26.TWENTY-SIX

70 5 0
                                    

- Chłoszczyć. - Wypowiedziałam zaklęcie wykonując ruch ręką na wzór litery "S". Wszystkie przedmioty od razu zaczęły wracać na swoje miejsce. Ubrania wylatywały z kartonowych pudeł prosto do szafy. Kurz porastający meble zaczął wyparowywać, a zaschnięte plamy po kawie na dnie kubka zaczęły znikać. Cały dom powoli stawał się czysty i wracał do swojego początkowego stanu sprzed kilku lat. Dopiero teraz byłam w stanie zobaczyć jak bardzo był piękny. 

W salonie znajdowały się wielkie balkonowe drzwi, które prowadziły na taras. Wyszłam przez nie i stanęłam bosymi stopami na deskach tarasowych. Przed nim znajdował się ogród, który o tej porze roku był porośnięty suchymi roślinami i obsypany śniegiem. Zimne wiatr od razu uderzył w moje ramiona przez co ujawniła się na nich gęsia skórka.

- Hermiona! Chodź! Coś znalazłem! - Krzyknął Draco z wnętrza domu.

Cofnęłam się i zamknęłam szczelnie drzwi tarasowe, by żadne zimne powietrze nie mogło się dostać do środka. Draco stał przy jednej z szafek, a w swojej ręce trzymał zepsute radio, z którego wystawały kable. Chłopak postawił radio na stoliku kawowym, a następnie wyciągnął ródżkę i mechnął nią w sprzęt wymawiając w tym samym czasie "reparo". Radio rozbłysło na ułamek sekundy pod wpływem zaklęcia, a następnie wróciło do nowości. Malfoy wziął urządzenie w ręce i obejrzał je dookoła, a następnie zaczął ustawiać, tak aby złapać połączenie z nadawcą.

- Jeżeli się uda, będziemy mogli się dowiedziedzieć co się dzieje w ministerstwie. - Wytłumaczył i kontynuował swoje zajęcie. Na początku jedynym odgłsem radia było niesamowite trzeszczenie, które drażniło uszy, dopiero po kolejnej próbie usłyszeliśmy dźwięk ludzkiego głosu.

"Dzień dobry państwu! Chcielibyśmy dziś poinformować o ucieczce znanego przestępcy - Lucjusza Malfoya. Nie wiemy jeszcze jakie są intencje zbiega, ale mamy pewność, że zechce zdobyć władzę w ministerstwie. Nasi ludzie już pracują nad jego przypadkiem i próbują go złapać. Prosimy się nie martiwić, ale jednocześnie mieć czujność."

- Dopiero teraz o tym mówią? Dopiero dziś? Z tego co wiem, to ojciec jest na wolności już od tygodnia. - Wtrącił oburzony, a następnie wyłączył radio. - Musimy działać Hermiona i pamiętaj, że to nie twoja wojna. W każdej chwili możesz zrezygnować. - Zapewnił, ale ja byłam pewna tego co postanowiłam. Sam sobie nie poradzi. 

- Samego cię tam nie puszczę. Skoro razem już to zaczęliśmy to i razem skończymy. 

Draco rozłożył ręce i zgarnął mnie w mocny uścisk, mimo że na początku się lekko krępowałam, to po chwili zrobiło się to nawet przyjemne. Nie byłam jeszcze do końca przyzwuczajona do takiego zachowania Draco, ale wiedziałam dzięki temu, że mu zależy. Draco ciasno oplatał moje ciało, tak jakby się bał, że za moment może je stracić. Oparłam głowę z zagłębieniu jego szyi i przez chwilę tak staliśmy.

- Myśle, że powinniśmy zaczynać. - Stwierdził po chwili odsuwając się ode mnie, na co kiwnęłam potwierdzająco głową. 

Przeszliśmy oboje do sypialni niani Draco. Była zachowana ona w jasnych kolorach, wyróżniała się na tle pstrokatego domu. Była stonowana, jasna i klasyczna. Tak jakby caly dom poza sypialnią był jej artystyczną duszą, a miejsce do wypoczynku, jej spokojnym azylem. Podobało mi się to rozwiązanie. Duży kominek, który stał naprzeciwko wielkiego drewnianego łóżka, był obłożony białymi kafelkami, które dodawały mu klasy.

Draco wziął z pojemnika stojącego obok trochę pyłu, a następnie podał go mi. Podeszłam do niego i również wzięłam w ręke szary proszek, który zaczął wysypywać mi się spomiędzy palców. 

- Chcesz iść pierwsza? - Spytał wskazując na kominek.

- Mogę. - Odpowiedziałam i weszłam do środka. Stanęłam na spalonych kawałkach drewna, które pękały pod moim ciężarem. 

- Hermiona? - Powiedział cicho Malfoy i podszedł bliżej mnie. - Kocham cię, uważaj na siebie.

