27.TWENTY-SEVEN

62 6 0
                                    

Podeszłam do nieprzytomnego chłopka i ukucnęłam przy nim, złapałam za ramiona i zaczęłam potrząsać by go wybudzić. Byłam przerażona, ale wiedziałam że musze zachować spokój. Cieżko będzie nam się stąd wydostać, tym bardziej że pozbawiono mnie różdżki.

- Draco? Draco? Proszę wstań. - Mówiłam w kółko, do momentu aż na twarz Malfoya nie wkradł się lekki uśmiech. - O co chodzi? - Spytałam zdziwiona. Nikt normalny nie uśmiechałby się w takiej sytuacji.

- Powiedz to co mówiłaś wcześniej. - Otworzył oczy i poprosił.

- Proszę wstań? - Spytałam nie wiedząc o co mu chodzi.

- Nie, nie, nie. To co mówiłaś stojąc w kominku. - Na moje policzki od razu wkradł się rumieniec na myśl o tym.

- Chyba cię kocham. - Powiedziałam wedle jego prośby na co szerzej się uśmiechnął.

- Trochę przeszkadza mi to "chyba", ale i tak jest lepiej niż wcześniej. - Stwierdził i z moją pomocą lekko się podniósł. - Nigdy nie sądziłem, że będe więźniem we własnym domu. - Mruknął sam do siebie.

Rozejrzałam się po naszym więzieniu, które bardzo przypominało lochy. Co parę metrów znajdowały się wielkie betonowe filary. Było tu bardzo zimno, ciemno i wilgotno. Nie miałam przy sobie różdżki przez co nie mogłam zapalić świec. Jedynym minimalnym oświetleniem było małe okienko na końcu lochów.

- Co teraz zrobimy? - Spytałam chłopaka, który wyciągnął z kieszeni spodni ten sam kawałek szkła, którego używał wcześniej w domu niani do przywołania skrzata. - Wzywamy Zgredka?

- Dokładnie. - Malfoy zaczął obracać lustrem, ale tylko przez chwilę, potem schował je spowrotem do kieszeni.

Po chwili ponownie usłyszeliśmy kroki. Osiłek otworzył drzwi wpuszczając pierwszą Belatrix, kobieta spojrzała na nas z daleka z nienawiścią w oczach.

- Bierz ją. - Zwróciła się do jej towarzysza, który zaczął do nas podchodzić. Wstałam szybko i nie pozwalając mu się dotknąć, sama skierowałam się w stronę czarownicy. Draco był sflustrowany tym, że nie może nic zrobić.

Przeszłyśmy obie do salonu. Stałam jak kołek na samym środku podczas, gdy ona chodziła wolnym krokiem wokół mnie i mi się przyglądała. Następnie podeszła bliżej i wzięła kosmyk mój kosmyk włosów między palce. Jak ktoś taki jak Draco mógł mieć tak okropną rodzinę.

- Może sobie porozmawiamy? Jak to dzieczyny! - Krzyknęła szalonym głosem. - Powiedz mi szlamo.. po co kręcisz się przy Draco? Pewnie go nastawiasz przeciwko rodzinie? Czyż nie?

- Nic takiego nie robie.

- Kłamiesz! - Uderzyła mnie z otwartej ręki w twarz, a następnie pociągnęła za włosy przewracając na ziemie. Belatrix była ode mnie dużo silniejsza więc przyszło jej to z łatwością. Kobieta wyjęła z kieszeni płaszcza nóż, który przyłożyła mi do policzka i lekko po nim przejechała nie zostawiając jednak śladów. Wzięłam głęboki oddech, chciałam się wyrwać, ale nie mogłam. Czarownica zaśmiała się i odsłoniła moją lewą rękę, i przyłożyła nóż do miejsca, w którym oni mają mroczny znak. Spanikowana zaczęłam ruszać rękami i nogami, jednak ta przytrzymała moją głowę, odwróciła ją i zaczęłą ciąć moją ręke. Ból przeszył mnie na wskroś, był niewyobrażalny. Zaczęłam piszczeć, krzyczeć, prosić by przestała, jednak ją to nie ruszało. Z radością znęcała się i torturowała mnie wbijając ostrze w moją cienką skórę. Gdy skończyła samotna łza przleciała przez mój policzek, a kobieta ze mnie zeszła podziwiając swoje dzieło. Bolała mnie cała ręka, paliła żywym ogniem, ciężko było mi nią nawet ruszyć. 

