Rozdział 53

839 47 4
                                    

Carmen POV:

Ashton wstał z łóżka, tym samym wybudzając mnie ze snu. Byłam do niego przytulona, więc automatycznie poczułam, gdy się oddalił.

-Wracaj, zimno tu bez Ciebie.. -wymamrotałam sennie, a ten się zaśmiał.

-Nie zamierzam przeleżeć całego dnia w łóżku. Ty tak samo, zaraz wychodzimy. -zadecydował za mnie.

-Jezu.. -mruknęłam, przewracając się na drugi bok. Miałam zamiar zignorować jego słowa i znów zasnąć, lecz ściągnął ze mnie kołdrę.
-Już wstaję. -skłamałam. W rzeczywistości ponownie przykryłam się, gdy tylko wyszedł do łazienki.

Miałam dziwny sen, prawie wcale go nie pamiętam. Kojarzę jedynie krystalicznie czystą wodę, prawdopodobnie był to ocean. Wchodziłam do niego, byłam coraz głębiej.

-Carmen! -usłyszałam głos Ashtona. Miałam nadzieję, że mój spokój potrwa trochę dłużej..

Niechętnie podniosłam się z łóżka i powoli skierowałam się do łazienki. Otworzyłam drzwi, które wcześniej były jedynie lekko uchylone. Ten widok sprawił, że rozbudziłam się w ciągu sekundy.. Chłopak stał przy umywalce, trzymając w dłoniach opakowanie z testem ciążowym.

-Co to jest? -zapytał ze zmarszczonymi brwiami. Ciężko było wyczytać cokolwiek z jego twarzy. Ani dobrego, zni złego..
W głowie milion razy planowałam co powiem, gdy znajdę się w tej sytuacji. Teraz pustka.. Zabrakło mi słów, dlatego odwróciłam od niego wzrok.
-Dlaczego o niczym mi nie powiedziałaś?

-Bałam się Twojej reakcji. Próbowałam.. Czekałam na dobry moment, nie wiedziałam jak to zrobić.. -odparłam zgodnie z prawdą. Szukałam idealnej okazji, która nigdy nie zaszła.

-Po prostu. Jestem w ciąży. Trzy słowa. -dla niego było to łatwe.

-Nie wiem, czy jestem.. Podejrzewam trzeci, może czwarty tydzień. -wydukałam.

-Czwarty tydzień? Milczałaś przez tak długi czas? Myślałem, że nasiliły się Twoje zaburzenia.. Nie powinnaś tego ukrywać. To tak, jakbyś kłamała. -sprawił, że wróciło do mnie poczucie winy. Zbliżył się do mnie.

-Błagam, nie bądź na mnie zły.. -spojrzałam na niego z dołu, będąc na skraju załamania.

-Nie jestem. Dlaczego miałbym być? Nie stworzyłaś tego dziecka sama, nie mam prawa być zły. Czuję wiele emocji, ale na pewno nie jestem wściekły. Poza tym jeszcze nic nie jest pewne. -odpowiedział, zakładając mi włosy za ucho. Podał mi opakowanie, które od razu od niego wzięłam. Znów zrobiło mi się niedobrze, tym razem przez stres.

-Chcę zrobić to sama. -zdecydowałam, pusto wpatrując się w opakowanie.

-Jesteś pewna? Wolałbym Cię w tym wspierać.

-Dam radę. -mój głos nieco się załamał.

Nie odpowiedział, za to lekko przytulił mnie, całując w czubek głowy. Nie twało to długo. Odszedł.. Sięgnął po paczkę papierosów, po czym załozył bluzę i wyszedł na balkon.

Wzięłam wdech, To ten moment.. Nie mogę dłużej od tego uciekać.
Odpakowałam test drżącymi rękami. Łzy w oczach uniemożliwiały mi przeczytanie instrukcji.. Przeczytałam ją wielokrotnie, jakbym podświadomie to wszystko odkładała.

Wykonałam test, a następnie odłożyłam go na umywalkę, przy której umyłam ręce. Za kilka minut dowiem się, czy moje życie zmieni się na zawsze..

Kołatanie serca stawało się coraz bardziej intensywne. Zrobiło mi się duszno..

Stanęłam w progu. Wpatrzyłam się w Ashtona widocznego w szklanych drzwiach balkonowych. Jego papieros powoli się kończył. Zupełnie tak, jak moja cierpliwość.