Zrobiło mi się miło na jego słowa, chciałam mu odpowiedzieć tym samym, ale nie chciałam mu dawać złudnej nadziei. Z drugiej strony wiedziałam, że jednak czuję coś do niego. Uwielbiałam jego nieład na głowie, tak samo jak idealnie ułożone na ulizannę. Wszystko to co kiedyś mnie w nim denerwowało zaczynało nie mieć żadnego znaczenia. 

Wzięłam głęboki oddech i jeszcze raz przemyślałam jego słowa, po czym odpowiedziałam cicho pod nosem "Ja ciebie chyba też". Nie patrzyłam jednak na reakcje chłopaka i od razu  wypowiedziałam głośno "Dwór Malfoyów" rzucając proszek pod nogi. 

Ogień natychmiast się zwiększył, ale nie był gorący, nie miał żadnej temperatury. Płomienie od razu mnie pochłonęły, a Draco zniknął. Na chwilę zapanowała w mojej głowie ciemność i właśnie w tedy zdałam sobie sprawę, że powiedziałam "Dwór Malfoyów" zamiast sprecyzować, że chodzi mi o pokój Draco. Nie miałam czasu się nad tym zastanawiać, ponieważ od razu znalazłam się w wielkim salonie. Wyszłam przerażona z kominka i rozejrzałam się po pomieszczniu.

Salon był urządzony w klimacie ślizgonów. Panowała w nim czerń i zieleń, a na suficie w centralnym miejscu, wisiał wielki kryształowy żyrandol. Źle trafiłam. Serce od razu mi przyspieszyło. Nie wiedziałam, w którą strone mam iść, by nie spotkać nikogo z Malfoyów. Pomieszczenie było tak puste, że nie miałam się nawet gdzie schować.

Nie musiałam jednak długo czekać na pomoc, ponieważ już po chwili płomienie ponownie powróciły do kominka, a następnie opadły ukazując postać blond chłopka. W tym samym momnecie usłyszeliśmy głosy dochodzące zza drzwi i głośne kroki zmierzające prosto do nas. Draco podszedł szybko do mnie i schował mnie za siebie w tym samym momencie, w którym drzwi się otworzyły. Lucjusz patrzył na nas zdezorentowany, a następnie uśmiechnął się kpiąco.

- Patrzcie kochani, mamy gości. - Mężczyzna zwrócił się do swoich towarzyszy, Belatrix i Narcyzy.

Matka chłopaka od razu wytrzeszczyła przestraszone oczy niedowierzając kogo widzi, a Lucjusz powoli zaczął do nas podchodzić, na co od razu unieśliśmy różdżki.

- Po co napadasz na ministerstwo? - Krzyknął Draco w stronę ojca na co ten się zatrzymał.

- Wiesz, że jesteś potężnym czarodziejem. Wiem, że nie chcesz ze mną walczyć. - Mówiąc to wyciągnął różdzkę i wycelował w stronę syna zaklęcie rozbrające, jednak Draco był szybszy. Różdżka Lucjusz wyleciała w powietrze pod wpływem zaklęcia "protego". 

- Petrificus Totalus! - Krzyknęła Belatrix czym sparaliżowała młodego Malfoya. 

- Drętwota! - Wycelowałam zaklęcie w stronę czarnowłosej, dzięki czemu stracił na chwilę przytomność.

- Dość! - Krzyknęła Narcyza usiłując zaprzestać rodzinnej walki, jednak Lucjusz uciszył ją. 

- Twój syn sprzeciwia się rodzinie! Za to powinna spotkać go największa kara. - Mówiąc to rzucił w stronę Draco "cruciatus". Zaklęcie torturujące spowodowało w chłopaku falę niewyobrażalnego bólu. Paraliżująca energia nie mogła zabić, ale mogła spowodować utratę zmysłów. Nie ma gorszego bólu od zaklęcia "cruciatus". Draco leżał na podłodze nie mogąc nic zrobić i przeżywając najgorsze katusze. Jego własny ojciec wywoływał w nim ból gorszy od tysiąca rozżarzonych noży.

- Przestań! - Krzyknęłam w stronę Lucjusza. - Zrobimy co zechcesz, ale przestań! - Błagałam.

Lucjusz przez chwilę jeszcze torturował syna, a następnie zaprzestał katuszy zwracając się w moją stronę. Chwilę na mnie patrzył kiedy Draco walczył o oddech, a następnie zwrócił się do swoich ludzi, śmierciożerców.

- Zamknijcie ich. - Powiedział obojętnie. 

Mężczyźni podeszli najpierw Draco i podnieśli go za ramiona, ponieważ nie był w stanie samodzielnie iść. Dopiero gdy się nim zajeli wrócili do mnie i zaprowadzili schodami w dół, do podziemi. Otowrzyli cele, a następnie uwięzili mnie w niej razem z Draco.

Śmiech Przez Łzy *DRAMIONE* (Korekta)Where stories live. Discover now