23.TWENTY-THREE

74 6 0
                                    

Przerwa świąteczna minęła wyjątkowo szybko i zanim się obejrzałam już musiałam wracać na lekcje. Irytowało mnie jedynie zachowanie Draco, najpierw mówi, że będzie walczył o relację miedzy nami, a później unika ze mną wszelkiego kontaktu. Do tej pory nie byłam pewna czy znak na jego ręce był symbolem śmierciożerców, ale i tak zamieżałam się tego dowiedzieć.

Na lekcjach Draco był nieobecny, mimo że fizycznie się na nich znajdował. Nie odpowiadał na zadawane pytania nauczycieli, ani nie wykonywał powierzonych mu zadań, a jeśli już je robił to z grymasem na twarzy. Nie było to do niego podobne, w końcu od zawsze to on musiał być we wszystkim najlepszy. Co się w takim razie zmieniło? Nawet Severus Snape, który na początku przymykał oko na zachowanie chłopaka, w końcu zaczął go upominać i stawiać do pionu.

Postanowiłam nie zwracać już dłużej na niego uwagi, ignorować tak samo jak on to robił, jednak nie potrafiłam, nie po tym jak mnie przytulał, całował i mącił w głowie. 

Gdy skończyła się ostatnia lekcja, czyli eliksiry u profesora Snape, zaczęłam się pakować. Zebrałam swoje wszystkie książki i zamierzałam już wstać ze swojego miejsca i wyjść do pokoju wspólnego, gdy nagle zawołał mnie Snape. Nie wiedziałam o co mu chodzi i co może ode mnie chcieć, ale podeszłam do jego biurka i czekałam cierpliwie na wyjaśnienia.

- Tak panie profesorze? - Spytałam grzecznie.

- Gratulacje panno Granger. - Rzekł oschle i podał mi złote trufeum z wygrawerowanym moim imieniem i nazwiskiem. - Oprócz tego Gryffindor dostaje trzysta punktów. 

Spojrzałam na trufeum, które trzymałam w rękach. Nigdy nawet nie sądziłam, że coś takiego mnie spotka, ja nawet nie ukończyłam zadania. Nie zasługiwałam na to, nie zapracowałam na to. Dlaczego on mi to dał? Czyżby Draco znów pomylił składniki?

- Ale panie profesorze, ja nie rozumiem. - Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. - Co z Draco?

- Nie powiedział ci? - Pokręciłam przecząco głową. - Zaprzestał przygotowywania wywaru już od paru dni. Dopiero wczoraj mi o tym powiedział, gdy eliksir się do niczego już nie nadawał. Twój eliksir panno Granger został już przekazany do profesora Slughorna, ponieważ jest już na finiszu. Draco sam stwierdził, że z nagrodą nie warto czekać i wierzył w pani zdolności panno Granger.

Nie dowierzałam w to co słyszę, ale rzeczywiście, Draco mówił mi o tym, że wziął w tym udział tylko i wyłącznie ze względu na mnie. Dlaczego się tak łatwo poddał? Trofeum to niezwykłe osiągnięcie, napewno chciałby je wygrać.

- Dziękuje panie profesorze, ja już pójdę. - Zacisnęłam złote trufeum w pięść i wyszłam z sali eliksirów, jednak nie dane było mi się długo ciszyć samotnością, ponieważ od razu po wyjść podeszła do mnie profesor McGonagall.

- Hermiono, widziałam że ci się uda! - Klasnęła w dłonie. - Trzeba zrobić specjalne miejsce w gablocie! Tak! - Krzyknęła podekscytowana.

Nagle do okoła mnie zaczęły podchodzić osoby z gratulacjami, z pochwałami. Każdy z Gryffindoru cieszył się, że zdobyłam dodatkowe punkty, które pomogą w walce o puchar domu.

- Gratulacje Hermiona! - Krzyknął Nevill, a za nim to samo zaczeli wykrzykiwać pozostali.