Mam dosyć tej niepewności. Odważyłam się spojrzeć na test. Widoczne były na nim dwie kreski. To sprawiło, że przestalam nad sobą panować. Nawet nie wiedziałam kiedy zaczęłam zanosić się płaczem. Nie byłam zdziwiona, przecież to podejrzewałam. Nie wiedziałam jednak, że zderzenie się z rzeczywistością będzie tak trudne..

Usiadłam na brzegu wanny, wszystko analizując. To tylko puste słowa, on nie chce zostać ojcem. Nie w tej chwili.. Mam dopiero dziewiętnaście lat, jednocześnie nie jestem w stanie znów zabić swojego dziecka. Wiem, jak bardzo to boli. Wiem, ile wycierpiałam.. Do tej pory nie mogę zapomnieć o tamtym zdarzeniu. Czuję się wtedy jak potwór, nigdy tego nie powtórzę.

Usłyszałam jego kroki, przez co schowałam twarz w dłoniach. Spuściłam głowę, aby nie widzieć jego reakcji. Bałam się jej..

-Dlaczego płaczesz? -uklęknął przede mną. Powoli odchylił moje ręce.
-Wszystko jest w porządku. -starł mi łzy z policzków. Z niedowierzaniem patrzyłam na jego uśmiechniętą twarz, nie mogąc niczego pojąć. To wtedy przeżyłam największy szok. Byłam pewna, że zareaguje inaczej. Że nie będzie zadowolony..

Podniósł się, więc zrobiłam to samo. Nie odpowiedział, za to czule mnie pocałował.
Przytulił mnie. W jego ramionach poczułam spokój. Ulgę, której tak bardzo potrzebowałam..

-Jak mogłaś pomyśleć, że jestem zły? To dziecko jest nadzieją w naszym życiu. Czymś dobrym po długim czasie męczarni. -powiedział, powodując mój uśmiech. Ulżyło mi. Jakby spadł mi kamień z serca.. Przez ostatnie dwa tygodnie nieustannie odczuwałam stres. Gdy wyjawił swoje uczucia, stało się o wiele lżej.

-Codziennie myślałam o tym, jak zareagujesz.. Bałam się, ostatnim razem nie było tak łatwo. -wyznałam przytulona do niego.

-Mogłaś powiedzieć od razu, gdy zauważyłaś pierwsze objawy. -nieco oddalił się, łapiąc mnie za dłonie. Głęboko spojrzał mi w oczy.
-Wiem, że ostatnim razem zachowałem się jak kretyn. Rozmawialiśmy o tym wiele razy, ale chcę jeszcze raz przypomnieć Ci, że tak nie myślę. Sam nie wiem dlaczego to wtedy powiedziałem. Przepraszam, że musiałaś przez to przechodzić. -wspomniał o przykrych chwilach.

-Ja też jestem winna.. Oboje cierpieliśmy, ale to jest już za nami. Zapomnijmy o tym, to przeszłość. -starłam łzy. Tak musiało być.. Nic nie dzieje się bez powodu. Dopiero teraz zrozumiałam, że moja ciąża nie jest przekleństwem, ani niczym koszmarnym. Jestem przerażona, bo boję się nieznanego. Źle znoszę zmiany.. Moje odczucia są  normalne.

Podniósł mi koszulkę i spojrzał na mój brzuch z czystym zachwytem.
Delikatnie położył na nim dłoń. Będę pamiętać ten moment do końca życia.. Teraz jest trudny i przerażający, ale za jakiś czas stanie się piękny.

-Ale kiedy?.. Przecież się zabezpieczaliśmy. -zaśmiał się.

-Cud. Albo wino.. Trochę wtedy wypiliśmy. -parsknęłam śmiechem. Zabrał rękę i ponownie starł moje łzy. Te akurat były ze wzruszenia.
-Jesteś na to gotowy? -zapytałam.

-Nie, ale mam na to osiem miesięcy. Raczej zdążę się przygotować. -zażartował.

Wszystko się zmieni.. Moje życie ulegnie diametralnie. Nasze. Nasze życie..

♡♡♡

Przepraszam, że znowu musieliście tyle czekać. Źle czuję się przez zastrzyki i ciężko było mi cokolwiek napisać. Teraz powinno być trochę lepiej, loveyou

Instagram: wiktoria_salvatore
♡♡♡

You Can Be The Boss 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz