Rozdział 29.

103 8 0
                                    

   Lilianne wychodziła z Wielkiej Sali z Luną Lovegood u boku. Krukonka zagadywała ją, opowiadając jej o coraz to nowszych stworzeniach, które najwyraźniej mogła zobaczyć tylko ona. Cóż, Lilianne co prawda nie wierzyła zbytnio w te wszystkie istoty, ale przyjemnie słuchało się głosu drugiej dziewczyny mówiącej z taką specyficzną pasją.

Snape też przed chwilą wyszedł, musiała więc niedługo znaleźć się w jego gabinecie. Szybko jednak po wyjściu z Wielkiej Sali zorientowała się, że do tego spotkania może nie dojść. Pod jedną ze ścian stało naprawdę wielu uczniów i nadal tam dochodzili. Przepchnęła się do przodu, aby cokolwiek zobaczyć. Lovegood poszła za nią, ale Croake nie miała nic naprzeciwko.

Gdy dotarła już do źródła zamieszania, stanęła oslupiała. Na ścianie widniał krwawy napis: Komnata Tajemnic została otwarta. Strzeżcie się, wrogowie dziedzica!, a tuż pod nim, własnym ogonem do pochodni została przywiązana pani Norris - kotka woźnego.

-Strzeżcie się, wrogowie dziedzica! - zawołał nagle Malfoy, który doszedł chyba najpóźniej z uczniów do tego zbiorowiska. - Ty będziesz następna, szlamo!

Przewróciła oczami. Oczywiście, Malfoy zwracał się do Granger. Nie zauważyła wcześniej Złotej Trójcy, stojącej tuż obok wiszącej pani Norris, ale w oczach postronnego obserwatora znaczyło to, że to uwielbiana trójka Gryfonów zraniła kota i napisała jej krwią napis.

Właśnie, w oczach postronnego obserwatora. Nie uważała się za takiego. Wiedziała, że Potter i spółka nie byliby w stanie tego zrobić, nawet, jeśli nigdy nie lubili kotki ani woźnego. Byli zbyt honorowi, gryfońscy i uważali się za zbawców świata czarodziei. Poza tym, z tyłu głowy czaił jej się obraz tej samej sytuacji, jednak z perspektywy Pottera. Był absolutnie przerażony widokiem nie oddychającej pani Norris. I... głodny?

Gdzie on właściwie był, kiedy przez ostatnią godzinę na stołach wszystkich czterech Domów rozłożone były różne potrawy, często te najbardziej ulubione przez Angielskich czarodziejów. Zresztą nieważne - potrząsnęła lekko głową, by wyrwać się z zamyślenia.

-Niezły żart - usłyszała nagle z boku.

-Ale nie tak dobry jak nasze - żachnął się ktoś inny z rozbawieniem.

-Idioci - mruknęła i poczuła, jak dwie ręce z dwóch stron zaczynają czochrać jej włosy. - Poczekajcie tylko, aż będę wyższa. Wtedy oberwiecie za te wszystkie razy, kiedy zepsuliście mi włosy i musiałam potem rozczesywać je przez pół godziny.

Tak, przestraszyli ją, ale szybko zorientowała się, że to tylko jej bliźniacy.

-Poza tym, to nie żart - dopowiedziała jeszcze. - Jest zbyt przerażony.

Widziała kątem oka, jak Fred i George wymieniają znaczące spojrzenia.

-Więc potrafisz już zobaczyć, co robi? - zapytał George z niebezpiecznym błyskiem w oku.

Spojrzała się na niego sceptycznie.

-Dlaczego mam wrażenie, że ten pomysł mi się nie spodoba? - zapytała retorycznie, a zaraz potem westchnęła: - I nie, nie potrafię.

Zmarszczyła brwi, patrząc jednocześnie z na woźnego, który właśnie przyszedł i w furii oskarżał Harry'ego Pottera o śmierć jego kotki.

-Właściwie do dzisiaj nie potrafiłam odczytać nawet jego emocji.

Nagle wpadło jej do głowy, że skoro więź jej i jej brata się umacnia, to on też niedługo może zacząć miewać wizje, kiedy emocje Lilianne będą wystarczająco silnie odczuwalne.

Zemsta po Ślizgońsku smakuje najlepiej • Tom Marvolo RiddleWhere stories live. Discover now