11.ELEVEN

119 9 0
                                    

Wracałam właśnie z zajęć profesora Snape, gdy zaczepił mnie pan Slughorn. Od czasu felarnego, konursowego zdarzenia nie mieliśmy okazji ze sobą porozmawiać. W końcu on mnie eliksirów nie uczył, a Hogwart był ogromny, w skutek czego ciężko się czasem było znaleźć. O dziwo ja z Malfoyem takich problemów nie mieliśmy i nawet jakbyśmy byli na dwóch końcach szkoły to Draco i tak jakimś sposobem by się do mnie przeteleportował.

- Ach Hermiono! Dzień dobry! Szkoda, że dopiero tak póżno możemy porozmawiać. Wybacz za wykluczenie cię z konkursu. Osobiście udałem się do profesora Snape, aby sprostować tą sytuację.

Profesor Slughorn był u Severusa? Ale jak to? Draco mówił mi całkiem co innego.

- Nic nie szkodzi, naszczęście udało się to wszystko wyjaśnić. - Uśmiechnęłam się do niego i zamierzałam już odejść, jednak ten niespodziewanie zaczął kontynuować swoją wypowiedź.

- Nie dokonałbym tego bez pana Malfoya. To on jeszcze w nocy od razu po decyzji Snape przyszedł do mnie bym wszystko wytłumaczył. Tak pozatym panno Granger, czy nie chciałaby pani przyjść na małe przyjęcie? Pytałem już pana Pottera, dobry chłopak, eliksiry ma w małym paluszku! Ale on musi trenować do meczu.

- Tak z ogromną przyjemnością przyjdę! - Powiedziałam z ekscytają.

- Mogłaby pani przekazać tą informację panu Malfoyowi? Nie mogłem go znajść, a dziwnie by wyglądało gdyby dowiedział się o tym od mojej sowy, naprawdę dziwnie!

- Oczywiście, zrobię to.

- Dziękuje i do zobaczenia panno Granger, niedługo wyśle wszystkie informacje!

Slughorn odszedł, a ja zostałam sama na wielkim korytarzu, bo wraz z nim rozeszli się również wszyscy uczniowie by udać się na następne zajęcia.

- Znów się spóźnię. - Mruknęłam cicho po nosem i udałam się do szklarni na zajęcia z zielarstwa.

----------------------------------------------

Przez cały dzień zastanawiałam się jak złapać Malfoya by powiedzieć mu o pomyśle Slughorna. Nie chciałam tego robić przy wszystkich uczniach, dlatego postanowiłam znaleźć go wieczorem, gdy będzie robił Felix. Nie wiedziałam jednak dokładne, o której godzinie przyjdzie, ani czy w ogóle przyjdzie sprawdzić wywar. Tak więc czekałam, odrobiłam lekcje, pouczyłam się, poczytałam, a jego dalej nie było i być może miałam rację i tego dnia nie zamierzał przychodzić.

Chwilę zastanowiłam się co w takiej sytuacji mam robić dalej. Teoretycznie mogłam poczekać do jutra, jednak ja chciałam mieć to już za sobą. Zwykła rozmowa wywoływała we mnie gorsze emocje niż odpowiedź ustna Rona.

Po kolejnych piętnastu minutach zdecydowałam się udać do lochów, do Zwierciadła. Harry by mnie zabił gdyby dowiedział się, że znów tam idę, jednak teraz go nie było więc mogłam działać na własną ręke. Miałam tylko nadzieję, że nie znajdę tam Malfoya obściskującego się z Pansy Parkinson, teoretycznie zerwali, jednak im nigdy nie można do końca wierzyć.

Poraz kolejny przemierzałam tą samą drogę w lochach i po raz kolejny odczuwałam ten sam chłód i niepokój jak ostatnim razem, jedno się tylko zmieniło. Teraz dobrze wiedziałam gdzie miałam iść i które drzwi otworzyć.

