12.TWELVE

126 10 0
                                    

Obudziłam się. Najpierw myślałam, że przez intensywne promienie słoneczne dostająces się do pomieszczenia przez okno. Padały one na moją twarz lekko oślepiając, przez co byłam zmuszona szczelnie zakryć twarz kołdrą, by choć na chwilę jeszcze zasnąć. Ku mojemu zdziwieniu nie obudziłam się przez jasne słońce. Winowajcą była siwa, dość duża sowa wydająca z siebie ciche odgłosy. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna by następnie je otworzyć. Chłodne powietrze wdarło się do pokoju powodując na moim ciele gęsią skórkę. Pogłaskałam lekko sowę, a następnie odebrałam list z jej dzioba, jednocześnie dziękując zwierzęciu za jego dostarczenie. Cieszyłam się w duchu, że nie obudził reszty dziewczyn, które wciąż spały jak zabite. Zdecydowanie podziękowanie za to mu się należało.

Zamknęłam okno, a następnie opatulając się kocem otworzyłam koperte z podpisem Slughorna. Domyślałam się, że chciał w ten sposób dostarczyć mi informacjie na temat terminu przyjęcia. Nie zwlekając dłużej zajęłam się czytaniem treści, z której wynikało, że wydarzenie te odbędzie się w najbliższą sobotę o godzinie siedemnastej, oczywiście tak jak ostatnio informował mnie Draco, Slughorn również poprosił o przyjście z osobą towarzyszącą.

Z tej całej sytuacji wynikły dwa problemy. Pierwszy - Draco. Drugi - Sukienka. Nie miałam ładnej, wizytowej sukienki, która byłaby odpowiednia na taką uroczystość.

Oparłam się plecami o czerwony fotel, przymknęłam oczy i cicho westchnęłam rozkoszując się przyjemnym ciepłem słońca.

Trudno, problemy poczekają.

Jednak im dłużej czekałam, tym większy niepokój we mnie rósł. Do przyjęcia mam tydzień, a ja już się przejmuje wszystkim na zapas.

Postanowiłam udać się na śniadanie. Z racji, że było dość wcześnie niespodziewałam się tłumów w Wielkiej Sali i tak też było. Od razu jednak dostrzegłam Ginni, która jedząc cytrynową galaretkę czytała proroka codziennego. Usiadłam obok niej i sama wziełam porcje puddingu czekoladowego.

- Cześć Hermiona. Co robisz tu tak wcześnie?

- Masz może sukienkę?

- Sukienkę? Po co ci?

- Za tydzień jest przyjęcie u profesora Slughorna. Zostałam zaproszona. - Powiedziałam niechętnie i zamieszałam łyżeczką w śniadaniu.

Ginni zmarszczyła brwi i chwilę się zastanawiała, tak jakby w myślach przeglądała całą swoją szafe. Gdy myślałam, że już nic mi nie odpowie, nagle ożyła.

- Mam jedną! - Wykrzyknęła. - Jestem pewna, że będziesz w niej pięknie wyglądać.

- Och naprawdę? Mogłabym ją zobaczyć po lekcjach?

- Pewnie!

Resztę posiłku spędziłyśmy rozmawiając na temat przyjęcia, przez co nawet nie zauważyłyśmy jak do stołu dosiedli się Harry i zaspany Ron, który wyglądał jakby wstał lewą nogą.

- Nic ci nie jest? - Spytała Ginni. - Wyglądasz okropnie.

- Dzięki siostro za podniesienie swojego starszego brata na duchu. Całą noc zakuwałem do testu i jestem padnięty.

- Przcież test z historii magi jest za dwa dni. - Stwierdził Harry podnosząc jedną brew na co cicho się zaśmiałam.

- Naprawdę? Czemu mi nie powiedziałeś?

- Myślałem, że zacząłęś pisać pamiętnik czy coś. Nie wiedziałem, że siedziałeś do tak późna. Sam przcież zasnąłem!

- Ron i pamiętni? Harry zwariowałeś? - Zaśmiałam się.

- No co, dla mnie to też było dziwne.

Gdy zjedliśmy wszyscy poszliśmy na lekcje. Przez cały dzień oczekiwałam wieczoru, bałam się, że kreacja zaproponowana przez Ginni nie przypadnie mi do gustu lub bedzie za duża, za mała, źle wyprofilowana, za ciasna, za sztywna, zbyt elegancka, zbyt balowa. Teoretycznie nie miałam co do niej żadnych oczekiwań, ale tylko teoretycznie, bo w praktyce liczyłam na coś więcej, coś w czym będę się czuła dobrze i nie będę się w niej wstydziła stać obok Draco, który oczywiście będzie w swoim jednym z czarnych, idealnie skrojonych garniturów. Musiałam przyznać, że zawsze wyglądał w nich świetnie, więc i ja nie chciałam odstawać.

Wieczorem udałam się do dormitorium, w którym mieszkała Ginni. Otworzyła ona mi drzwi, a następnie kazała usiąść na łóżku. Zrobiłam to i cierpliwie czekałam, aż ją przyniesie.

- Zamknij oczy i nie podglądaj! - Rozkazała i ruszyła w kierunku zapewne szafy.

Dziewczyna chwilę coś przekładała, rozpinała, zmieniała. Czułam się niepewnie, ale nie odważyłam się otworzyć oczu. W końcu podeszła do mnie chwyciła za ręke i poprowadziła w tylko jej znamym kierunku, a gdy już zrobiłam parę kroków i byłyśmy na miejscu puściła moją dłoń.

- A teraz otwórz oczy.

Zrobiłam to i ujrzałam siebie stojącą przed lustrem oraz moje gęste włosy, które spływały na sukienkę trzymaną przede mną przez Ginni, bym mogła się w niej prowizorycznie zobaczyć.

Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Sukienka była przepiękna, klasyczna z delikatnymi falbankami, prostą górą. Miała ona jasny liliowy kolor. Była cudowna.

- Ginni! ona cudowna! - Powiedziałam otwierając szeroko usta.

- Wiem o tym. - Zaśmiała się. - Ale nie mam do niej butów, żadne mi nie pasowały, więc nigdy nie była przezemnie nakładana. Ty będziesz pierwsza.

- Ja mam, z resztą sobie poradzę! - Powiedziałam i uścisnęłam dziewczynę.

Wzięłam ze sobą kreacje i zaniosłam ją do mojego dormitorium. Wszystko póki co zapowiadało się idealnie, ale jak wiadomo wszystko jeszcze mogło się zmienić i zepsuć, ale tym postanowiłam się nie przejmować. Najważniejszy problem został szybko rozwiązany.

W rozmowie z Ginni dowiedziałam się również o obecności na przyjęciu wszytskich początkowych osób, którym nie udało się uwarzyć dobrego eliksiru w pierwszej próbie konkursu. Cieszyło mnie to bo oznaczało to, że wśród nich będzie również Luna, z którą będę mogła tam porozmawiać.

Z moich rozmyśleń wyrwało mnie stukanie sowy do okna. O dziwo byłam sama w sypialni i nikt nie mógł tego zauważyć. Tak samo jak dzisiejszego poranka podeszłam do okna i je otworzyłam. Była to sowa Harrego Hedwiga, ona również miała w swoim dziobie dla mnie wiadomość.

Odebrałam kartkę i wzięłam się za czytanie, w liście nie było napisane zbyt dużo. Tylko jedno zdanie.

"Dumbledore dowiedział się o Zwierciadle Ain Eingarp i o tym, że Malfoy tam często przesiaduje."

Śmiech Przez Łzy *DRAMIONE* (Korekta)Where stories live. Discover now