-Myślisz, że nigdy nie byłem? Też podobasz się wielu mężczyznom. Szlag mnie trafia, gdy się za Tobą oglądają. Nie znoszę tego, ale nic nie poradzę. Musiałbym się z każdym bić, to niedorzeczne. -zbliżył się i objął mnie ramieniem.
-Nie przejmujmy się tamtą idiotką. Nie pozwólmy sobie zniszczyć tego czasu taką bzdurą. Miało być miło i spokojnie, obiecałem Ci to. -powiedział, przytulając mnie do siebie.

-To prawda.. -westchnęłam. Chciałabym, aby było tak codziennie. Bez żadnych obaw i zmartwień, tylko my i otaczający nas spokój. Marzę o tym i wierzę, że kiedyś będziemy mieć zwyczajne, szczęśliwe życie. Wszystko zmieni się, gdy na świecie pojawi się nasze dziecko.

Jeszcze rok temu myślałam o przyszłości w negatywny sposób, bardzo się jej obawiałam. Teraz pokochałam ją, nie mogę się jej doczekać. Moje życie nie jest już takie samo.

Zatrzymaliśmy się przed dziecięcym sklepem. Spojrzałam na Ashtona i uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy. Nie obchodzi mnie co mówią inni, wiem, że będzie wspaniałym ojcem.

Weszliśmy do środka. Przypomniałam sobie o dziwnym, głupim przesądzie.

-Podobno przedwczesne kupowanie takich rzeczy przynosi pecha.

-Może powiedz jeszcze, że zrzucony na podłogę widelec sprowadzi do domu głodnego bezdomnego. Moja ciotka w to wierzy i zawsze dmucha, żeby nikt nie przyszedł. -sprawił, że wybuchłam śmiechem.

-Naprawdę istnieje taki przesąd? -zaśmiałam się, patrząc na półki przepełnione lalkami Barbie. Dział dla maluchów znajdował się na końcu sklepu, dlatego musieliśmy przejść przez wszystkie inne.

Gdy byłam dzieckiem, nie miałam zbyt wielu zabawek. Ojciec rzadko cokolwiek mi kupował, dopóki nie znalazł lepiej płatnej ,,pracy". Wtedy byłam już na nie za stara.

Zaczęłam oglądać stoisko z przeróżnymi ozdobami do włosów. Były to spinki, gumki, kokardki.. Wszystko, co urocze.

-Jeśli to dziewczynka, będę codziennie robić jej takie fryzurki. -powiedziałam z uśmiechem, dotykając opakowań ze spinkami. Automatycznie poprawił mi się nastrój.

-Wygląda jak coś, co sama wpięłabyś we włosy. -skomentował zgodnie z prawdą. Uwielbiam dziewczęce, delikatne ozdoby. Niektórzy mogą uważać to za dziwne, ale ja po prostu nie lubię wulgarnie się ubierać. Kocham styl coquette, perły i kokardy. Taka już jestem.

Zdjął z wieszaka plastikową koronę, a następnie założył mi ją na głowę, poprawił moje blond wlosy. Spojrzałam na niego w znajdującym się przed nami lusterku. Zachichotałam, ściągając ją. Odłożyłam na miejsce i ruszyliśmy na przód.

-I bez tego jesteś moją księżniczką. -splątał ze sobą nasze dłonie, lecz nie trwało to długo. Gdy tylko zobaczyłam wyczekiwany przeze mnie dział, poleciałam do wieszaków z ubrankami.

-O boże, jakie to wszystko jest śliczne.. Patrz jakie malutkie. -zachwycona pokazałam mu dziewczęce, różowe ubranko. Gdy wziął je w swoje męskie dłonie, wydało się jeszcze mniejsze.

-Słodkie. -sięgnął po kolejne, tym razem niebieskie.

-Te ładniejsze. -odniosłam się do dziewczęcych.

-Widzę, że naprawdę masz nadzieję na dziewczynkę. -zaśmiał się, dostrzegając moje podekscytowanie.

-Ja nie mam nadziei, ja to wiem. Czuję to. -przyznałam, z uśmiechem oglądając wszystkie ubranka. Dotykałam ich i wręcz nie mogłam się na nie napatrzeć.

Stanął za mną i delikatnie położył dłonie na moim brzuchu. Pocałował mnie w czubek głowy, obserwując moje zafascynowanie. Też był bardzo szczęśliwy. Aż błyszczały mu się oczy..

You Can Be The Boss 2Where stories live. Discover now