Rozdział 28

1.1K 71 20
                                    

Carmen POV:

Potrzebowałam chwili czasu na uspokojenie się i poprawienie makijażu, ale w końcu wyszłam z pokoju. Minęło wiele minut, ale nadal czułam szybkie bicie serca. To było.. Niesamowite. Nie da się opisać tego słowami.

Schodziłam po schodach, gdy nagle zobaczyłam Ashtona. Stał przed chłopakiem, który wcześniej się do mnie przystawiał. Wrzeszczeli na siebie, ale Ash nie miał zamiaru go dłużej słuchać. Uderzył go z pięści w twarz, a ten się skulił. Złapał go za koszulkę i dosłownie wypierdolił z naszego domu.

Usiadłam na kanapie obok jego pięciu kolegów. Nie zwracałam na nich większej uwagi, skupiałam się tylko na szukaniu go wśród tłumu.

Wrócił do nas. Spojrzał na mnie.. Jego wzrok mówił jedno. Nadal jest wściekły. Usiadł na jedynym wolnym miejscu, które znajdowało się przy mnie.

-Idź do sypialni. -rozkazał, chwytając za butelkę. Oboje nie byliśmy do końca trzeźwi. To dodawało mi odwagi.

-Nie bądź na mnie zły.. -postawiłam rękę na jego kolanie. Chwycił za kieliszek, ale szybko złapałam go za policzek i pocałowałam. -Przed chwilą przeprosiłam Cię w inny sposób, to chyba wystarczy. -zaśmiałam się. Chyba trochę za głośno, bo każdy to usłyszał..

-Zasłużyłaś na lanie, które nie będzie Ci się podobać. Jeszcze raz zobaczę Cię z tym zjebem i nie ręczę za siebie. -ostrzegł. Powiedział to jeszcze głośniej, niż ja. Poczułam na sobie wzrok jego znajomych.

-O kurwa.. -skomentował pewien chłopak.

-Wychodzimy, czy znowu pójdziesz ją posuwać i nie będzie Cię przez kolejną godzinę? -zapytał inny.

-Już nie. -zaśmiał się, przechylając kieliszek.

-Gdzie idziecie? -zapytałam zdziwiona, gdy wszyscy wstali.

-Na tor. Ashton chce zobaczyć, czy nadal jest dobry w wyścigach. -odpowiedział blondyn. Od razu się podniosłam. Jak ,, nadal dobry "? Czemu ja o tym nie wiem?

-Ty nigdzie nie idziesz. -zatrzymał mnie Ash. Parsknęłam na to śmiechem. Niech zapomni, że puszczę go samego.

Bez zbędnego myślenia ruszyłam za chłopakami. Zaczęłam za nimi iść, ignorując jego słowa. Nie zmusi mnie, żebym została w domu.

Przechodziliśmy obok Hope. Rozmawiała z jakimś facetem, ale złapałam ją za rękę i pociągnęłam za nami. Nie wiedziała o co chodzi, ale nie protestowała.

Hope POV:


Klimat tego miejsca był niesamowity. Samochody, jakich nigdy nie widziałam, warkot silnika, dym i wszystkie te światła. Poczułam ciarki na całym ciele, gdy po raz pierwszy postawiłam tu nogę. W powietrzu unosił się intensywny zapach alkoholu pomieszanego z benzyną. Wystarczyło tylko kilka sekund, abym świetnie się tam czuła. Zakochałam się w tym klimacie, tak samo, jak Carmen. Jej oczy błyszczały, jakby była w jakiejś innej rzeczywistości.

Siedziałyśmy wśród chłopaków i oglądałyśmy wyścigi. Trochę wypiłyśmy, przez co nasz humor był jeszcze lepszy.

Kolejne samochody ustawiły się na miejsce. Nagle ktoś krzyknął nazwisko Ashtona.  Wszyscy zaczęliśmy się za nim rozglądać. Odszedł gdzieś chwilę temu, nie spodziewałyśmy się tego, że nagle go wywołają.

-Kurwa, przecież on jest kompletnie pijany.. -mruknęła załamana. Zaczęła niespokojnie się kręcić, szukając go wzrokiem. Ponownie usłyszałyśmy jego imię. -Da się to jakoś odwołać? -przerażona zwróciła się do chłopaka siedzącego obok.

