10.TEN

122 9 0
                                    


Nadeszedł listopad, czyli dwa miesiące nauki minęły bezpowrotnie, co za tym idzie zostało nam, mi i Draco, pięć miesiecy warzenia Felix Felicis. Wszystkie sprawy wróciły do punktu wyjścia włącznie z moimi relacjami z chłopakiem, który zyskał nową dziewczynę, a była nią Pansy. Myślałam, że będę obojętna na ten fakt, jednak gdzieś głęboko w sercu poczułam pustkę? Urażenie? Sama nie wiem co to było, ale chciałam żeby już bezpowrotnie znikło. W końcu, on był ślizgonem, z ślizgonami zdecydowanie nie powinno mnie nigdy nic łączyć.

Co do plakatów, już każdy o nich zapomniał. Może z jeden lub dwa jeszcze wiszą, ale resztę już dawno spaliłam razem z Harrym zaklecięm Incendio. Nawet jeżeli ktoś się jeszcze jakiś cudem na nie natknie, to i tak nie pamięta o co z nimi chodziło. Na moje szczęście wię wszystko tak jak chciałam wróciło do punktu wyjścia, dzięki czemu byłam dużo spokojniejsza i nie musiałam się martwić.

Po dwóch godzinach siedzenia w bibliotece i czytania o eliksirach, postanowiłam wstać i pójść na kolację. Wszystkie zadania domowe miałam odrobione i wiedziałam, że byłam w stu procentach przygotowana na następny dzień.

W drodze do Wielkiej Sali o dziwio spotkałam Draco kłócącego się z Pansy. Nie zwracałam na nich uwagi spokojnie przeszłam obok nich, na co zamilki i obserwowali mnie.

- Co podsłuchujesz Szlamo? - Spytała Pansy, na co Malfoy złapał ją za ramię i odwrócił w swoim kierunku.

- Zamknij się! - Wycedził przez zęby w jej kierunku, w odwecie na to co powiedziała.

Draco mnie branił? Niespotykane. Kiedyś sam chętnie mówił to słowo w moim kierunku nawet kilka razy dziennie. Mogłabym sądzić, że nawet było jego ulubionym.

Zignorowałam zaczepkę i nie zwalniają dalej szłam w kierunku Wilekiej Sali.

- Uważaj tylko, żebyś książki nie zgubiła. - Krzyknęła i niespodziewanie rzuciła w moją osobę, a dokładniej w moje książki, które trzymałam w rękach, zaklęcie Alarte Ascandare, któro wyrzuciło je dosyć wysoko w górę.

- O co wam chodzi? - Spytałam z nerwami w głosie, jednak mi nie odpowiedzieli. Malfoy złapał dziewczynę za szaty i ruszył z nią w przeciwnym kierunku. Para oddaliła się ode mnie wię i ja to samo również zrobiłam.

Będąc w Wielkiej Sali od razu usiadłam przy stole Gryffindoru oraz moich przyjaciół, którzy zajadali się smakołykami. Ja wzięłam miseczkę z budyniem owocowym i również przyłączyłam się do jedzenia. Ron jak zawsze ubrudził sobie twarz musem z jeżyn, jednak nie miał zamiaru się tym przejmować, a na dowód tego wziął dokładkę..

- Co się dzieje pomiedzy Draco, a Pansy? - Spytałam i opowiedziałam im dziwną sytuację, która miała miejsce chwilę temu.

- Ja wiem. - Powiedziała Luna, po czym dodała. - Pansy denerwuje się ponieważ wie, że nie jest osobą, w które Draco jest zakochany. Próbowała sprostać jego oczekiwaniom, jednak wszyscy wiemy, że nigdy nie stanie się osobą o jakiej Malfoy marzy.

- A kogo Malfoy dał rade by pokochać oprócz siebie? - Zaśmiał się Ron.

Jednak Luna nie odpowiedziała, a zamiast tego spojrzała mi głęboko w oczy i przez chwilę w nie patrzyła. Było to dla mnie niepokojące, chciała w ten sposób mi coś przekazać. Po chwili jednak wróciła do jedzenia i rozmawiania z innymi osobami siedzącymi przy stole.

