5.FIVE

135 9 0
                                    

Minął tydzień odkąd Snape nakazał nam sporządzić Felix Felicis, minął tydzień odkąd razem z Draco dostaliśmy klucze od Sali, w której gotujemy wywary i minął tydzień odkąd razem z Malfoyem nie wchodzimy sobie w drogę. Nie widzieliśmy się razem sam na sam od tamtego dnia ani razu i ani razu nie zamieniłam z nim słowa. Żyliśmy według pewnego schematu - ja zajmowałam się wywarem z rana, on zaś przychodził tam na wieczór. Obojgu nam to odpowiadało tym bardziej, że chłopak zrobił się dość nieznośny, codziennie słyszałam jak naśmiewał się z grupki młodszych.

- Ron! Prawie od ciebie oberwałem! - Krzyknął Harry, gdy rudzielec rzucając kamieniami po wodzie przez przypadek wycelował obok niego.

Był piękny jesienny, sobotni wieczór, który przez brak lekcji i piękna pogodę sprawił, że uczniowe Hogwartu wyszli poza mury szkoły - w tym i my. Ja siedziałam oparta o drzewo czytając najnowszy tom baśni Billiego, a Harry zdecydował się natomiast zamoczyć nogi w jeszcze ciepłym jeziorze. Ron za to na jego nieszczęście znalazł sobie zabawę puszczając kaczki.

- Przepraszam Harry, to było niechcący! - Powiedział i ponownie rzucił kamieniem w to samo miejsce co chwilę temu.

Uwielbiałam zawsze patrzeć jak się przekomarzają, było to dla mnie odprężające i bardzo się cieszyłam z relacji jakie między sobą stworzyliśmy.

Po około godzinie postanowiliśmy wspólnie wrócić do Hogwartu. Wstałam z mojego wygodnego miejsca, a Harry osuszył sobie stopy suchymi liściami, które o tej porze roku miały piękny złocisty kolor. Chłopak nałożył buty i ruszył przodem słuchając w między czasie żartów Rona o Mcgonagall.

- Wiesz, że jakby to usłyszała to musiałbyś przez miesiąc przepisywać wszystkie książki jako karę? - Spytałam żartobliwie śmiejąc się od ucha do ucha.

- Dlatego jej nie powiemy. - Krzyknął Harry.

Świerże powietrze i woń lasu docierała do moich zmysłów utulając je i uspokajając. Było pięknie, szczególnie z widoku Hogwartu, który był na wzniesieniu, dzięki czemu można było podziwiać lasy i jeziora otaczające zamek.

✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨

W pokoju wspólnym musieliśmy się rozdzielić, by każdy mógł się rozejść do swoich komnat. Pożegnałam się z przyjaciółmi i skierowałam swoje kroki w kierunku pokoju dziewcząt, otworzyłam ciężkie drewniane drzwi i weszłam do środka. Przywitałam się z moimi współlokatorkami - Parvati Patil oraz z Lavender Brown, wzięłam swoje rzeczy i weszłam do łazienki.

Łazienka była małym pomieszczeniem, ale bardzo przytulnym, zdjęłam swoje ubrania i weszłam pod prysznic, a następnie wypuściłam z rur ciepłą wodę, która ogrzała całe moje ciało, które umyłam. Wychodząc z pod prysznica spojrzałam na swoją twarz, która była zdecydowanie bardziej zmęczona niż zazwyczaj. Ten rok zdecydowanie był dużo cięższy niż zazwyczaj.

Wyszłam z łazienki i położyłam się do łóżka, świeża pościel przyjemnie pachniała i usypiała, jednak mimo to nie mogłam oddać się temu stanu.

Po kolejnej nie udanej godzinie wyszłam z pokoju i postanowiłam przejść się do Sali, w której powoli przygotowywałam swój wywar.

Gdy byłam już pod drzwiami, otworzyłam je pewnie i weszłam do środka, jednak ku mojemu zdziwieniu nie byłam sama. Przy jednym ze stołów stał Draco mieszając dokładnie wywar. Chłopak podniósł głowę i popatrzył na mnie marszcząc brwi.

- Przepraszam, ja już wychodzę. - Odwróciłam się i już chciałam wychodzić, ale chłopak zatrzymał mnie.

