4.FOUR

144 9 0
                                    

Cały wczorajszy wieczór myślałam o incydencie z Draco, przez co długo nie mogłam zasnąć. Nie byłam pewna czy dzisiejszego poranka nie dowiem się przy śniadaniu, że wielki Malfoy rozpowiedział wszystkim. Byłam niesamowicie zła na samą siebie za to, że tak łatwo dałam się ponieść emocjom, a co gorsza, że widział to mój największy wróg.

Kolejnym dużym problemem był policzek blondyna, który dzisiejszego poranka był cały czerwony. Gdyby tylko Malfoy chciał to w każdej chwili mógłby to zgłosić profesorowi Snape'owi, a ten z łatwością mógłby mnie wyrzucić z konkursu za łamanie regulaminu szkoły.

Tego bałam się najbardziej.

Idąc do stołu złapałam krótki kontakt wzrokowy z chłopakiem, który od razu odwrócił wzrok, co było z jego strony dziwne. Zawsze wpatrywał się z nienawiścią lub naśmiewał się.

Usiadłam obok Harrego i Rona, którzy zajadali się pastą z awokado na kanapkach.

- Wspaniale ci poszło Hermiono, słyszałem, że zrobiłaś idealny wywar, ale ten kretyn ci to zniszczył. - Powiedział biorąc jabłko do ręki i wgryzając się w nie. - Dlaczego nie chciałaś z nami wczoraj porozmawiać?

- Właśnie, cały dzień cię nie widzieliśmy, nie byłaś ani na obiedzie, ani na kolacji. Zastanawialiśmy się już z Harrym czy ta fretka ci nic nie zrobiła! Nie bez powodu ma odcisk ręki na policzku! - Ożywił się Ron. - Właśnie Hermiona, wiesz coś na ten temat? - Dodał rudzielec, a na moje policzki wkradł się soczysty rumieniec.

- Nie zachwycajcie się tym. - Powiedziałam. Nie podobne było do mnie takie zachowanie i miałam nadzieję, że jak najszybciej uda im się o tym zapomnieć. Na moje nieszczęście nic nie wskazywało na to żeby miało się właśnie tak stać.

- Czemu on się cały czas na ciebie patrzy? To jest niezdrowe.

- Pewnie myśli jak znów zniszczyć moją pracę u Snape. - Wzruszyłam ramionami i nałożyłam sobie parę omletów z syropem klonowym. Ugryzłam kawałek i mimo, że były naprawdę pyszne to nie miałam ochoty na dokończenie posiłku więc przez resztę śniadania tylko słuchałam rozmowy przyjaciół i przewracałam widelcem jedzenie.

Gdy ponownie nadeszła godzina dziesiąta, tak jak dnia poprzedniego udałam się pod sale od eliksirów, a następnie do niej weszłam.

Na miejscu czekał już na profesora Malfoy siedząc przy wybranym przez siebie stanowisku. Ja również zajęłam stół obok.

Blondyn wydawał się być dziwnie zmieszany moją obecnością, nie odzywał się, miałam wrażenie, że wręcz unikał mojej osoby, na tyle, na ile pozwalała mu dzieląca nas odległość. Jego knykcie miały krwisty kolor, tak jakby przez długi czas mocno uderzał rękami w drzewo lub coś twardego.

Spojrzałam jeszcze raz na stół, na którym stał już kocioł wraz z przygotowanymi składnikami, między innymi krwią jednorożca. Przez chwilę zastanawiałam się co to może być za wywar, jednak szybko przypomniało mi się jak Ron przypadkowo wypił eliksir miłosny.

Robimy dziś amortnecje.

Do Sali wszedł szybkim krokiem Snape, który wprowadził do Sali wyjątkowo mroczną aurę. Profesor stanął na środku Sali i założył ręce, a następnie zmarszczył czoło.

- Panno Granger, wiesz może co dziś dla was przygotowałem. - Spytał powolnym głosem i wskazał ruchem ręki na składniki na stole.

- Tak, to amortencja, eliksir miłosny.

- Zgadza się.

Malfoy spojrzał na nas zdziwiony i podniósł brwi do góry, tak jakby nie miał pojęcia od czego ma zacząć. Pewnie nie spodziewał się, że Snape da nam eliksir kochanków od uwarzenia.

Śmiech Przez Łzy *DRAMIONE* (Korekta)Where stories live. Discover now