Przez chwilę przez moją skóre przeszedł dreszcz, do Wielkiej Sali wszedł Draco i Pansy, jednak nie siedli obok siebie jak to zawsze mieli w zwyczaju. Chłopak usiadł obok Crabbe i Goyla, a dziewczyna obok swoich koleżanek z Slytherinu.

- Chyba nasza nowa para się rozstała. - Stwierdził Harry widząc tą sytuację, a ja się mimowolnie uśmiechnęłam w duchu. Nawet nie wiem czemu czułam delikatne zadowolenie, może dlatego, że mojemu wrogowi nie wychodziło w życiu?

Okazało się, że nie tylko my zwróciliśmy na to uwagę, przy stołach każdy coś szeptał między sobą uważając jednocześnie by informacje nie dotarły do Draco. Chłopak jednak nie sprawiał wrażenia zainteresowania plotkami w przeciwieństwie do jego byłej dziewczyny, która zrobiła się czerwona jak burak.

- Fajnie się na to patrzy, wreszcie dzieje się coś ciekawego w tej szkole.

- Ron jak możesz tak mówić. - Zbeształam chłopaka.

- No co nie mów, że nagle się nim przejmujesz.

- Daj spokój Ron. - Upomniała go Ginni przysłuchując się naszej rozmowie.

Przed snem postanowiłam jeszcze raz udać się do biblioteki, by znaleźć książki, które mogłyby mi się przydać na lekcji w następnym tygodniu. Zapomniałam jednak, że moja droga do niej prowadzi przez korytarz, na którym znajduje się sala od eliksirów. Wiedziałam dobrze, że jest to godzina pracy Draco nad Felix Felicis i modliłam się w duchu, by go po drodze nie spotkać.

Oczywiście los jak zawsze musiał sobie ze mnie zadrwić, bo akuart w chwili przechodzenia obok sali, drzwi się otworzyły, a z nich wyszedł Malfoy z posępną miną. Gdy mnie tylko zauważył zmarszczył brwi i nabrał dziwnego wyrazu twarzy.

- Czemu tu węszysz Granger?

- Tylko przchodziłam.

- Wątpie, że 'tylko przechodziłaś'. Cały czas jesteś tam gdzie ja, to nie może być przypadek, a ja i tak dowiem się po co to robisz.

- Och nie bądż taki pewny siebie Malfoy i nie łódź się, że w jakikolwiek sposób mogłabym być zainteresowana twoją osobą.

- I tak ci nie wierze. - Wysyczał przez zęby.

- Nie dbam o to w co wierzysz, a w co nie. Żegnam Malfoy.

- Żałuje, że nie pozwoliłem dziś Pansy zrobić z tobą tego co chciała.

- Dlaczego więc się powstrzymałeś? - Spytałam zdziwiona, po czym odeszłam od niego nie uzyskując odpowiedzi.

Draco chyba dopiero w tedy zorientował się, że naprawdę nie miałam zamiaru go śledzić, bo kątem oka dostrzegłam jak zerka na moje książki.

Zostawiłam go samego i udałam się tam gdzie chciałam pójść od początku. W Draco było tyle sprzecznych intencji, że sama już nie wiedziałam czego tak naprawdę oczekiwał od ludzi, a co więcej od samego siebie.

Usiadłam przy stoliku i zapaliłam świecę zagłębiając się w treść lektury. Naprawdę próbowałam się skupić na czytaniu, jednak nie wychodziło mi to, a moje myśli skutecznie zajmował cyniczny, irytujący, blodn chłopak o wybujałym ego. Po piętnastu minutach czytania wciąż tego samego zdania zdecydowałam nie męczyć się już wiecej i po prostu pójść już spac do swojego dormitorium, ponieważ wiedziałam, że nie jestem w stanie przyswoić na dziś żadnej wiedzy.




Śmiech Przez Łzy *DRAMIONE* (Korekta)Where stories live. Discover now