Rozdział 60

642 36 7
                                    

Carmen POV:

Nasze spotkanie trochę się przeciągnęło. W pewnym momencie zrobiło się nam zimno, więc poszłyśmy do jej kawiarni. Jeszcze jej nie otworzyła, ale zawsze ma przy sobie klucze.

Miejsce to nie było najnowocześniejsze, ale miało duszę i klimat. Jego styl określiłabym jako Vintage. Przydałoby się trochę je odświeżyć, wtedy stałoby się jeszcze piękniejsze. Widać w nim duży potencjał.

-Czasami męczy mnie ta wrażliwość.. -westchnęła dziewczyna. Rozmawiamy od długiego czasu. Polubiłyśmy się, ciągle mamy nowe tematy do rozmowy.

-Mnie też. Mam duże serce i czasami tego nienawidzę. Za dużo analizuję, za dużo przepraszam.. Wybaczam zbyt szybko. Martwię się o ludzi, których nawet nie obchodzę. Czuję się winna za rzeczy, na które nie mam wpływu. To cholernie trudne. -wyznałam, a ta spojrzała na mnie wzrokiem pełnym zrozumienia.

-Mam dokładnie tak samo.

Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo usłyszałam dźwięk powiadomienia wydobywający się z mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. Ashton..

Kiedy wracasz, Misia?

Odruchowo się uśmiechnęłam. Kocham to zdrobnienie, jest przesłodkie.

-Muszę się zbierać. Wybacz.. -zrobiłam skrzywioną minę.

-Jeszcze się kiedyś spotkamy? -zapytała z jakby obawą, że się nie zgodzę.

-Oczywiście. -odpowiedziałam bez ani chwili namysłu. Bardzo ją polubiłam, mamy podobne charaktery. Świetnie czuję się w jej towarzystwie, więc dlaczego miałoby to być jednorazowe spotkanie?

-To dobrze. Miło spędziłam ten czas. -uśmiechnęła się. Wstałyśmy od stołu, przy którym siedziałyśmy.

-Uwierz, że ja też. Zostałabym dłużej, ale Ash na mnie czeka. Dzisiaj pierwszy raz byliśmy u ginekologa, ten dzień jest taki.. Wyjątkowy. Przynajmniej dla mnie. -wytłumaczyłam.

Wyszłyśmy na zewnątrz. Zrobiło się już ciemno.

-Rozumiem. Musicie to uczcić, niepotrzebnie przetrzymywałam Cię tak długo. -zaśmiała się, zamykając drzwi kluczem. Pociągnęła za klamkę, aby upewnić się, czy na pewno są zamknięte, po czym ruszyłyśmy. Idziemy w tą samą stronę, odprowadzę ją do pewnego momentu.

-No co Ty.. Mamy jeszcze cały wieczór.

-I całą noc. -spojrzała na mnie znaczącym wzrokiem, a ja zachichotałam.

-Wtedy przychodzi James, brat Ashtona. Nie mamy już tyle prywatności, musimy być cicho.. Nie potrafiłabym tak, to byłoby krępujące.

-Mieszka z wami? -dopytała.

-Chwilowo. Nie narzekam, jest świetną osobą. Bawi mnie, gdy nawzajem dogryzają sobie z Ashem. Robią to w tak zabawny sposób.. Musisz kiedyś to zobaczyć.

-No nie wiem.. Ashton chyba mnie nie lubi.

-Nie za szybko na takie oskarżenia? Widzieliście się przez jakieś dwie minuty. -zmarszczyłam brwi.

-Jakoś tak czuję. -wzruszyła ramionami.

-Wydaje Ci się. Jest bardzo miły, trzeba go tylko lepiej poznać. Nie wiem o co wam wszystkim chodzi.. Każdy uważa go za wrednego, a wcale tak nie jest.

-Jest trochę przerażający. -parsknęła śmiechem.

-Co Ty gadasz?! Jest słodki.. -powiedziałam, a ta podniosła brwi.
-Naprawdę. -zaśmiałam się.

-Niech Ci będzie.

Zatrzymałyśmy się. Niestety musiałyśmy się rozejść..

-Jeśli chcesz, mogę Cię odprowadzić. Wiesz, żeby Pan ,, słodki " nie miał pretensji, że wracasz sama wieczorem. -zażartowała.

You Can Be The Boss 2Where stories live. Discover now