16.SIXTEEN

112 9 0
                                    

Otuliłam się ponownie szczelnie marynarką Draco i otworzyłam drzwi Hogwartu. Ciepłe powietrze od razu uderzyło we mnie wywołując przyjemne uczucie.

Nie miałam ochoty wracać już na przyjęcie, tym bardziej, że spotkałabym się z krytycznymi spojrzeniami wszystkich osób, w głowie już widziałam te nagłówki "Granger przechodzi na stronę ślizgonów" i nikogo by nie obchodziło, że ja nawet nie weidziałam nic na temat wspólnego tańca.

Dlaczego profesor McGonagall mi o nim nic nie powiedziała?

Zdjęłam z siebie marynarke i przełożyłam ją sobie przez rękę idąc powoli korytarzami szkoły. Nigdzie mi się nie spieszyło, a ponadto czułam potrzebę przemyślenia paru kwesti. Nie widziałam czemu, ale nasze relacje z Draco ulegały poprawieniu i miałam nadzieję, że to nie jest tylko jakiś kolejny nieśmieszny żart. Tak właściwie gdyby nim był to prawdopodnie nie zwierzałby mi się ze swoich problemów.

- Dlaczego to zrobiłaś! - Ktoś krzyknął z końca korytarza.

Nieiwiele myśląc postanowiłam się zbliżyć do źródła dźwięku. Gdy podeszłam bliźej ujrzałam Draco stojącego z różdżką w ręku nad Pansy Parkinson. Krzyczał na nią. Emanowała z niego paląca złość. Nie panował nad sobą, a przynajmniej tak mi się wydawało.

- A co myślałeś, że tak po prostu będę siedzieć i patrzeć jak wzdychasz do tej szlamy! - Wydarła się piskliwym głosem wstając z kolan i również wyciągając różdżkę.

O czym ona mówi, a tak właściwie o kim?

- Nie twój interes, nie dorastasz jej nawet do pięt. - Warknął przez zęby

- Tak sądzisz? To się jeszcze okaże. - Powiedziała spokojnie z kpiącym uśmiechem, tak bardzo charakterystycznym dla ślizgonów, a następnie odwróciła się od Draco i odeszła w swoją stronę zarzucając włosami.

Malfoy podszedł do okna, zdjął krawat rzucając go gdzie popadnie i rozpiął trzy górne guziki od koszuli, a następnie pochylił kładąc ręce na kamiennym parapecie. Wyglądał dziwnie, tak jakby świat mu się zapadał pod ziemię, głośno oddychał, ale był spokojny i o dziwo opanowany.

- Matka cię nie nauczyła, że nie ładnie tak podłuchiwać Granger? - Spytał, ale nie drwiąco, bez złości. Tak jakby zadawał zwykłe pytanie, mimo że w nieco wulgarnej wersji, ale taki był już styl Malfoya.

Wyszłam z swojej kryjówki i podeszłam do chłopaka. Stanęłam za jego plecami, na co ten sie wyprostował i odwrócił w moją stronę.

- Dlaczego zawsze gdy coś się u mnie dzieje, to nagle ty znajdujesz się jakiś cudem w pobliżu?

- Nie mam pojęcia. - Odparłam zakłopotana. Zdziwiło mnie jego pytanie, ale było jak najbardziej trafne.

- Ja też.

Staliśmy chwilę w ciszy patrząc przez okno na zachmurzone niebo, chmury przykrywały wszystkie gwiazdy przez co noc była ciemniejsza niż zazwyczaj.

- Ja chciałabym ci oddać marynarkę. - Wyciągnęłam rękę z wcześniej wspomnianą rzeczą. Draco odebrał ją i cicho podziękował.

Poczułam się trochę niezręcznie w jego towarzystwie, nie wiedziałam o czym mam z nim rozmawiać. To uczucie było dla mnie niezwykle frustrujące, wręcz nie do zniesienia i gdy chciałam już odejść zatrzymał mnie swoim głosem.

- Może pójdziemy popracować nad Felix Felicis. Ty z rana wiem, że nie byłaś tam, a ja wieczorem miałem zbyt dużo do załatwienia. - Zaproponował na co zgodziłam się kiwnięciem głowy.

Cieszę się, że zaproponował to rozwiązanie bo rzeczywiście, żadno z nas nie miało dziś na nic czasu. Ja od rana siedziałam z Ginni, która upinała mi włosy, a Draco również zajął się własnymi sprawami.

Chcieliśmy już pójść w stronę sali od eliksirów ,gdy nagle z końca korytarza dobiegł dźwięk stukających butów, a chwilę później głos profesora Snape. Mężczyzna stanął obok nas w czarnej szacie i lustrował chwilę wzrokiem. Chyba był tak samo zdziwiony jak i ja moją obecnością przy Draco. Napewno nie spodziewał się odnaleźć nas we dwoje.

