Rozdział 9

5.6K 374 28
                                    

Dzisiejszego dnia moim celem jest mój dom rodzinny.
Zamierzam przeszukać całość by znaleść coś co przyda się do odkrycia całej prawdy.
Podsumujmy co na chwile obecną udało mi się dowiedzieć:
Wiem, że tata był mordercą, kochał mamę całym sercem chodź czasem ją ranił.
Najpotrzebniejsze wiem, pozostało jeszcze dowiedzieć się rzeczy na temat wujka Matta, chce znać przeszłość i jaki był jego kontakt z rodzicami.
Zeszłam na dół już cała ubrana, w salonie siedział wujek przeglądając programy wyświetlające się na ekranie telewizora.
- Hej.
- Hej skarbie jakie plany na dziś?
- Chciałam iść się przejść.
- Znowu?!
- Tak.
Nie zapomniałam o tym jak mnie uderzył, pamiętam  doskonale.
Moment, w którym jego duża dłoń zdążyła się z moim policzkiem był bolesny, pieczenie nie ustawało przez długi okres czasu, do teraz jak o tym wspomnę czuje lekkie mrowienie w tym miejscu.
- Rose chciałbym cię przeprosić za to co wczoraj się wydarzyło. Nie chciałem tego zrobić...
- Ale zrobiłeś.
- Musisz mnie zrozumieć. Wychowywałem cię przez 17 lat a słowa, które wypowiedziałaś zabolały mnie.
- Przepraszam za to ale uważam, że to nie był powód by mnie uderzyć.
- To było odruchowo
- Każdego odruchowo bijesz?
Nie odpowiedział.
Zamilkł.
Jego spojrzenie było utkwione w podłogę, intensywnie nad czymś myślał.
- To nie zmienia faktu, że masz zakaz wychodzenia po za dom beze mnie młoda damo.
- W takim razie zabierz mnie do rodzinnego domu.
- Nie. Zakończyłem dyskusje z tobą, idź do swojego pokoju.
Tak też zrobiłam, odwróciłam się na pięcie i skierowałam w kierunku mojego pokoju.
Wujek Matt nie pokrzyżuje mi planów, poczekam na moment aż wyjdzie z domu by załatwić jakąś ważna sprawę, o której ja nie mam prawa wiedzieć, nie wolno mi nawet pytać na czym polegają te sprawy.
Siedząc na łożku zauważyłam list znaleziony w skrzyneczce, chwyciłam go do ręki i jeszcze raz uważnie przeczytałam.
"Gdy będziesz miała do podjęcia jakąś trudną decyzje pomyśl 'Co by zrobiła mama i tata?' Wtedy obiecujemy ci, że pojawimy się przy tobie i udzielimy pomocy."
W takiej sytuacji też mogę poprosić o pomoc prawda?
Usiadłam wygodnie i zaczęłam mówić w przestrzeń przede mną.
- Mamo, tato jeśli mnie słyszycie proszę pomóżcie mi, nie wiem jak wydostać się z tego domu w sposób taki by nie zostać przyłapana przez wuja.
Czekałam chwile na jakikolwiek znak od nich.
Minęło pare sekund, które po czasie zamieniały się w minuty.
Gdy upłynęło 5 minut straciłam nadzieje.
Czy ja naprawdę jestem tak głupia by wierzyć w pomoc duchów?
To jest niemożliwe by oni mi pomogli, jak zmarłe osoby mogą pomóc?
- Rose jaka ty jesteś głupia.
I w tym momencie po pokoju rozległ się cichy lecz zarazem głośny dla osób znajdujących się w nim huk, który spowodowało okno.
Otwarło się i uderzyło o ścianę obok.
Czy to jest jakiś znak?
Podeszłam do okna, spojrzałam w dół, była tam drabina, która zostawili ogrodnicy. Pewnie zapomnieli schować jej do szopy.
Zabrałam ze sobą telefon, przełożyłam obie nogi przez okno.
Delikatnie nadepnęłam stopami na drabinę uważając by nic sobie przy tym nie zrobić.
Schodziłam powili jednocześnie uważnie obserwując czy przypadkiem wujek Matt mnie nie widzi.
To nie  tak, że go nie kocham. Kocham go i to strasznie mocno ale utrudnianie mi poznanie prawdy sprawia, że za wszelką cenę chce jej się dowiedzieć.
Łamanie zasad też nie należy do moich codziennych zwyczajów, głównie pilnowałam się by nie podpaść.
Poczułam jak stąpam na ziemi, bezzastanowienia pobiegłam w kierunku domu, w którym mieszkali moi rodzice.
Jestem już na miejscu.
Budynek nic się nie zmienił od ostatniego czasu.
Otworzyłam okno od strony tarasu, zwinnie wślizgnęłam się do środka.
Powoli szłam w kierunku schodów prowadzących do piwnicy, do góry byłam ostatnim razem więc teraz kolej na inne piętro.
Stojąc przed wielkimi metalowymi drzwiami zastanawiałam się czy na pewno dobrze robie.
Niestety odziedziczyłam charakter po ojcu co oznaczało nic innego jak moją ciekawość i dążenie do tego czego chce.
Otworzyłam masywne drzwi, to co zobaczyłam w środku sprawiło, że zamarłam.
Przede mną stał Cameron, który czyścił noże.
Dłonie jak i ubrania miał całe we krwi, ludzkiej krwi.
Chciałam z tamtąd uciec, biec ile sił w nogach nie odwracając się za siebie lecz moje ciało odmawiało posłuszeństwa.
Moment, w którym jego oczy spotkały się z moimi był tym ostatnim, to właśnie on wywołał napływ adrenaliny w mojej krwi.
Odwróciłam się za siebie i szybko biegłam w stronę drzwi wyjściowych.
Biegłam po schodach, wydawało się że nie miały one końca.
Niestety po mamie odziedziczyłam dwie lewe nogi tak też będąc na ostatnim stopniu, który dzielił mnie od prostej drogi ucieczki upadłam, uderzając lekko głową o podłogę.
- Co ty tu robisz? - Cameron pobiegł za mną, chwycił moje ciało i zaniósł z powrotem do piwnicy.
Zamknął za sobą drzwi na klucz.
- Pytałem się co tu kurwa robisz?
- To ja powinnam ciebie zapytać co robisz w domu moich rodziców?!
- Mieszkam.
- Jak to mieszkasz?
- Nie wiesz jak się mieszka w domu?
- Nie rób ze mnie idiotki! Co robiłeś z tymi nożami?
- Nic.
- Przyznaj się! Zabiłeś kogoś?!
- Uspokój się ja tylko kroiłem mięso na grilla.
- I dlatego jesteś cały we krwi?
- A czy to moja wina, że nie jestem w tym najlepszy?

-----------
Hejka :)
Przepraszam za taką przerwę ale mam nadzieje, że zrozumiecie szkoła 😔
Chciałam by ten rozdział był dłuższy, mam nadzieje, że się spodoba :)
Do zobaczenia 💞💞💞

Córka mordercyWhere stories live. Discover now