28.TWENTY-EIGHT

64 6 0
                                    

Wróciłam do Hogwartu. Wróciłam, ale nigdy nie czułam się w nim tak obco jak teraz. Cała rodzina Draco od tygodnia była przesłuchiwana. Narcyza miała dużo na swoim sumieniu, ale była ważną osobą w życiu Draco i miałam nadzieję, że mu jej nie zabiorą. Przez te wszystkie obowiązki, które spadły na chłopaka po śmierci ojca, nie mógł wrócić do szkoły. Brakowało mi go i to bardzo, szczególnie po naszym ostanim wpólnym wyznaniu. 

Zima powoli dochodziła ku końcowi, a na jej miejsce przyszła wiosna. Pierwsze kwiaty - przebiśniegi, narcyzy, krokusy, hiacynty już zakwitały w szkolnych ogrodach. Zrobiło się też o wiele cieplej, dzięki czemu na spokojnie mogliśmy chodzić już w samych bluzach. Bez czapek i szalików utrudniających ruchy.

Ron z Harrym pogodzili z myślą o mnie i Draco. Jeszcze nie wiedzieli nas razem, ale już wiedziałam, że nie będą mieli z tym większych problemów. Malfoy miał racje, moi przyjaciele w naszym związku byli najmniejszym problemem. Nawet Luna szczerze się uśmiechnęła na wieść o moich pocałunkach z Draco. Ona jedyna wierzyła w nas od samego początku, odkąd my nawet nie wierzyliśmy w siebie. Malfoy w końcu nie mógł mieć pewności, że napewno go pokocham, tak samo jak ja. Tylko Luna to wiedziała.

Stałam właśnie przed szybą, za którą znajdowały się trofea za Zasługi dla Szkoły. Moje trofeum leżało na samym końcu, ze względu na to, że nie było to aż tak wybitne osiągnięcie jak reszty uczniów, ale i tak wprawiało mnie to w radość i dumę.

- Co robisz? - Spytał mnie nagle Harry.

- Nic takiego. 

- Dumbledore cię prosi o rozmowę. Czeka w swoim gabinecie. - Powiedział podchodząc do mnie. - Wiem Hermiona, że dużo przeszłaś. Jak będziesz potrzebowała to pamiętaj, że ja i Ron zawsze jesteśmy dla ciebie.

- Wiem Harry. - Wiedziałam o tym doskonale, to on był przy mnie przez wszystkie te lata w szkole. Podeszłam do niego przytuliłam krótko, na co on od razu oddał uścisk. 

- Ja już pójdę. - Poinformowałam chłopaka.

Gabinet dyrektora był niedaleko dlatego przejście do niego nie zajęło mi długo. Stanęłam przed kamienną chimerą i wypowiedziałam hasło "cytrynowy sorbet", po czym od razu ukazały mi się schody. Wchodząc na góre od razu ujrzałam dyrektora stojącego przy biurku. Gdy mnie zauważył, odwrócił się w moją stronę.

- Chciał pan ze mną porozmawiać? - Spytałam wchodząc do pomieszczenia.

- Ach tak. - Podał mi miseczkę z słodkościami chąc mnie poczęstować. - Proszę. - Wzięłam jednego cukierka, a następnie wsadziłam do usta. Było pyszne, zdecydowanie dyrektor znał się na słodkościach.

- Wiesz Hermiono. - Zaczął. - To co spotkało ciebie i pana Malfoya nigdy nie powinno mieć miejsca, przepraszam za narażenie ciebie na takie zagrożenie. Śmierciożercy nie powinni zdołać przekroczyć chociażby granic naszej szkoły, a zaszli tak daleko. Nic mnie w tym nie usprawiedliwia, ale zrobiłem wszystko co w mojej mocy, abyś nie musiała chodzić na przesłuchania. To samo starałem się wywalczyć z Draco, ale niestety, to był jego ojciec, potrzebowali informacji. Jeszcze raz przepraszam, że nie było to dla ciebie bezpieczne miejsce. Chciałabyś może o coś zapytać?

- Tak, dlaczego Lucjusz był zdolny zadać taki ból własnemu synowi? Jak patrzyłam na niego, płynęła w nim taka złość, którą wyładowywał na Draco.

- Maczanie palców w czarnej magii zawsze pozostawia ślady w naszej psychice i ciele. Stajemy się obojętni, egoistyczni, dlatego jest zakazana. Oczywiście można się jej przeciwstawić, ale potrzeba do tego wielkiej odwagi i własnej siły. Lucjusz jej nie miał i krzywdził najbliższych, był żądny władzy ponieważ dzierżący nie ma nikogo ponad sobą.

- Z tego co wiem profesor Snape także maczał palce w czarnej magii.

- Tak, tylko że profesor Snape robi to dla dobra ogółu, a nie z egoizmu. 

- Myślałam, że Narcyza jest taka sama jak Lucjusz, a ona... zabiła go. Nie pozwoliła..

- Draco na swoim sumieniu nosiłby śmierć ojca przez całe życie. Narcyza to jego matka, na swój sposób go kocha. Nie pozwoliła, by jej syn żył z takim ciężarem na barkach. Zabójstwo jest straszne i nie każdy jej w stanie je znieść. 

- Dziękuje panie dyrektorze za rozmowę. - Powiedziałam wstając powoli z krzesła. 

- Nie, to ja dziękuję. - Ukłonił się lekko i odprowadził mnie do wyjścia.

- Hermiono? - Zatrzymał mnie starzec. - Draco jutro już wraca, ale nie mów mu, że ci powiedziałem. To miała być dla ciebie niespodzianka. Wczoraj wysłał do mnie swoją sowę, zdaje mi się, że jest zakochany. - Zaśmiał się, na co ja od razu się zarumieniłam, ale i ucieszyłam. 

"Draco jutro wraca". 

Na moje usta od razu wszedł szeroki uśmiech. Podziękowałam cicho za przekazaną informację i wyszłam z gabinetu.


Śmiech Przez Łzy *DRAMIONE* (Korekta)Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt