6.SIX

129 9 0
                                    

- Harry? Co ty tu robisz.

Chłopak siedział w bibliotece i przeglądał jakąś wielką księgę, prawdopodobnie o roślinach wodnych, ale dobrze wiedziałam, że nie był zainteresowany czytaniem jej, albo chociaż przeglądaniem.

Widząc mnie zmierzwił włosy ruchem ręki pokazując przy tym czerwoną bliznę, znak w kształcie pioruna, która była dla niego tak charakterystyczna. Myślę nawet, że jakby jej nie było któregoś dnia na jego czole, to utraciłby część swojego uroku i osobowości.

- Czekałem na ciebie. - Powiedział spokojnie, zamknął książkę i odłożył na bok, a następnie ruchem ręki sprawił, że odleciała spowrotem na swoje miejsce.

- Na mnie? Nie żartuj.

- Z racji, że rzadko widuję cię na obiadach, to razem z Ronem postanowiliśmy dopilnować tego, żebyś dzisiaj zjadła porządny posiłek. - Szatyn stanął wyprostowany i pewnie popatrzył prosto na mnie.

Odłożyłam książki na stolik i oparłam się o niego biodrem.

Mogłam się spodziewać, że w końcu przestaną tolerować moje spóźnienie się na posiłki. Przestanął lub przestanie, bo tak właściwie nigdzie nie widziałam Rona.

- A gdzie jest Ron?

- Dobrze wiesz, że on czuje cokolwiek tylko po piwie kremowym. - Zaśmiał się.

Ja również sie zaśmiałam przypominając sobie jak niedawno tą samą regułkę powiedziałam rudzielcowi, gdy nie rozumiał miłosnych załamań Cho.

- Okey, pójdę z tobą na kolację, ale później pozwolisz mi pracować.

- Nie ma sprawy. Chociaż jak dla mnie to przepracowujesz się i tylko myślisz jak przyspieszyć robienie wywaru. - Westchnął i objął mnie ramieniem - Czasem się zastanawiam czy nie lepiej byłoby ci wybić dwa miesiące temu ten pomysł z głowy.

To od Profesora Slughorna dowiedziałam się, że istnieje minimalna możliwość przyspieszenia robienia Felix Felicis, jednak było to bardzo trudne i ciężkie do zrobienia. Jednak skoro istniał chociaż cień szansy, to warto byłoby spróbować.

- Nie sądzę żebyś był w stanie. Ja zawsze robię od początku do końca to co sobie zaplanuje.

- Wiem, ale ta wojna z Malfoyem źle na ciebie wpływa, ciągle chodzisz przybita, nawet Luna tak mówi. - Powiedział i stanął przedemną dając do zrozumienia, że chce ze mną bardzo poważnie porozmawiać.

- Nie musicie się martwić o mnie. Świetnie daje sobie radę i.. pomaga mi to.

- Ciągle o tym myślisz.

- Ciężko by było zapomnieć.

Usiadłam przy ścianie, a Harry zrobił to sama zaraz po mnie. Był tak blisko, że byłam wstanie położyć głowę na jego ramieniu. Chłopak był zawsze w tedy kiedy powinien i zawsze starał mi się pomóc w najgorszym czasie mojego życia.

Oboje nic nie mówiliśmy, ale miałam wrażenie, że oboje myślimy o tym samym. - O rodzicach.

Harry kiedyś, jeszcze na pierwszym roku opowiadał mi o Zwierciadle Ain Eingarp. Mówił, że widział w nim rodziców, był w stanie zobaczyć siebie obok nich i mimo, że nie powinnam pragnąć, ani nawet myśleć o tym Zwierciadle to w tym momencie nie chciałam nic więcej oprócz odnalezienia go.

- Harry?

- Tak.

- Wiesz może gdzie znajduję się Ain Eingarp? - Spytałam prostując się.

- Nie wolno nam go szukać, myślę że wiem co chcesz zrobić. Nie szukaj go, nie pomoże ci ono, a jedynie może pogorszyć sprawę. - Odpowiedział poważnie i wstał na nogi, po czym podał mi rękę w geście pomocny.

Śmiech Przez Łzy *DRAMIONE* (Korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz