22.TWENTY-TWO

102 7 3
                                    

Kolacja z Draco była wspaniała, a wspomnienie o niej, długo nie dawało mi zasnąć, przez co następnego dnia byłam zmęczona, ale też i szczęśliwa. Nie potrafiłam też określić kim z Draco dla siebie jesteśmy, przyjaciele w końcu się nie całują, a pary się nawzajem kochają i obdarowują miłością, uczucie jest z dwóch stron. Mogłam więc nas postawić gdzieś pomiędzy. Na granicy pary, a przyjaciół i tylko od nas zależało, w którą strone pójdziemy.

Dzisiejszego wieczoru miała się odbyć specjalna uczta, dla osób zostających w Hogwarcie na czas ferii zimowych, oraz nauczycieli. Nie mieliśmy obowiązku nakładania do kolacji szat, strój  miał być po prostu elegancki, z tego względu postanowiłam ubrać srebrną suknię, która błyszczała się jak płatki śniegu i pasowała do aktualnej pory roku. Włosy spięłam w niskiego koka i wyciągnęłam z niego pojedyncze loki, dzięki temu, że miałam gęste włosy, całość wyglądała niezwykle efektowanie.

Przejrzałam się ostatni raz w lustrze i śmiało mogłam stwierdzić, że jestem gotowa. Nałożyłam jeszcze tylko na moje usta błyszczyk, który dopełnił całą stylizację i wyszłam z pokoju, by przejść na kolację.

Gdy weszłam do sali pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to jej bajeczny wystrój. Nad naszymi głowami padały płatki śniegu na zaczarowanym niebie, a po lewej stronie w rogu, stała ogromna, pięknie przystrojona choinka. Na środku stał tylko jeden stół, który miał na sobie biały obrus i złotą zastaw. 

Usiadłam przy stole i czekałam, tak samo jak wszyscy nauczyciele na resztę uczniów, by zacząć kolację. Na szczęcie długo to nie trwało, ponieważ po chwili stół zaczął się zapełniać gryfonami, krukonami i puchonami. Resztkami osób, które zdecydowały się zostać na święta w Hogwarcie. Ostatnią brakującą osobą był Draco. Chłopak wszedł na salę dopiero po następnych kilku minutach, jednak wyglądał nieziemsko. Czarny garnitur nienagannie się na nim układał i podkreślał uśmięśnione ramiona, natomiast włosy miał zaczesane do tyłu, tak jak zawsze na wyjątkowych okazjach.

Malfoy podszedł do nas i usiadł obok mnie, na jedynym wolnym miejscu, tak jakby każdy wiedział, że ma je ominąć, a następnie pochylił się nade mną i szepnął mi do ucha "pięknie wyglądasz", na co mimowolnie się zarumieniłam i uśmiechnęłam sama do siebie.

Dumbledore rozkazał Filchowi włączyć powolną muzykę, a następnie wstał, wygłosił krótką przemowę i zaprosił do wspólnego świętowania. Po jego słowach na stole pojawiło się wile różnych potraw i deserów, dzięki czemu każdy mógł wybrać to na co miał ochotę. 

Kolacja nie trwała długo, tylko pół godziny. Wszyscy złożyliśmy sobie życzenia, a następnie wyszliśmy z sali by rozejść się do swoich dormitoriów. Ja również miałam zamiar to zrobić, jednak na mojej drodze stanął pewien przystojny blondyn.

- Ty pójdziesz ze mną. - Powiedział z uśmiechem i odsunął przez przypadek rękaw swojej koszuli. Na jego lewym przedramieniu, po wewętrznej stronie dostrzegłam czarny tusz, wytatuowany znak. Nie zdążyłam mu się jednak lepiej przyjżeć, ponieważ chłopak od razu poprawił rękaw ukrywając przede mną swoją tajemnicę. Zaintrygowało mnie to i poczułam wyraźną ciekawość, chciałam się dowiedzieć co to oznacza. 

- Dokąd mam z tobą iść? - Nie odpowiedział mi, a zamiast tego złapał moją ręke i splutł razem nasze palce. Patrzył się chwilę na swoje dzieło, a potem zaprowadził mnie do lochów, a dokładniej do pokoju wspólnego Slytherinu. Zimnego pokoju wpólnego Slytherinu.

Weszłam do środka i usiadłam na kanapie, tak jak podczas naszej pierwszej rozmowy w tym miejscu. Jak zahipnotyzowana popatrzyłam  w górę na zwisające zielonkawe lampy, które trzymały się łańcuchami sufitu. Były nawet piękne i rzucało zielonkawe oświetlenie na reszte przedmiotów.