- Hermiona! Jesteś najlepsza! - Wykrzyknął Ron i podszedł by mnie przytulić.

Skąd oni tak szybko się o tym dowiedzieli? Może profesor McGonagall ich uprzedziła. Nie wiedziałam.

Na korytarzu robiło się coraz głośniej. Wszyscy krzyczeli i wiwatowali. Gdzieś w oddali nawet Fred z Georgem odpalili fajerwerki, za które beształa ich nauczycielka. Było naprawdę wesoło i naprawdę chciałam cieszyć się ich szczęściem, ale nie potrafiłam.

Obejrzałam się za siebie i dopiero w tedy zobaczyłam Malfoya. Stał tam i przyglądał się temu całemu przedstawieniu. Dla innych był niezauważalny, ponieważ to mi każdy poświęcał całą uwagę. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, Draco spuścił głowę, wsadził ręce do kieszeni i odszedł. Coś zakuło mnie w serce na ten widok. Nie podszedł do mnie i nie porozmawiał, a tak bardzo w tej chwili tego potrzebowałam. Próbowałam przebić się przez tłum i dojść do niego, jednak nie zdążyłam. Gdy dotarłam na miejsce, w którym wcześniej stał Draco, go już nie było, a ja nie wiedziałam gdzie mam go szukać.

"Potrzebuje Luny."- Pomyślałam i rzeczywiście potrzebowałam, ale jej nigdzie w pobliżu nie było.

- Hermiona? Wszystko okey? - Spytał Harry biorąc mnie w ramiona.

- Tak, tylko trochę źle się poczułam. To przez te emocje. - Wytłumaczyłam, po czym on rozgonił tłum krzycząc do grupy uspokające hasła. Gdy emocje z wszystkich opadły, zaczeli się powoli rozchodzić, aż całkiem już nikogo nie było wokół nas. Dopiero w tedy poczułam się spokojniej i pewniej.

- Wiesz może gdzie jest Luna? - Spytałam po chwili Harrego. 

- Tak, jest w łazience Jęczącej Marty. Potrzebujesz od niej czegoś? - Spytał.

- Dziękuję! - Krzyknęłam w jego strone i szybko ruszyłam w drogę.

Łazienka znajdowała się nad Wielką Salą, a przez ducha dzieczyny mało kto tam przychodził. W efekcie miejsce to stało się bardzo ciche i opuszczone, można było tam śmiało przychodzić, a sama Marta, była dość przyjazna.

Gdy doszłam już do łazienki zobaczyłam Lunę siedzącą na ponurych płytkach obok Marty. Łazienka była przygnębiająca. Pod wielkim, popękanym i poplamionym lustrem ciągnął się rząd kamiennych umywalek, a w mokrej posadzce odbijało się mętne światło kilku świec.

Dziewczyna odwróciła się w moją stronę, a duch odleciał w górę krzycząc niezrozumiałe słowa. Weszłam głębiej do środka i usiadłam obok Luny.

- Luna mogłybyśmy porozmawiać? - Spytałam patrząc na dziewczynę obok.

- Oczywiście, jednak myśle że nie dostaniesz takiej odpowiedzi na jaką liczysz. - Powiedziała spokojnym głosem i wstała, a ja zrobiłam to zaraz po niej. - Sadzę, że sama powinnaś z nim porozmawiać.

- Luna nie żartuj, on mnie unika jak nikt inny. - Przewróciłam oczami.

- To zabawne, nie uważasz? - Spytała swoim charyzmatycznym głosem i skierowała się ku wyjściu z łazienki.

- Luna co jest zabawne? - Meuknęłam zrezygnowana, ponieważ wciąż nie wiedziałam co mam robić, gdzie go szukać.

- Nie chciałabyś może pójść jutro ze mną na mecz? - Odwróciła się w moją stronę i stanęła w progu drzwi.

Mecz, właśnie mecz! 


Śmiech Przez Łzy *DRAMIONE* (Korekta)Where stories live. Discover now