- Dlaczego wasza dwójka nie jest na przyjęciu? - Spytał podchodząc bliżej nas.

- Właśnie chcieliśmy tam wrócić, Hermiona źle się poczuła wię zdecydowaliśmy się odejść od tłumu. - Rzekł Draco ze stoickim spokojem patrząc nauczycielowi prosto w oczy.

- Dobrze, więc jeżeli panna Granger już się lepiej czuje to proszę powrócić na przyjęcie, w końcu jesteście tam gwiazdami tego roku.

- Tak zrobimy.

- Wspaniale.

Snape odszedł od nas szybkim krokiem, a następnie zniknął nam z pola widzenia w labiryncie korytarzy.

Oboje z Draco bez słowa postanowiliśmy powrócić do namiotu, w którym odbywało się przyjęcie. Byłam niechętnie nastawiona do tego pomysłu i zdecydowanie wolałabym pozostać w Hogwarcie. Wychodząc na zewnątrz ponownie tego dnia uderzył we mnie zimny wiatr powodując gęsią skórkę na moich ramionach co od razu zauważył Draco i bez słowa zdjął z siebie marynarkę podając mi ją. Nałożyłam ją na siebie i ruszyliśmy w stronę białego namiotu, z którego już z oddali było słychać głośną muzykę i bawiących się ludzi.

Wchodząc do namiotu zdjęłam z siebie marynarkę i powiesiłam ją na oparciu jednego z krzeseł, a następnie Draco podał mi rękę i zaprosił do tańca, w końcu to właśnie tym tego wieczoru mieliśmy się zająć. Tym razem jednak tańczenie nie wychodziło mi tak dobrze, przy każdym obkręcieniu ktoś wpadał na mnie przez zbyt dużą ilość osób, na co Draco klął za każdym razem pod nosem.

Dopiero po godzinie zrobiło się zdecydowanie luźniej było można sobie pozwolić na zwyczajny powolny taniec bez wchodzących pod nogi ludzi. Po tak długim czasie odczuwałam już zmęczenie i ból stóp od ciągłego stania i tańczenia, jednak jakoś bardzo mi to nie przeszkadzało. Taniec z Draco był dość przyjemny i kołysaliśmy się powli, na co miałam ochotę położyć mu na ramieniu swoją głowę, ale zdecydowanie nie wypadałoby, aż tak dobrych relacji nie mieliśmy ze sobą. Pozatym to był tylko mój partner do tańca.

- Masz kogoś na oku? - Spytałam przerywając ciszę.

- Co? O czym ty myślisz Granger? - Zmarszczył brwi zdziwiony i poprawił nasze ręce.

- Pansy mówiła, że...no wiesz.

- Mówiłem ci Granger żebyś nie podsłuchiwała. - Mruknął cicho, ale bez złości.

- No powiedz, jak już tak normalnie rozmawiamy to co ci szkodzi.

- Powiedziałbym ci, ale to nie jest zwykła osoba.

- Rozumiem, ale wiesz jakbyś chciał się wygadać to wal śmiało.

- Uważaj bo jeszcze się zaprzyjaźnimy. - Powiedział na co uśmiechnęłam się pod nosem.

Nigdy nie brałam pod uwagę Draco jako potencjalnego przyjaciela, nie wiem nawet jakby to było, ale im więcej z nim rozmawiałam tym bardziej zaczynałam to lubić. Malfoy był szczery w tym co mówił do szpiku kości i ani razu mnie nie okłamał co sprawiło, że stał się bardzo autentyczny w moich oczach, chodź nieco porywczy. Jedynak czy napewno znajomość z nim by miała prawo przetrwać?

- Mam nadzieję, że wyjaśnicie tą sprawę z Quiddichem. Dobrze grasz i nie znaleźliby nikogo lepszego na twoje miejsce.

- Czy ty właśnie pochwaliłaś ślizgona? Czy przypadkiem w Gryfindorze nie uważa się nas za tych złych? - Zaśmiał się i był to najpiękniejszy śmiech jaki kiedykolwiek zobaczyłam.

- W Gryfindorze ceni się szczerość i odwagę, więc tak właśnie pochwaliłam umijętności ślizgona. - Również się zaśmiałam.

- Dzięki Hermiono.

Gdy to powiedział muzyka ucichła co oznaczało, że przyjęcie zostało zakończone, na co wszyscy zaczeli się rozchodzić. Dzięki Malfoyowi nawet zaczęłam olewać gburowate spojrzenia ślizgonów rzucane w moją osobę.

- Ja już pójdę, możesz wziąć ponownie moją marynarkę.- Powiedział i odeszdł. Zostawił mnie, a ja tylko zobaczyłam oddalającą się blond czuprynę.

Na początku myślałam, że to przyjęcie będzie kompletnym niewypałem, ale jednak dużo się dzięki niemu zmieniło.



Śmiech Przez Łzy *DRAMIONE* (Korekta)Место, где живут истории. Откройте их для себя