wkurzała mnie jak cholera zawsze musi mieć coś do powiedzenia.
Chwyciłem jej drobne ciało i zaniosłem do swojej sypialni.
Rzuciłem ją na łóżko, skułem jej ręce kajdankami by nie zamierzała uciec i odpowiedziała na moje pytania.
- Po co tutaj przyszłaś?!
- Wypuść mnie!
- Zamknij mordę i powiedz jaki jest twój cel?!
- Jest to dom moich rodziców jak myślisz czego mogę chcieć?!
- Nie powinnaś grzebać w przeszłości Justina.
- Dlaczego?
- To się dla ciebie źle skończy Rose...
Dziewczyna nie zdążyła odpowiedzieć ponieważ jej telefon wydał charakterystyczny dźwięk przychodzącej wiadomości.
Spojrzałem w oczy Rose, chwyciłem za jej biodra i podniosłem je lekko do góry by móc wyciągnąć urządzenie z tylnej kieszeni jej spodni, przy okazji miałem okazje po dotykać ją.
Odblokowałem telefon i przeczytałem wiadomość.
Nieznany: Zabiłem twoich rodziców teraz twoja kolej Rose.

Córka mordercyWhere stories live. Discover now