Rozdział 62

570 35 1
                                    

Carmen POV:

Mój humor znacznie się poprawił, poczułam pewnego rodzaju satysfakcję, stojąc obok Asha. Chciałabym mieć w sobie tyle pewności siebie, co on..

Lily zadzwoniła do mnie niecałą godzinę po tym zdarzeniu i zaproponowała spotkanie. Oczywiście się zgodziłam.

Skończyłam robić makijaż. Jak zwykle, był on delikatny. Posiadam bardzo dużo kosmetyków, ale zazwyczaj używam tylko kilku.

Spojrzałam na siebie w lustrze, poprawiając włosy. Stwierdziłam, że wepnę jeszcze kilka uroczych spinek. Stanęłam na palcach i sięgnęłam do szafki po kosmetyczkę, w której trzymam ozdoby. Ciężko było mi do niej dostać, znajdowała się na wysokiej półce.

Spadła do moich rąk. Już po chwili z góry zleciało coś jeszcze. Zamarłam, widząc woreczek wypełniony białym proszkiem. Zaskoczona odłożyłam kosmetyczkę i podniosłam narkotyk.

-Co do kurwy.. -mruknęłam sama do siebie, przyglądając mu się.

Nie wierzę.. Obiecał, że to koniec kłamstw, a znów coś przede mną ukrywa. Gdyby tylko tutaj był, dostałby ode mnie w twarz. Oczywiście wyszedł, aby ponownie robić coś, o czym nie mam pojęcia. Zarabiać pieniądze w jakiś popierdolony, tajemniczy sposób. Nienawidzę tego. Nienawidzę tego, że o niczym mi nie mówi, jakby było to największą tajemnicą świata.

Wiem jedno. W moim domu nie ma miejsca na ten syf, nie pozwolę na to. Otworzyłam woreczek, po czym wsypałam jego zawartość prosto do toalety. Spuściłam wodę, w ogóle się nad tym nie zastanawiając.

Zauważyłam, że ostatnio jest bardziej zestresowany, zamyślony. Ostatnie dni trochę to stłumiły, bo w naszym życiu pojawiła się odrobina szczęścia. Obawiam się, że nie potrwa to długo. Zawsze po czymś dobrym przychodzi bolesna rzeczywistość, z którą ciężko się zmierzyć. Oprawia, że raz jestem najszczęśliwsza, a raz najsmutniejsza. Albo niebo, albo piekło. Nic poza tym. Każdy mówi mi, że życie z nim nie jest łatwe. Doskonale o tym wiem, lecz nie wyobrażam sobie innego.

Włożyłam pusty woreczek do kosza. Miałam zamiar wyrzucić wszystkie jego rzeczy w poszukiwaniu następnego, ale przerwał mi w tym dźwięk powiadomienia dobiegający z mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. To Lily.. Zapytała, czy już wyszłam.

Odpisałam, że zaraz to zrobię. Umówiłyśmy się, że spotkamy się na skrzyżowaniu, w którym ostatnio zakończyłyśmy nasze ostatnie spotkanie. Nie mogę i nie chcę jej wystawić. Czuję, że muszę stąd wyjść.

Mocno zamknęłam szafkę. Jest we mnie tyle żalu i złości.. Rozczarował mnie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mam pojęcia co z tym zrobić. Czuję się bezsilna, po raz kolejny coś przede mną ukrył, podczas gdy ja mówię mu o wszystkim. O każdej najmniejszej głupocie..

Westchnęłam, ostatni raz zerkając na swoje odbicie w lustrze. Wieczorem czeka mnie trudna rozmowa. Oczywiście, jeśli Ashton przestanie bawić się w pieprzonego gangstera i wróci do domu. Zawsze czekam tutaj z otwartymi ramionami niczym idiotka..

♡♡♡

Zauważyłam Lily. Od razu gdy mnie zobaczyła, na jej twarzy pojawił się uśmiech. Oddałam to, podążając w jej kierunku.

Przytuliłam ją na powitanie.

-O Boże, ale pięknie wyglądasz. -obdarowała mnie komplementem już na starcie, powodując mój delikatny chichot.

-Dziękuję, Ty też. -przyznałam zgodnie z prawdą.

-Idziemy? Mówiłaś, że znasz drogę. -powiedziała, a ja zdezorientowana zmarszczyłam brwi.
-Targ staroci. -przypomniała.

You Can Be The Boss 2Where stories live. Discover now