Gdy byłam już w środku poraz kolejny ujrzałam blondyna siedzącego na betonowej podłodze wpatrujacego się w Zwierciadło. Jak tylko mnie zauważył, wstał jak poparzony i spojżał na mnie nienawistnym wzorkiem. Tak bardzo nie chciałam z nim rozmawiać, a powód z którym do niego przyszłam wydawał mi się teraz tak głupi, że miałam ochotę zniknąć i zapaść się pod ziemie. Teraz wydawało mi się, że dużo lepszym pomysłem było jednak przekazanie mu tej informacji przy jego znajomych i ludziach z szkoły. Co ja sobie do cholery myślałam?

- Możemy pogadać? - Spytałam stojąc w drzwiach, tym razem nie miałam odwagi wejść do środka.

- Czego chcesz?

- Mam dla ciebie informacje od Slughorna.

- A czego on chce?

- Organizuje przyjęcie dla najlepszych uczniów znających się na eliksirach, prosił żebym ci to powiedziała, ponieważ on nie mógł cię znaleźć.

- Ach tak, głupi Slughorn.

- Nie obrażaj go.

- A niby czemu Granger? Przez niego Snape o mało cię nie wykopał więc czemu go bronisz?

- Przecież to ty powiedziałeś Snapeowi o tym, że dostałam pomoc od profesora Slughorna.

- Ja nic mu nie powiedziałem! Sam to zauważył! Przyszedł do mnie gdy warzyłem eliksir, żeby sprawdzić jak nam idzie. Zobzczył dysproporcje i kazał Nevillowi cię zawołać.

- Nie wiedziałam o tym... - Mruknęłam i opuściłam głowę. Malfoy mi pomagał? To w końcu on zawołał profesora Slughorna żeby porozmawiał z Snapem.

- To teraz już wiesz, jestem czysty i to, że jestem ze Slytherinu nie oznacza, że jestem zły Granger! A teraz jeżli już nic więcej ode mnie nie chcesz to spadaj szlamo. - Warknął, ale ja teraz dobrze wiedziałam, że mówił to tylko po to by się mnie pozbyć, zdenerować. Nie była mu na ręke moja obecność.

- Dlaczego mnie zaatakowałeś przy Trzech Miotłach. - Spytałam, jeżeli naprawdę nie był zły, to powinien mieć dobre wytłumaczenie na to wszystko.

- Odwal się, idź stąd!

- Odpowiedz!

- Nie miałem zamiaru ci nic zrobić okey? Jakby Potter się w tedy nie zjawił to odeszlibyśmy w pokojowych warunkach. Chciałem cię tylko trochę postraszyć, a teraz idź już.

Wszystkiego się dowiedziałam, a mimo to nic nie rozjaśniło się, a zamian dostałam masę pytań, które teraz sama sobie zadawałam w głowie. Wszystko było ze sobą sprzeczne. Czyny nie pokrywały się z intencjami.

- I jeszcze jedno. Na przyjęcia do Slughorna przychodzi się parami.

- Co masz na myśli? - Spytałam.

- To, że jako para z konkursu powinniśmy iść razem i nie myśl, że chce. Snape mi kazał.

- Słucham? - To po co ja tu przychodziłam? Po co wystawiałam się na taką kompromitację?

- Co myślałaś, że nie wiedziałem Granger? i tu cię zaskocze, a teraz jakbyśbyła tak łaskawa to idź już.

Chciałam wyjść, naprwdę, jednak wewątrz mnie odezwała się emaptyczna natura, która nie pozwoliła mi wyjść bez pocieszenia go. Spędzał tu tyle czasu..

- Tęsknisz za nimi? - Spytałam, na co chłopak zmarszczył zdziwiony brwi, tak jakby nie rozumiał mojego pytania. - Czy tęsknisz za ludźmi, których widzisz w Zwierciadle? Nie żyją?

- Nie twój interes. - Warknął.

Zrozumiałam, że miał już dość rozmowy ze mną, dlatego się wycofałam i wyszłam z pomieszczenia. Gdy już byłam na korytarzu chciało mi się krzyczeć, płakać. Jakim sposobem tak otworzyliśmy się przed sobą. To był mój wróg!

Śmiech Przez Łzy *DRAMIONE* (Korekta)Where stories live. Discover now