Do pomieszczenia nagle wszedł Lucjusz, który przyjżał się nam i głośno zaśmiał. Pwoli zaczął do mnie podchodzić, jednak nie dane było mu to zrobić przez skrzta, który znikąd pojawił się na jego szyi. Zgredek pstryknął palcami przez co różdżki wypadły czarodziejom z rąk.

- Zgredek! Co ty robisz? - Krzyknęłą Belatrix. 

Nagle do pomieszczenia wszedł Draco mieżąc różdzką w swojego ojca. Korzystając z okzaji rzucił w niego zaklęcie "sectusempra", któro zadaje rany cięte. Draco był jak w transie. Ciało Lucjusza zaczęło mieć coraz więcej krwawych ran. 

- Draco! Przestań, zabijesz go! - Krzyknęłam jednak on nie słuchał.

Do pokoju weszła Narcyza, która nie zamierzała w żaden sposób powstrzymać syna. Dopiero po chwili dotknęła jego ramienia, na co Draco odwrócił się w jej stronę. Kobieta poklepała go po ramieniu, a następnie kazała mu podejść do mnie. Chłopak w ułamku sekundy znalazł się przy mnie i otoczył mnie ramionami. 

Narcyza stanęła nad swoim mężem i patrzyła chwilę jak się wykrwawia. Z oczu Lucjusza zaczęły płynąć łzy, jednak kobiete one nie ruszyły. Matka Malfoya wyciągnęła różdżkę i wymierzyła w mężczyznę, a następnie wypowiedziała zaklęcie uśmiercające. Ani na chwilę się nie zawachała. Draco nie widział tego, twarz miał schowaną w moich włosach. Lucjusz wziął ostatni oddech i odszedł. Zgredek, który stał obok podszedł do zwłok mężczyzny i zamknął mu oczy, które wcześnie patrzyły się nieobecnie prosto w moją twarz, a następnie zniknął, zmienił się w chmurę dymu.

Byłam w szoku, ale jednocześnie wiedziałam, że Draco w końcu zazna spokoju.

- Idźcie do pokoju. - Poleciła Narcyza. - A ty. - Zwróciła się do siostry. - Wynoś się stąd.

Draco wyprostował się, a następnie pomógł mi wstać. Nie patrząc na ojca zaczął prowadzić mnie ciemnymi korytarzami prosto do swojego pokoju. 

Pomieszczenie miało przyjemne jasne światło. Było ciemne i zielone, ale nie tak jak reszta domu. Po lewej stronie przy ścianie stało łóżko, a naprzeciw niego drewniana szafa. Na ścianach wisiało pełno plakatów z quiddicha. Ten pokój jako jedyny w tym dworze miał jakąkolwiek duszę.

Draco usiadł na łóżku, a mnie posadził sobie na kolanach. Przez chwilę nic nie mówił. Tylko się przytulał. To był jego ojciec, mógł mówić wiele rzeczy na jego temat, mógł pałać nienawiścią, ale i tak wiedziałam, że w głębi duszy go kocha.

- Twoja ręka, ona krwawi. - Powiedział po chwili i posadził mnie obok siebie, a sam podszedł do biurka i wyjął z niego bandaż. Draco patrzył przez chwilę na napis na jego ręce i miałam przez chwilę wrażenie, że czuje się temu współ winny. - "Szlama" - Wyszeptał cicho, ale nie w geście obrażenia mnie. Po prostu przeczytał napis. Bez słowa zaczął opatrywać ranę. Oboje wiedzieliśmy, że nóż był zaklęty i tych blizn nie usunie żadno zaklęcie. Zostanie to ze mną na zawsze przypominając kim jestem.

Gdy skończył położył się na łóżku, a ja zrobiłam to samo obok niego. Patrzyliśmy się nawzajem w swoje oczy. Draco położył swoją ręke na mój policzek i zaczął go głaskać, a następnie przysunął się i delikatnie pocałował moje usta. Poczułam ciepłe uczucie w swoim wnętrzu. Pierwszy raz poczułam prawdziwe uczucie do chłopaka. Pierwszy raz byłam w stanie szczerze odwzajemnić jego uczucia.

- Kocham cię Draco. - Wyszeptałam w jego usta i zainicjowałam pocałunek, który od razu oddał.

- Kocham cię Hermiono. - Odpowiedział i zamknął mnie szczelnie w swoich ramionach. Mimo, że nie widziałam jego twarzy wiedziałam, że się uśmiecha, przez co i ja miałam ochotę to samo zrobić.

Nie wiedziałam jeszcze czy będzie dane nam żyć z sobą wiecznie, ale napewno warto było spróbować.


Śmiech Przez Łzy *DRAMIONE* (Korekta)Where stories live. Discover now