-Nie, musi pojechać. Zapłacił, wszystko jest ustalone. Zajebią go, jeśli nagle zmieni zdanie. -odpowiedział. Zaczęła się intensywnie zastanawiać. Nie trwało to długo, bo już po chwili wstała z siedzenia.

-Co Ty robisz?.. -spojrzałam na nią zdezorientowana. Na jej twarzy zauważyłam strach.

-Pojadę za niego. -była wystraszona, ale też zdecydowana. Myślałam, że pójdzie go szukać.. Totalnie ją pojebało.

-Przecież Ty nawet nie masz prawa jazdy. Przegrasz.. Siadaj. -złapałam ją za nadgarstek, ale ta wyrwała rękę. Była gotowa zrobić wszystko, aby go chronić.

-On nie pojedzie! Jest pijany, nie pozwolę mu na to. Nie zatrzymuj mnie! -wykrzyczała. Nie wiem, czego bała się bardziej. Wyścigu, czy wizji, że coś może mu się stać.

Odwróciła się i chwiejnym, ale szybkim krokiem zaczęła kierować się w stronę toru. Również wstałam i ją dogoniłam. Niemal biegła, aby Ashton nie zdążył wrócić.

Stanęłam przed linią, a ta wsiadła do czarnego, ekskluzywnego samochodu. Wyglądała, jakby miała zaraz zemdleć.. Pomodliłabym się za nią, ale nie wierzę w Boga.

Mężczyzna podszedł do szyby i zaczął z nią rozmawiać. To, co robiła było dla niej samobójstwem, ale jeśli naprawdę tego chce, nie dam rady jej powstrzymać. Jedyne, co mogę robić, to trzymać za nią kciuki. To nie skończy się dobrze..

Facet odszedł, a na jego miejsce przyszła jakaś skąpo ubrana dziewczyna. Podniosła flagę i odczekała chwilę, a następnie energicznie ją opuściła. Ruszyli.. Myślałam, że Carmen zostanie w tyle, lecz ona już w pierwszych sekundach znacznie wyprzedziła przeciwnika. Byłam pewna, że rozbije się na zakręcie, ale ona doskonale dała sobie z nim radę. To był dla mnie szok.

Przecierałam oczy ze zdziwienia, gdy obok mnie pojawił się Ashton.

-Czy Ty widzisz to samo, co ja? -nie mogłam w to uwierzyć. Pędziła, idealnie radząc sobie z samochodem za nią i wszystkimi przeszkodami. Jechała ekstremalnie szybko.

-To Carmen?! -nie tylko ja byłam w szoku.

-Masz problemy ze wzrokiem?! Jeśli się rozbije, to będzie Twoja wina! Zabiję Cię, kurwa! -nawrzeszczałam na niego.

-Japierdole.. -wybełkotał, nie odwracając od niej wzroku nawet na sekundę. Baliśmy się, ale ciągle ją obserwowaliśmy.

Powtórzyła tor trzy razy. Wielokrotnie drugi samochód zbliżał się do niej, ale ta była szybsza. Mężczyzna nie miał z nią najmniejszych szans.

Wygrała. Gdy tylko przekroczyła linię mety, usłyszeliśmy okrzyki. Zatrzymała się z piskiem opon, po czym wysiadła. Przez emocje ledwo trzymała się na nogach.

Przeciwnik wpadł w szał. Nie mógł pogodzić się z tym, że przegrał z dziewczyną. Zaczął wydzierać się i klnąć, podczas gdy Carmen próbowała złapać oddech.

Szybko do niej podbiegliśmy. Ashton złapał ją i wpatrzył się w nią z ogromnym uśmiechem.

-Jestem z Ciebie tak strasznie dumny! -krzyknął, po czym namiętnie ją pocałował.

Odetchnęłam ze spokojem, wiedząc, że jest już bezpieczna. Prawie dostałam zawału.. Cieszyłam się razem z nimi. Wychodzi na to, że jeszcze mało wiem o Carmen.

♡♡♡
Ig: wiktoria_salvatore
♡♡♡

You Can Be The Boss 2Onde as histórias ganham vida. Descobre agora