- Nie wariuj Granger! Jak już przyszłaś to zostań. - Powiedział i wrócił do swojego zajęcia.

Weszłam ponownie do pomieszczania, tym razem pewniej i wzięłam od razu płatki dzikiej róży, które musiałam dodać. Nasze kociołki cały czas były podgrzewane, nawet gdy nie było nas przy nich dzięki zaklęciu.

Draco dłuższy czas ignorował moją obecność do momentu w którym nie pomylił fiolek i zamiast wlać krew jednorożca, dodał łzy Fenixa.

- Hermiono? Co ja mam teraz zrobić? - Spytał spanikowanym głosem patrząc na mnie.

Podeszłam do jego kociołka, by zobaczyć czy da się coś jeszcze uratować. Niestety. Wywar był mętny, stracił dany mu kolor i nie wyglądało na to, by coś z niego jeszcze wyszło.

- Trzeba zacząć od nowa. - powiedziałam i zabrałam jego kociołek, by wylać zawartość, to samo również zrobiłam po chwili ze swoim kociołkiem.

- Dlaczego to wylewasz? Też coś źle zrobiłaś? - Zmarszczył zdziwiony brwi.

Oboje wiedzieliśmy, że wywar był doskonały, jednak zdecydowałam się zrobić to by chodź trochę polepszyć nasze relacje. Miałam ogromną nadzieję, że to doceni.

- Był dobry, to w podziękowaniu za to, że nie powiedziałeś nikomu od kogo dostałeś w policzek. - Powiedziałam cicho i spojrzałam mu w oczy.

Przez chwilę chłopak się nie odzywał, jedna mała iskierka szczęścia błysła mu w oku, jednak jak szybko zajaśniała, tak szybko też zgasła.

- Zwariowałaś doszczętnie, ale skoro tak bardzo chcesz żebym wygrał, to nie ma sprawy. Właśnie zniszczyłaś swoją tygodniową pracę. - Wzruszył ramionami i przybrał na twarz jeden z tych swoich irytujących uśmiechów.

Szok, który poczułam oponował całe moje ciało, byłam pewna, że będzie mi wdzięczny za to co zrobiłam, jednak to nie leżało w naturze ślizgonów. Mogłam się spodziewać takiego obrotu spraw. W tamtym momencie naprawdę poczułam się jak głupia, naiwna nastolatka, która myślała, że braterstwem wszystko naprawi. Co we mnie wstąpiło, żeby pomagać Draconowi. To był i będzie zawsze mój wróg i nic tego nie zmieni.

- Wiesz co, mam cię już po dziurki w nosie. Nie potrafisz nigdy docenić niczego co ktoś dla ciebie robi! - Krzyknęłam i uderzyłam pięścią w stół od czego zabolała mnie ręka.

- Nie tak ostro Granger bo sobie rękę połamiesz. - Zaśmiał się pokazując proste, białe zęby, od których odbiło się światło z świec. - Z resztą co ty tutaj w ogóle robisz o tej godzinie? Gdybyś spała jak normalni ludzie to nie musiałabyś nic wylewać. Do kogo masz teraz pretensje, skoro sobie sama zawiniłaś.

Słowa Malfoya uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą. Miał rację, sama sobie byłam winna, on się o to nie prosił, więc nie powinnam nic oczekiwać.

Nie odpowiedziałam mu na żadne z pytań. Sam właśnie siedział w środku nocy, w sali robiąc wywar, więc dlaczego tak go zdziwiła moja obecność? Pewnie nie mógł spać tak samo jak i ja.

Nie miałam już dłużej ochoty na żadną rozmowę. Wyszłam szybko z Sali, ale jak na moje nieszczęście Draco poszedł w moje ślady idąc za mną krok w krok.

- Czego ode mnie jeszcze chcesz! - Krzyknęłam, jednak chłopak nie odpowiedział, zamiast tego odwrócił się i poszedł, jak przypuszczałam, do pokoju slitherinu zostawiając mnie samą pośrodku pustego, ciemnego korytarza.

Śmiech Przez Łzy *DRAMIONE* (Korekta)Where stories live. Discover now