- Czemu mnie tu zabrałeś? - Spytałam wyrywając Malfoya z zamyślenia.

- Po pierwsze Granger, naprawdę bosko wyglądasz w tej sukience, tyle że jest tu dość zimno. - Powiedział i poszedł na chwilę do swojego pokoju, a następnie wrócił z czarnymi dresami i zwykłą zieloną bluzą. - Możesz się przebrać w to, przykro mi, nie mam tu nic czerwonego. - Zaśmiał się, a następnie podał mi ubrania.

Wzięłam od niego rzeczy i przeszłam do pokoju, z którego on sam chwilę wcześniej wychodził. Zamknęłam za sobą drzwi i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wyglądało dokładnie tak samo jak te Gryffindoru, tyle że zamiast czerwonego koloru, to dominował tutaj zielony. Zdjęłam swoją sukienkę i powiesiłam ją na oparciu krzesła, a następnie ubrałam za duże ubrania Dracona. Musiałam przyznać, że rzeczywiście było mi w nich dużo wygodniej niż sukience.

Gdy byłam już gotowa, wróciłam do chłopaka i usiadłam obok niego na kanapie. W kominku tak jak ostatnio tańczyły płomienie, tylko że tym razem oboje wiedzieliśmy o swoich uczuciach.

- Muszę przyznać, że nieźle wyglądasz w moich ubraniach. - Zaśmiał się. - Za dwa tygodnie jest kolejny mecz, wiem że nie gra Gryffinfor, a ty zazwyczaj tylko na jego rozgrywki przychodzisz, ale przyszłabyś? - Spytał i podszedł do jednej z szafek, z której wyjął karty czarodziejów.

- Mogłabym się zgodzić, a masz coś w zamian? 

- Nie wiem, fanki zazwyczaj cieszą się z przepoconych koszulek, też mogę ci jedną dać. - Zaczął się śmiać, ale gdy tylko zobaczył moją minę, przestał. - A teraz tak na serio, przyjdziesz z Luną?

- Dobrze, przyjdę. Teraz to ja mam pytanie. - Malfoy usiadł naprzeciwko mnie i zaczął rozkładać pomiędzy nami karty, jednak wiedziałam, że mnie słucha. - Gdy wyszliśmy z kolacji odsunęła ci się koszula, pod nią miałeś jakiś tatuaż. Pokażesz mi go?

Draco na początku zdenerwował się i wcześniej układane przez siebie karty. Dopiero po chwili, gdy dotarło do niego to co zrobił zebrał je i ułożył w równy stosik.

- To nie jest tatuaż, to przeszłość. Nie wracajmy do tego. - Wycedził przez zęby. Początkowo nie rozumiałam jego nagłej zmiany nastroju, nie do końca wiedziłam z czego wynikała. Malfoy dopiero po czasie się uspokoił, ale jeszcze przez dłuższy czas nie chciał wracać do tematu.

- Hermiona, daj mi czas, a kiedyś wszystko ci opowiem. - Powiedział na jednym wdechu. - Tak samo jak po czasie przyznałem ci się do wielu rzeczy. Daj mi po prostu czas, tak jak ja ci go daje. - Powtórzył.

- Dobrze, ale tylko mi powiedz czym to jest? - Powiedziałam chcąc dotknąć jego ręki, jednak ten mi na to nie pozwolił.

- To znak, jesteś mądra i napewno wiesz co oznacza. - Stwierdził, a następnie wstał i chwycił się za ręke, na której widniał symbol. - Jesteś dla mnie naprawde ważną osobą, jedyną na której mi zależy i mam nadzieję, że to zrozumiesz.

Chwile rozmyślałam nad sensem jego słów. Zwolennicy Voldemorta mieli mroczne znaki w tym samym miejscu co Draco. Czyżby on też stał się śmierciożercą? Jeżeli tak napewno tego bardzo żałował. Chciałam z nim szczerze o tym porozmawiać, jednak ten wyraźnie mnie ignorował, krył się w sobie i nie pozwalał do siebie dotrzeć. Jeżeli kiedykolwiek wcześniej myślałam, że Draco jest tylko i wyłącznie pustym chłopakiem, to byłam w błędzie.

- Czy to znak Śmierciożerców?

- Porozmawiamy o tym kiedy indziej. - Stwierdził i wyszedł do swojego pokoju.

Zostałam sama pomiedzy pustymi ścianami, które po wyjściu chłopaka od razu stały się o wiele zimniejsze.

Śmiech Przez Łzy *DRAMIONE* (Korekta)Where stories live. Discover now