Rozdział 29

1.1K 63 23
                                    

Carmen POV:

Obudziłam się sama, Ashtona nie było obok. Znowu wyszedł, gdy spałam..

Nie mogę przypomnieć sobie jak dostaliśmy się do domu, ale wróciliśmy w środku nocy. Pamiętam wszystko, aż do wygrania wyścigu. Po tym całkowicie urwał mi się film.

Do tej pory zastanawiam się, jakim cudem wygrałam. To było przez przypływ adrenaliny. Bałam się o Ashtona, dlatego poczułam w sobie siłę. Po prostu robiłam to, co czułam.. Byłam w szoku, gdy udało mi się przekroczyć linię mety. O samochodach wiem tyle, ile nauczył mnie ojciec. Czasem jeździłam z nim przed domem, ale to tyle. Albo miałam szczęście, albo samochód przeciwnika był uszkodzony.

Opuściłam sypialnię, a następnie zeszłam na dół. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że w salonie siedział Nate. Grał na konsoli, ale przez chwilę na mnie zerknął. Byłam w samej bieliźnie, więc odruchowo zakryłam się rękami. Co on tu robi?.. Miałam zadać mu pytanie, gdy to on odezwał się jako pierwszy.

-Nie musisz się zasłaniać. Wszyscy wiemy, jaką jesteś dziwką. -powiedział skupiony na grze.

-Że co? -myślałam, że się przesłyszałam. Wzięłabym to za żart, ale był śmiertelnie poważny.

-Wczoraj to pokazałaś. -wzruszył ramionami.

-Co Ty pierdolisz?! -zagotowało się we mnie. Podeszłam bliżej, ignorując to, że jestem prawie naga.

-Robisz z Ashtona debila. Jesteś puszczalską kłamczuchą i myślisz, że możesz każdego oszukiwać. Mnie na to nie nabierzesz.. -mówiąc to wpatrywał się w telewizor, jakbym nie stała obok.

-Ty jesteś popierdolony.. Co jest z Tobą nie tak? -nie mogłam uwierzyć, że to powiedział.

-Ze mną wszystko dobrze, a co z Twoją ciążą? -gdy to usłyszałam, poczułam narastającą złość. Podeszłam do telewizora i jednym szybkim ruchem odpięłam z niego kable od konsoli. Dopiero wtedy spojrzał mi w oczy. -Usunęłaś bachora, bo puściłaś się z jakimś facetem. Miałaś wyrzuty sumienia i bałaś się, że Ashton się zorientuje, więc nażarłaś się tabletek.

-Wypierdalaj z mojego domu! -straciłam panowanie nad sobą. Nikt nie ma prawa mówić takich bzdur.

-To dom Ashtona, nie Twój. On go kupił, Ty nie masz nic do gadania. Wyjdę wtedy, gdy będę chciał. -jeszcze bardziej podniósł mi ciśnienie. O nie.. Tego już za dużo.

-Tak?! To patrz! -złapałam za jego konsolę i szybko przeszłam do drzwi. Otworzyłam je i rzuciłam nią o ziemię. Szybko mnie dogonił. A nie mówiłam, że wyjdzie? Nie spodziewał się tego. Ja też nie..  Nie wytrzymałam, straciłam nad sobą kontrolę. Po prostu wpadłam w szał.

-Jesteś jebaną, manipulującą dziwką! -krzyknął, na kolanach zbierając kawałki potłuczonej konsoli.

-Nie chcę Cię tu widzieć! -trzasnęłam przed nim drzwiami.

-Mogłaś utopić się w tej pierdolonej wannie! -usłyszałam, gdy, zamykałam je na zamek. Ashton czasami mógłby się zamknąć i nie gadać takich rzeczy.

Nie bolały mnie jego słowa, bo były klamstwem. Czułam tylko złość.. Martwiłam się tylko o to, że wmówi to gówno Ashtonowi. Ostatnio spędza z nim więcej czasu..

Dawno nie byłam tak wkurzona. Wręcz rzuciłam się na paczkę papierosów leżącą na blacie. Muszę zapalić, bo nie wytrzymam.. Zaplanowałam sobie ten dzień i nie pozwolę mu go zjebać.

Myślałam o tym, co może zadowolić Ashtona. Ostatnio dużo mówił o swoich psach. Zastanawiał się, czy nie dzieje im się krzywda. Widać, że za nimi tęskni, kochał je. Może postąpię nierozsądnie, ale zrobię wszystko, aby go uszczęśliwić. Jestem gotowa jechać po nie do miasta. Obmyśliłam cały plan.. Napisałam na komunikatorze do Allie, aby przyszła do naszego dawnego domu i zobaczyła co z nimi. Ojciec nie wie, że się znamy, to będzie najbezpieczniejsze wyjście. Jeśli się zgodzi, potrzebuję tylko kogoś, kto zawiezie mnie na miejsce.

You Can Be The Boss 2Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora